Tekst „Kartoteki” jest zbiorem luźno powiązanych ze sobą rozmów, jakie prowadzą pojawiające się na scenie dramatu osoby. Niektóre z nich to osoby z teraźniejszości, inne pochodzą z przeszłości Bohatera. Główny Bohater to człowiek w nieokreślonym wieku – raz jest małym chłopcem, innym razem dorosłym mężczyzną, pełniącym funkcję dyrektora operetki.
Na początku dramatu na scenie pojawiają się rodzice Bohatera, którzy narzekają na wybryki syna, jakich dopuszcza się jako małe dziecko. Nie są również zadowoleni z jego postawy w życiu dorosłym. Ojciec Bohatera budzi go, by z nim porozmawiać o jego zachowaniu. Bohater wyznaje wszystkie swoje dziecięce grzechy. Przyznaje się do kradzieży kiełbasy i wyjadania cukru z cukiernicy. Oświadcza, że przez 10 lat podawał swojej babci strychninę w herbatnikach. Nosił się też z zamiarem zabicia własnego ojca.
Bohater rozpoczyna rozmowę z kobietą leżącą pod kołdrą. Kobieta informuje go, że powinien przygotować się do rozpoczynającej się za dwie godziny konferencji. Gdy rozlega się wystrzał, kobieta mówi, że właśnie księżna Monako powiła ośmioraczki, a ponieważ w kraju wiele rzeczy robię się bez związku, toteż wydarzenie to jest hucznie świętowane od Tatr po Bałtyk.
Bohatera odwiedza Olga, której nie widział od 15 lat. Olga ma do niego pretensje, że wyszedł po papierosy i nigdy nie wrócił. Przez wszystkie te lata nie dał znaku życia. Zarzuca mu, że ją zostawił bez słowa, a obiecywał jej dom, dzieci. Normalne życie. Bohater tłumaczy Oldze, że obiecywał jej to wszystko, gdyż była wojna i myślał, że nie przeżyją tego koszmaru. Mówiąc o przyszłości, chciał Oldze dać odrobinę nadziei.
Bohater wygłasza monolog o piwie. Mówi, że nie zawsze butelki są czyste. Czasem można znaleźć w piwie różne drobne przedmioty. Do tego klient w barze jest oszukiwany. Leje się do kufla dużą ilość piany. Ponadto kufle są często niedomyte, pokryte cienką warstwą tłuszczu.
Chór starców rozpoczyna dywagację na temat monologu. Snuje przypuszczenia, że monolog mógł zawierać aluzje do władzy.
Bohatera odwiedza wujek, który był na pielgrzymce w klasztorze. Bohater cieszy się z jego przybycia, gdyż nie widział go 25 lat. Daje mu miskę z wodą, aby wujek mógł wymoczyć stopy. Bohater tłumaczy wujkowi, że się do niego nie odzywał, gdyż myślał, że ten nie żyje. Później Bohater opowiada o swojej podróży do Paryża. Mówi, że podczas pobytu kupił sobie wiele różnych rzeczy. Opowiada o zwyczajach kulinarnych Francuzów oraz o muzeum figur woskowych, które zwiedził.
Bohater skarży się wujkowi na swój los. Jest smutny, bo „klaskał”. Nie może o tym zapomnieć. Wie, że wielu, którzy też się tak zachowywali, teraz żyje zwyczajnym życiem, jednak on tak nie potrafi. Zmora przeszłości wciąż go dręczy. Czuje się wewnętrznie pusty. Mówi, że „nie może się zamienić w człowieka”. Wujek prosi go, by wrócił z nim do domu. Bohater odmawia.
Gdy bohater zasypia, do mieszkania wchodzi dwóch ludzi, którzy zaczynają mierzyć pokój. Jeden z nich (w cyklistówce na głowie) bierze z jego ręki papiery i czyta je na głos. Jest to życiorys Bohatera. Opisane są w nim ważniejsze wydarzenia z jego życia. Wśród nich są też drobne wykroczenia, jakich dopuścił się Bohater w przeszłości. Gdy gość w cyklistówce dochodzi do miejsca, w którym bohater pisze o rozpoczęciu wojny, przerywa czytanie.
