Już debiutancki tomik Różewicza (nie uwzględniając „Ech leśnych”) pt.: „Niepokój” jest zapisem doświadczenia lat wojny i okupacji. Niepokój autora budzi przede wszystkim bankructwo idei, upadek moralności. Na tle zniszczeń wojennych najdobitniej on ukazuje zniszczenia poczynione w ludzkiej psychice. „Ocalony” to – jednocześnie – człowiek wewnętrznie wypalony. Wojna dokonała straszliwych spustoszeń w jego sferze duchowej. Utracił pojęcie o granicy pomiędzy dobrem i złem: „Jednakowoż waży cnota i występek”.
Różewicz wyraźnie odróżnia dawniej od dziś, np.: dziś „piłka nie jest okrągła/ mecz jest sprzedany/ sędzia jest kupiony”, „Światło bramki/ zastąpiło światło wiekuiste”). Analizując rzeczywistość powojenną, akcentuje upadek wartości, jakie wcześniej podsuwały ludziom religia, filozofia, etyka. Wszystkie one okazało się iluzją. Żadna idea nie powstrzymała ludzi przed wzajemnym mordowaniem się. Okrucieństwo osiągnęło niespotykane wcześniej rozmiary („widziałem furgony porąbanych ludzi” - „Ocalony”; „Pod czystymi szybami/ Leżą sztywne włosy uduszonych/ W komorach gazowych”- „Warkoczyk”, ). Podstawowe pojęcia utraciły swoje znaczenie, stały się pustymi nazwami, a wzniosłe idee - frazesami. Największą chorobą trawiącą ludzkie dusze jest obojętność na cudze cierpienie i wzajemna wrogość („Matka powieszonych”, „List do ludożerców”).
Różewicz podejmuje się trudnego zadania – przywrócenia człowiekowi jego człowieczeństwa. Taką próbę stanowią jego utwory poświęcone prawości „szarego człowieka”, który odnajduje w sobie siłę i odwagę, by postępować godnie. Podstawową kategorią moralną (i estetyczną) staje się prawda. Nazwanie zjawisk po imieniu, odarcie rzeczywistości z mitu, z patosu to pierwszy krok do życia w prawdzie.
W późniejszym okresie twórczości Różewicz traci jednak wiarę pokładaną w „szarym człowieku”, do wierszy autora wdzierają się rozpacz i poczucie pustki. Obserwacja rzeczywistości prowadzi go do wniosku, że dla człowieka nie ma już ratunku. Jako moralista i poeta czuje się bezradny. Dostrzega w naturze ludzkiej niebezpieczną ambicję dorównania bogom, wywyższania się nad inne stworzenia i innych ludzi, co – w połączeniu z biologizmem i niskimi pobudkami – skazuje go na moralną klęskę:
(…) Pod doświadczeniu nazizmu Różewicz z pasją będzie (…) odsłaniał ślepą naturę w ludziach i dekonspirował pozory wybraństwa pod jakąkolwiek postacią (...) (Jerzy Nowosielski).
Od lat sześćdziesiątych nasila się pesymizm w twórczości Tadeusza Różewicza. Poetę przeraża zdolność człowieka do przystosowania się do każdych warunków, nawet najbardziej nieludzkich. „Nasza mała stabilizacja” to nienormalność, która ze względu na przyzwyczajenie staje się czymś naturalnym, akceptowalnym. Poeta poddaje krytyce konsumpcjonizm, kult ciała i pustkę w sferze duchowej: „mówię, że nic jest w nas”. „Mieć” zwycięża nad „być”. Upadek idei pociąga za sobą upadek sztuki, która przestaje być potrzebna. Język staje się narzędziem propagandy, publiczne media tworzą „szum informacyjny”, w którym brak sensu.
Różewicz nie daje nam recepty na poprawę rzeczywistości. Jego poezja jest raczej zapisem współczesnego stanu świadomości, stanowi bardziej odzwierciedlenie niepokojów niż próbę naprawy świata. Rolą poety jest ukazywanie prawdy, dawanie świadectwa, obnażanie pozorów, a także zadawanie pytań, by skłonić odbiorcę choćby do chwili zastanowienia.