Dla Jana Polkowskiego jest programowym wierszem Marcina Świetlickiego. Warto o tym pamiętać opisując charakterystykę jego poezji, której język mieści się między agresją i brutalnością a liryzmem. Świetlicki otwarcie ignoruje podział na stylistykę elitarną i popularną.
Utwór został opublikowany w 1988 roku. Mogłoby się wydawać, że podmiot liryczny zwraca się przeciwko wszelkim przejawom twórczości poetyckiej. Mówi o tym w metaforyczny sposób:
Trzeba zatrzasnąć drzwiczki z tektury i otworzyć okno,
otworzyć okno i przewietrzyć pokój.
Zawsze się udawało, ale teraz się nie
udaje. Jedyny przypadek,
kiedy po wierszach
pozostaje smród.
Tak naprawdę jednak mówiący sprzeciwia się pewnemu konkretnemu sposobowi uprawiania poezji, którego reprezentantem jest wymieniony w tytule Jan Polkowski. Świetlicki chce odciąć się od tradycji literackiej „dającej świadectwo”, takiej o charakterze tyrtejskim czyli nawiązującej do kwestii politycznych. Podmiot mówi o tym wyraźnie w słowach:
Poezja niewolników żywi się ideą,
idee to wodniste substytuty krwi.
„Żywienie się ideą” należy rozumieć jako przywiązanie do idei i mitów narodowych, które powoduje wyczerpywanie się tek tradycji, rozdziela język od człowieka, czyniąc go dla niego niezrozumiałym.
Świetlicki wybrał Jana Polkowskiego jako domyślnego adresata wiersza, by zyskać pretekst do sprzeciwienia się tzw. poezji niewolniczej. Świetlickiemu chodziło o oddanie poezji pełnej swobody twórczej, samodzielności i braku przynależności do jakiejkolwiek kategorii. Propaguje oderwanie jej od ideologii, mitu czy historii – te kategorie właśnie stanowią zniewolenie.
W poezji niewolników drzewa mają krzyże
wewnątrz — pod korą — z kolczastego drutu.
Jakże łatwo niewolnik przebywa upiornie
długą i prawie niemożliwą drogę
od litery do Boga, to trwa krótko, niby
splunięcie — w poezji niewolników.
Symbolem wymienionych kategorii w wierszu Marcina Świetlickiego jest smok, pojawiający się na końcu tekstu:
Gdyby w tym mieście nadal mieszkał smok
wysławialiby smoka — albo kryjąc się
w swoich kryjówkach pisaliby wiersze
— maleńkie piąstki grożące smokowi
(nawet miłosne wiersze pisane by były
smoczymi literami…)
Poeta nie godzi się na utratę indywidualności i tożsamości na rzecz ideałów zbiorowych. Przypomina, że twórca literatury czy poezji nie jest namaszczony na kapłana narodu, nie jest jego sumieniem ani strażnikiem prawdy. Postawa jaką prezentuje podmiot w stosunku do tradycji jest szydercza i ironiczna, ale nie obraźliwa.