„Szare eminencje zachwytu” to wiersz napisany w 1952 roku, można więc powiedzieć, że zwiastuje on tendencje artystyczne charakterystyczne dla debiutanckiego tomu poetyckiego Mirona Białoszewskiego, „Obroty rzeczy”.
Głównym tematem tekstu są prozaiczne rekwizyty codzienności: łyżka durszlakowa i piec kaflowy, urastające do rangi przedmiotów wyjątkowych, a nawet magicznych czy sakralnych. Skupienie na tym, co najprostsze, należy odczytywać przede wszystkim w kontekście kontestacji poetyki socrealizmu, która zafałszowywała obraz rzeczywistości. Mamy tu zatem do czynienia z aktem opisania świata na nowo, niejako odkłamania jego zniekształconej przez ideologię formy.
Tendencja ta pojawia się zresztą nie tylko u Białoszewskiego, ale jest ogólną cechą poezji powstającej około 1956 roku (np. „Kamyk” Zbigniewa Herberta czy „Rozmowa z kamieniem” Wisławy Szymborskiej”).
Kreacyjna rola sztuki
Jednocześnie, jak wskazuje Stanisław Burkot, można nazwać wiersz Białoszewskiego „traktatem estetycznym”, a więc rozbudowaną wypowiedzią na temat funkcji sztuki. Traktat ów buduje się w oparciu o zabieg uniezwyklenia rzeczy zwyczajnych, a także efekt zaskoczenia. Niespodziewanie okazuje się bowiem, że łyżka durszlakowa oglądana z pewnej perspektywy może stać się np. niebem pełnym gwiazd, a jeśli podniesie się ją pod światło, przypomina monstrancję.
Przedmiot codziennego użytku dzięki poetyckiej wyobraźni ulega przeobrażeniu w symbol sakralny. Podmiot zwraca się do łyżki w formie litanijnej: „Jakżeś nieprzecedzona w bogactwie,/ łyżko durszlakowa!”. Mamy tu jednocześnie do czynienia z trawestacją rzeczywistości świętej i sakralizacją tego, co powszednie. Epitet „łyżka nieprzecedzona w bogactwie” jest niezwykle wieloznaczny. Pod warstwą komizmu kryje się sens filozoficzny. Słowo „nieprzecedzona” jest związane ze zwykłą czynnością cedzenia, która w tym wypadku się nie powiodła, ale też nasuwa skojarzenia z terminem „niezgłębiona”, a więc tajemnicza, niepoznawalna.
Podobnemu zabiegowi zostaje poddany piec, niejako przefiltrowany przez świadomość poety: „wpływa w żywioły/ obleczeń monumentalnych”. Przypomina on niejako budowlę sakralną, kościół lub katedrę, w której biją dostojne dzwony i którego witraże skrzą się różnymi kolorami w zależności od rodzaju oświetlenia.
Przywołane zabiegi poetyckie sprawiają zatem, że świat w wierszu Białoszewskiego wydaje się przestrzenią niezwykłą, swoistym palimpsestem, gdzie pod pozorami zwyczajności kryją się sensy głębokie, a nawet sakralne. Tym samym poeta opowiada się po stronie sztuki nie tyle odtwarzającej rzeczywistość, ale będącej jej kreacją. Literatura staje się też narzędziem docierania do znaczeń ukrytych, ma moc uwznioślania ludzkiego życia, wskazywania w nim obszarów niecodziennych.
W pewnym sensie Białoszewski powtarza w swojej poezji gest Marcela Duchampa, pokazuje, że każdy przedmiot może stać się obiektem przeżycia estetycznego, jeśli tylko zostanie pozbawiony swojej funkcji użytkowej. Tytuł wiersza „Szare eminencje zachwytu” odzwierciedla zatem poetycką koncepcję autora. „Szare eminencje” to bowiem persony, które pomimo pozorów zwyczajności, spełniają najbardziej doniosłe funkcje.