Wiersz „List do ludożerców” powstał w wyniku obserwacji funkcjonowania społeczeństwa w Polsce komunistycznej. Tadeusz Różewicz dostrzegał wówczas, że oprócz represji nakładanych przez system, istniało w społeczeństwie egoistycznie nastawienie przede wszystkim na prywatne interesy i zaspokajanie własnych potrzeb. Zamiast pomagać sobie nawzajem w trudnych czasach, gdy życie toczyło się w cieniu totalitaryzmu, ludzie wyzbyli się empatii i otwartości na bliźniego.
Dlaczego podmiot liryczny wiersza zwraca się do ludzi jako do ludożerców? W dosłownym znaczeniu, ludożerca to człowiek, żywiący się mięsem innych ludzi. W „Liście do ludożerców” określenie to ma charakter metaforyczny. Różewicz powiada, iż nieczułość na cierpienia innych i kierowanie się egoistycznymi pobudkami czynią z ludzi ludożerców – bliźni przestaje być dla nas ważny ze względu na swoje człowieczeństwo. Traktuje się go przedmiotowo. Gdy ktoś, nie daj Boże, naruszy granice prywatności danego człowieka, ten gotów jest go zniszczyć czy też – pożreć, jak powiedziałby podmiot liryczny z wiersza Różewicza:
(…) nie mówcie odwróceni tyłem:
ja mnie mój moje
mój żołądek mój włos
mój odcisk moje spodnie
moja żona moje dzieci
moje zdanie (…).
Poeta zawraca uwagę, że musimy się nawzajem zaakceptować, ponieważ jesteśmy na siebie skazani: „(...) ludzi jest dużo będzie jeszcze/ więcej”. Można to potraktować jako swego rodzaju ironię – podmiot liryczny używa niezbyt subtelnych argumentów. Nie nawołuje ludzi do zmiany sposobu postępowania w celu zachowania resztek człowieczeństwa, a odwołuje się do pozornie racjonalnych, i zarazem śmiesznych, racji: przyzwyczajmy się, bo zawsze będziemy razem, będzie nas coraz więcej, sytuacja będzie coraz bardziej nieznośna.
Podobnie ironiczne jest zakończenie wiersza:
(…) Kochani ludożercy
Nie zjadajmy się Dobrze
bo nie zmartwychwstaniemy
Naprawdę
Wyraz „dobrze” pisany wielką literą, może zostać potraktowany jako pytanie retoryczne, któremu zabrakło znaku zapytania. Podmiot liryczny oczekiwałby wtedy potwierdzenia od adresatów listu, że przyjęli i zaakceptowali jego uwagi.
Drugi sposób interpretacji jest bardziej przewrotny, wychodzi w nim na jaw Różewiczowska ironia w całej swojej krasie. Można bowiem przeczytać wspomniany fragment również jako: „Dobrze, bo nie zmartwychwstaniemy. Naprawdę”.
Byłaby to zatem kolejna gorzka uwaga: ludzie, wytrzymajcie jeszcze trochę – niedługo wszyscy umrzemy na dobre, więc nie będziemy już sobie nawzajem przeszkadzać.