Bohater rozmawia z Grubym. Mówią o psie imieniem Bobik (w rzeczywistości jest to mężczyzna z przedziałkiem na głowie). Gruby mówi, iż pies jest bardzo dobrze ułożony i wiele potrafi. Robi to, co mu się karze. Bohater zgadza się nabyć psa, za którego oddaje swoje skarpetki.
Bohater rozmawia z panem z przedziałkiem, u którego zauważa małą plamkę z atramentu. Proponuje, by atrament zmyć śliną. Pan z przedziałkiem także widzi dwie plamki u Bohatera. Jak się okazuje są, to plamki krwi. Bohater mówi, że to krew wroga. Pan z przedziałkiem nie zna smaku krwi. Dzięki żonie nie miał w czasie wojny broni w ręku. Bohater jest bardzo poruszony, gdy mówi o okupacji i w końcu wyrzuca pana z przedziałkiem.
Bohater szuka gorączkowo sznura. Gdy go znajduje, wchodzi z nim do szafy. Po chwili wychodzi z niej krzycząc: „Sami się wieszajcie!”. Jest poruszony tym, że kobieta kocha bardziej psa niż człowieka, że bardziej kocha swoją ślepą kiszkę niż całą ludzkość.
Do mieszkania wchodzi tłusta kobieta, która zarzuca Bohaterowi, że ją podglądał. Bohater początkowo jej nie poznaje, potem uzmysławia sobie, iż rzeczywiście podglądał kobietę 25 lat temu. Bohater mówi kobiecie, że nie ma dla niej czasu, bo musi czytać listy. Kobieta stwierdza, że wobec tego zaczeka. Bohater czyta listy od Zosi, matki i ojca i przyjaciela. W każdym z tych listów jest inaczej tytułowany. Raz jest Zdzisławem, innym razem Jankiem. Listy są stare. Jeden z nich datowany jest na 24 stycznia 1902 roku.
Tłusta kobieta strofuje Bohatera, który w końcu wybucha i zaczyna na nią krzyczeć. Wyzywa ją od beczek sadła i krów. Krzyczy, że wówczas, gdy ją podglądał, miał piętnaście lat i bardzo jej pragnął. Mogła być jego muzą, ale wybrała innego – cwaniaka i złodzieja, więc teraz ma za swoje.
Do mieszkania wchodzi bardzo żywa pani w średnim wieku. Wita się z tłustą kobietą, po czym zaczyna trajkotać o modzie. Gdy kończy swój monolog, żegna się z nią i wychodzi. Tłusta kobieta mówi Bohaterowi o swojej chorobie i prosi go o radę w tej sprawie. W końcu stwierdza, że ludzie stali się obecnie nieczuli na cierpienia innych.
Tymczasem chór starców zarzuca Bohaterowi, że ten nic nie robi, tylko leży lub śpi. W końcu Bohater bierze nóż i zabija po kolei starców, po czym układa ich na podłodze.
Do Bohatera przez pomyłkę zagląda młoda Niemka, która szuka kawiarni „Krokodil”. Bohater mówi dziewczynie, że nie czuje on nienawiści do młodego pokolenia Niemców. Opowiada jej o wojnie, o tym, że był partyzantem, że ma ręce uwalane krwią, podobnie jak jej ojciec. Ona zaś powinna kochać wszystkich, by podobny koszmar już się nie powtórzył. Na koniec Bohater życzy szczęścia zarówno młodzieży polskiej, jak i niemieckiej.
Do pokoju wchodzi nauczyciel i przeprowadza spóźnioną maturę, którą zdaje jeden ze starców. Starzec odpowiada na pytania dotyczące Rusi Czerwonej, ostatnio czytanej rzeczy, planów na przyszłość oraz Chopina. Bohater rozmawia z profesorem. Pokazuje mu rękę, potem pięść. Mówi, że ręką można zabić lub pieścić kogoś. Potem pokazuje nauczycielowi jabłko i guzik.
