„Ballada o zejściu do sklepu” Mirona Białoszewskiego pochodzi z tomu „Obroty rzeczy” (1956). Zasadniczą ramę tematyczną całego zbioru stanowi zainteresowanie codziennością oraz światem prostych przedmiotów i czynności.
Tak też jest w „Balladzie…” – wierszu, który już za pomocą samego tytułu nawiązuje do gatunku literackiego o romantycznym rodowodzie. Białoszewski odwołuje się do ballady zarówno w sensie formalnym, jak i problemowym. Po pierwsze, tekst nosi znamiona trzech rodzajów literackich: liryki (podział na strofy, metaforyka, nastrój), epiki (bohater, fabuła, akcja) i dramatu (podmiot tekstu zwraca się do swoich słuchaczy, a więc pojawiają się elementy dialogu). Po drugie, wiersz Białoszewskiego to w rzeczywistości pastisz ballady, ponieważ naśladuje charakterystyczną dla tej formy nastrojowość: klimat tajemniczości, niezwykłości oraz fabułę prowadzącą do zaskakującego zakończenia. Już pobieżna lektura wiersza wskazuje jednak, że mamy tu do czynienia z przywołaniem romantycznego wzorca w celu podjęcia z nim polemiki.
O ile więc ballada opowiadała historię nieprawdopodobną, inkrustowaną elementami fantastyki, o tyle Białoszewski używa tej formy do opowiedzenia o najbardziej zwyczajnym zdarzeniu na świecie – pójściu do sklepu.
„Ballada o zejściu do sklepu” - dialektyka zwykłego i niezwykłego
Wiersz opiera się na swoistej dialektyce tego, co zwyczajne i tego, co niezwykłe. Owa antynomia widoczna jest nie tylko w zestawieniu formy ballady z opowieścią o wizycie w sklepie, ale również przejawia się na płaszczyźnie językowej. Podmiot tekstu, który relacjonuje swoją historię, z jednej strony używa bowiem sformułowań kolokwialnych (np. „żałujcie, żeście nie widzieli”), z drugiej natomiast sięga po leksykę wyszukaną, a nawet kojarzącą się ze sferą sakralną. Widać to już w tytule wiersza: „ballada o zejściu do sklepu”.
„Zejście” jest niewątpliwie słowem-kluczem, za pomocą którego można otworzyć cały tekst. „Zejście” wyraźnie dzieli zbudowaną w wierszu przestrzeń według porządku wertykalnego: góra – dół. Podmiot początkowo znajduje się gdzieś na górze, a następnie schodzi coraz niżej (po schodach, na ulicę). „Zejście” to również kolokwialne określenie śmierci. Jeśli zaś skojarzyć je z innym znaczącym terminem używanym w tekście, czyli „wstąpić”, można dostrzec tu stylizację na język sakralny. „Zejście” i „wstąpienie” przywodzą bowiem na myśl historię Chrystusa, który „zstąpił” do piekieł i „wstąpił na niebiosa”.
Podmiot liryczny wiersza przypomina kogoś nie z tego świata, kto dziwi się najprostszym rzeczom: „ach wyobraźcie sobie, schodami”, „żałujcie,/ żeście nie widzieli,/ jak ludzie chodzą”.
Gra z czytelnikiem w „Balladzie o zejściu do sklepu”
Historia opowiadana przez bohatera lirycznego charakteryzuje się narastającym napięciem. Odbiorca oczekuje, że lada chwila wydarzy się coś niezwykłego, tymczasem czeka na niego rozczarowanie – nic się nie dzieje. Białoszewski podejmuje przewrotną grę z czytelnikiem: wzmaga jego uwagę, budzi emocje związane z oczekiwaniem, by zaraz potem wykpić jego lekturowe przyzwyczajenia. Mówi na przykład:
(…) widziałem kogoś - kto usiadł,
i co słyszałem?... co słyszałem?
szum toreb i ludzkie mówienie (…).
Pozornie mamy więc do czynienia ze zwyczajną zgrywą poety. Za jego postawą kryje się jednak również nieco inny zamiar autora – pokazuje on mianowicie, że codzienność i zwyczajność mogą być równie interesujące jak najbardziej sensacyjne fabuły. Chodzi tylko o przyjęcie określonej perspektywy patrzenia na świat i opowiadania o nim.
„Ballada o zejściu do sklepu” - sensy autotematyczne w wierszu
Jednocześnie wiersz posiada sensy autotematyczne. Końcową strofę tekstu – „No naprawdę/ naprawdę/ wróciłem – można traktować jako deklarację poety o zejściu z wyżyn literackiego Parnasu i wtopieniu się w tłum zwyczajnych ludzi.
Białoszewski pragnie zatem budować swoją poezję z rekwizytów codzienności. Jego celem jest jednak nie tyle realistyczny opis świata, ile jego poetyckie przetworzenie – wykreowanie swoistej „ballady codzienności”, w którym zwyczajne wyjście do sklepu urasta do rangi wyprawy do alternatywnego świata.