Wiersz pochodzi z tomu „Ludzie na moście” (1986). Zawiera opis typowej fotografii małego dziecka i towarzyszących życiu dziecka okoliczności: radości bliskich, dumy rodziców, odgadywania przyszłości słodkiego maleństwa. Jednak ten sielankowy rodzinny obrazek od samego początku burzy świadomość odbiorcy, że to „Bobo, aniołek, kruszyna, promyczek”, to największy morderca w dziejach ludzkości, Adolf Hitler.
Wiersz Szymborskiej to spojrzenie wstecz, ukazanie Adolfa Hitlera, kiedy miał zaledwie roczek i był po prostu dzieckiem. Dziś to nazwisko budzi najgorsze skojarzenia: zbrodniarz wojenny, winny śmierci milionów ludzi, dyktator, twórca nazizmu. Aż trudno uwierzyć, że tak jak każdy był kiedyś małym niewinnym brzdącem.
Sytuacja liryczna przedstawia się następująco: chłopiec kończy pierwszy rok życia, to uroczysta chwila, dlatego rodzice chcą ją uwiecznić na fotografii. Pierwsze urodziny są też okazją do odwiedzin bliskich osób, które zastanawiają się nad jego przyszłością. Można powiedzieć, że to typowa scenka rodzinna. Reakcje rodziców i krewnych są typowe, pełne czułości, zachwytu i ciekawości. Poetka buduje sielankowy nastrój, stosując liczne zdrobnienia, jakich używa się w stosunku do dzieci:
(…) Smoczek, pieluszka, śliniaczek, grzechotka,/ chłopczyna, chwalić Boga i odpukać, zdrów,/ podobny do rodziców, do kotka w koszyku,/ do dzieci z wszystkich innych rodzinnych albumów (...).
Jak to przy takich okazach bywa, wszyscy zadają sobie pytanie, kim zostanie chłopczyk, kiedy dorośnie:
(…) Może wyrośnie na doktora praw?/ Albo będzie tenorem w operze wiedeńskiej? (...)/ Dokąd te śmieszne nóżki zawędrują, dokąd?/ Do ogródka, do szkoły, do biura, na ślub/ może z córką burmistrza? (…).
Wróżby dla dzieci zawsze są pozytywne, o innych po prostu nie wypada mówić:
(…) kiedy rok temu przychodził na świat,/ nie brakło znaków na niebie i ziemi:/ wiosenne słońce, w oknach pelargonie,/ muzyka katarynki na podwórku,/ pomyślna wróżba w bibułce różowej,/ tuż przed porodem proroczy sen matki:/ gołąbka we śnie widzieć - radosna nowina,/ tegoż schwytać - przybędzie gość długo czekany (…).
Czytelnik nie jest jednak w stanie podzielać radosnego nastroju, nadziei, które przecież są udziałem wszystkich rodziców. Od początku wie on bowiem, kogo one dotyczą. Wie również, że nigdy się nie spełnią. W tym kontekście słowa: „chłopczyna, chwalić Boga i odpukać, zdrów” brzmią jak ponury żart.
To zestawienie wróżb i oczekiwań z rzeczywistością skłania do refleksji o zagadkach przyszłości. Nikt nie jest w stanie jej odgadnąć, żadne pomyślne wróżby nie zagwarantują dobrego życia. Co je w takim razie gwarantuje? Co musiało się wydarzyć, by z rozkosznego niemowlaka wyrósł zbrodniarz? Te pytania nie padają w wierszu, jednak nasuwają się po jego lekturze.
Wiersz składa się z czterech części. Dwie pierwsze zawierają po dziesięć wersów, dwie ostatnie po sześć. Utwór napisany jest prostym językiem, zawiera wiele zdrobnień tworzących efekt czułości, delikatności, niewinności. I choć tytuł zapowiada fotografię, nie ma tu właściwie opisu wyglądu małego Adolfa, punkt ciężkości przesunięty został na przewidywania dotyczące jego przyszłości. Wizerunek rocznego chłopca jest typowy, poetka poskreśla, że nie różnił się od innych dzieci.
To, co tworzy napięcie w wierszu, to kontrast. Rozbieżność między niewinnym bobasem a bezwzględnym zbrodniarzem. Kontrast jest też wyraźny w obrazie świata. Kiedy Hitler ma roczek, dookoła panuje pokój, a
(...) Braunau to niewielkie, ale godne miasto,/ solidne firmy, poczciwi sąsiedzi,/ woń ciasta drożdżowego i szarego mydła./ Nie słychać wycia psów i kroków przeznaczenia./ Nauczyciel historii rozluźnia kołnierzyk/ i ziewa nad zeszytami (…).
Spokój Braunau oddaje pokój panujący w Europie, pokój, który już niedługo ma zostać zburzony za sprawą tego właśnie małego chłopca. Europa jeszcze nie słyszy „kroków przeznaczenia”, a nauczyciel historii „ziewa nad zeszytami”. Za kilkadziesiąt lat inny nauczyciel będzie odkrywał przed uczniami niechlubne karty historii drugiej wojny światowej.