Do pokoju wchodzi sekretarka, która informuje, iż na Bohatera czeka dziennikarz chcący przeprowadzić z nim wywiad, po czym wchodzi do łóżka i zasypia. Bohatera w międzyczasie odwiedzają jego rodzice. Gdy tylko dziewczyna budzi się, Bohater zaczyna opowiadać jej, co zaszło podczas jej drzemki. Dziewczyna dziwi się, że Bohater ma rodziców. Nie może sobie wyobrazić, że kiedyś był mały. Bohater mówi sekretarce, że jego ojciec był zawsze szarym człowiekiem, nigdy niczym się nie wyróżniał. Bohater zwierza się też dziewczynie, że gdy był mały, chciał zostać strażakiem, a potem wyobrażał sobie, że jest samolotem, lotnikiem lub źrebakiem. Gdy był starszy, zapragnął być podróżnikiem, milionerem, poetą, a nawet świętym. Teraz natomiast, po długiej wędrówce, jest zawsze sobą.
Do pokoju wchodzi dziennikarz. Przeprowadza wywiad z Bohaterem, który jest zwykłym człowiekiem. Na żadne z pytań dziennikarza bohater nie udziela konkretnej odpowiedzi.
DODATEK
Do Bohatera zagląda kolega z lat dziecięcych, który utopił się w roku 1936, toteż nic nie wie o wojnie. Bohater opowiada mu o wybuchu wojny. Na początku ludzie nie chcieli w to wierzyć, ale potem zbombardowano całą ulicę. Podczas wojny zginęło 33 miliony ludzi.
Do pokoju zagląda bardzo gruba kobieta, która oskarża Bohatera, iż ten podglądał ją w zamierzchłej przeszłości. Kobieta płacze, gdyż odszedł od niej mąż. Mówi, iż ma kochankę, za którą pojechał do Zakopanego. Bohater mówi kobiecie, że przeszkadza mu w lekturze.
Do pokoju wchodzi kelner i podaje menu Bohaterowi, który odczytuje głośno nazwy dań napisane w różnych językach. Kelner stwierdza, iż Bohater dobrze mówi po węgiersku. Rozmowa pomiędzy mężczyznami toczy się o dziewczynach oraz celu wizyty Bohatera na Węgrzech. W końcu Bohater przyznaje, że jest poetą i że „trudno być poetą w naszych czasach”. Jak się okazuje, kelner czasami też pisze wiersze i nie wstydzi się tego.
Do Bohatera zagląda chłop, który służył w tym samym oddziale partyzanckim co Bohater. Chłop miał pseudonim „Wrona” i nie przeżył wojny. Wrona zaczyna wspominać partyzanckie czasy, natomiast Bohater nie ma na to najmniejszej ochoty. Chłop zadaje mu pytanie, czy Bohater pamięta, jak go rozwalił. Bohater ewidentnie chce się go pozbyć i zakończyć niewygodną rozmowę. Wrona mówi, że tego dnia, kiedy Bohater go zastrzelił, miał odejść z oddziału. Bohater tłumaczy się, iż był to wypadek. Po prostu czyścił pistolet, który przypadkowo wypalił.
U Bohatera zjawia się dziennikarka, chcąca zrobić wywiad z poetą. Bohater nie jest zbyt rozmowny. Odpowiada dziennikarce pytaniem na pytanie. Mówi jej, że jest prymitywny i chce traktować życie poważnie. Z tego powodu popada często w nieporozumienia ze światem. Gdy dziennikarka chce skorzystać z toalety, Bohater oświadcza, że on załatwia się do nocnika.
Do Bohatera zagląda przez pomyłkę młody mężczyzna, który chciałby pożyczyć sto złotych – gdy je dostaje, wychodzi, ale po chwili wraca. Opowiada zawiłą historię. Mówi o swoim cierpieniu. Jest urażony, że jego historia na nikim nie robi wrażenia. Wrona mówi mu, że wszyscy cierpieli. Mężczyzna wychodzi. Dziennikarka jest zmęczona i wchodzi do łóżka. Wrona też zbiera się do wyjścia.
Do Bohater ponownie zagląda wujek wracający z pielgrzymki z Częstochowy. Rozmowa pomiędzy Bohaterem i wujkiem powtarza się. Później do pokoju wchodzi górnik. Wujek rozmawia z górnikiem o Bohaterze. Stary górnik przyznaje, że i on „klaskał”, robił to ze strachu.
Przez pokój przechodzą różni ludzie. Troje z nich zostają na scenie. Jedna z kobiet wita się z dziennikarką, która właśnie się obudziła. Dziewczyny rozmawiają o modzie.