Wiersz „Namuzowywanie” pochodzi z tomu „Mylne wzruszenia” (1959), a więc z książki poetyckiej, w której Miron Białoszewski ostatecznie obrał lingwistyczną grę jako główną metodę swojej twórczości.
Tekst na pierwszy rzut oka robi wrażenie poetyckiego żartu, a nawet zgrywy. Mamy do czynienia z bardzo krótkim wierszem, który przypomina urwany fragment większej całości. Białoszewski nawiązuje do formy inwokacji, otwierającej wielki poemat czy epopeję. W inwokacji poeta tradycyjnie zwraca się do bóstwa (często Muzy), prosząc je o natchnienie konieczne do stworzenia dzieła. Tymczasem okazuje się, że u Białoszewskiego poemat nie może zaistnieć, ponieważ autor cierpi na „niepisaniowość”, a więc niemoc twórczą.
Użyty w wierszu język sprawia, że sytuacja braku natchnienia nie stanowi jednak wielkiego dramatu dla artysty, ale jawi się jako fakt bardzo zabawny. Poeta stosując neologizmy, a także podział wyrazów na poszczególne morfemy, odbiera własnej niemocy twórczej tradycyjną powagę. Poezja przestaje więc być sprawą boską, a zyskuje wymiar radosnej gry z językiem i odbiorcą.
Co więcej, podmiot porównuje proces tworzenia do szkolnego ćwiczenia z odmianą słów, mówi bowiem: „tak ci końcówkuję”, co można tłumaczyć jako: „odmieniam poszukując właściwych końcówek”. Z drugiej strony – odbiorca dowiaduje się, że „końcówkowanie” wynika „z niepisaniowości”, a więc posiada konkretną przyczynę.
Gry słowne w „Namuzowywaniu”
Poeta nie mogąc znaleźć odpowiednich słów do swojego wiersza, podejmuje się niejako jałowego ćwiczenia gramatycznego, dokonując słowotwórczego podziału kluczowych wyrazów na temat, przedrostki i przyrostki, a także łącząc owe morfemy w dziwaczne konstrukcje.
W ten sposób powstaje neologizm „Natchniuza”, będąca zestawieniem cząstki wyrazu „natchnienie” i końcówki wyrazu „muza”. Zabieg ten można potraktować jako zabawne dążenie do ekonomii językowej, która za pomocą jednego słowa wyraża oba przywołane znaczenia. Ponadto „Natchniuza” brzmi również jako nowe imię muzy – poeta zwraca się bezpośrednio do tego bóstwa, która daje natchnienie. Prosi ją by „natreściła” mu „ości” i „uzo”. Chodzi tu o wypełnienie treścią (sensem) „ości” (od „niepisaniowość”). Ość to również samodzielne słowo w języku polskim, kojarzące się tu z powiedzeniem: „stanąć ością w gardle”. Ość to coś nieprzyjemnego, sprawiającego ból, stąd niemoc twórcza to właśnie „niepisaniowość”.
Podobnemu zabiegowi słowotwórczemu podlega tytuł wiersza: „namuzowywanie” – cząstka „na” może pochodzić od wyrazów takich jak „nawoływanie”, ale też „nawozić”, „nawadniać” (a więc uprawiać), „nacierać”, „naoliwiać” (a więc uczynić zdatnym do użytku). Tym samym „namuzowywanie” można tłumaczyć jako „nawoływanie muzy”. Stanisław Burkot uważa zaś, że można tu widzieć również „przygotowanie gruntu pod uprawę”, którym jest ćwiczenie z rymami i odmianą. Być może ten rzeczownik odczasownikowy odnosi się także do czynności „nastrajania” muzy.
„Namuzowywanie” - autotematyczna refleksja o sztuce
Niespodziewanie niewinny żart językowy przeradza się w wypowiedź o charakterze autotematycznym. Poeta nie tylko przyznaje się do własnej niemocy twórczej, ale również dostrzega w niej głębszy sens. „Niepisaniowość” może bowiem, jak pisze Burkot, przygotowywać pisarza na doświadczenie twórcze, niejako „namuzowywać” jego wyobraźnię i warsztat twórczy.