Portret, jaki maluje Szymborska w swoim wierszu, ukazuje przede wszystkim kobiecą naturę, jej złożoność, zdolność do przystosowania się do różnych sytuacji. Kobieta z wiersza jest taka, jaka w danej chwili być powinna: „Musi być do wyboru”.
Dla kogo musi? Z kontekstu wynika, że dla mężczyzny: „Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie./ Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno”. To dla niego zmienia się tak, „żeby tylko nic się nie zmieniło”, pozostaje przez cały czas taka sama, ale w każdej sytuacji nieco inna.
W ten sposób portret kobiecy staje się jednocześnie portretem mężczyzny i jego oczekiwań. Kobieta jest taka, jaką chce ją widzieć mężczyzna: naiwna, ale w razie potrzeby potrafi mu doradzić; wydaje się słaba, ale kiedy trzeba, potrafi sobie poradzić z najcięższymi problemami. Jest opiekuńcza: „Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem”, ale jednocześnie dzierży tasak do mięsa. Ma własne pieniądze, jest zapobiegliwa i samodzielna. Ma swoje marzenia i jednocześnie twardo stąpa po ziemi.
Bohaterka wiersza odnajduje się w różnych rolach, jest: matką, gospodynią, kochanką, intelektualistką, kucharką, opiekunką, inżynierem. Kolejne wersy wzbogacają ten portret o nowe rysy. Wyjątkowość stworzonego wizerunku polega na tym, że kobieta posiada jednocześnie sprzeczne cechy: jest mądra i naiwna, słaba i silna, zmęczona i wypoczęta, „Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare”, „Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most”. Nagromadzenie oksymoronicznych określeń oddaje złożoność kobiecej natury, potrafiącej godzić sprzeczności. Także nieregularna forma wiersza służy podkreśleniu kobiecej nieprzewidywalności. Nie ma tu rymów, wersy są różniej długości, pojawiają się zdania oznajmujące i pytające, a końcowe wersy tworzą pozorny dialog.
Jedyną cechą, która nie ulega zmianie, jest młodość: „Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda”. Kobieta w każdym wieku musi być młoda, choć młodość ta polega swoistemu stopniowaniu. Najpierw jest po prostu młoda, później, „jak zwykle młoda”, wreszcie „ciągle jeszcze młoda”.
Ostatnie wersy stanowią parafrazę przysięgi małżeńskiej: „Na dobre, na niedobre”, a więc na dobre i na złe. Szymborska jednak zaskakuje, dodając w puencie jeszcze trzeci człon: „i na litość boską”. To często spotykany zabieg w jej twórczości, nowatorskie użycie potocznego powiedzenia. Można je odczytać jako deklarację miłości mimo wszystko, właśnie takiej, jakiej pragnie każdy mężczyzna.