W wierszach, które w twórczości Marcina Świetlickiego możemy uznać, za tematycznie religijne, zazwyczaj chodzi o poszukiwanie obecności Boga w świecie po to, by moc zdefiniować samego siebie. Odnaleźć się jako twórcę, ale również po prostu człowieka. Czy naprawdę jednak chodzi o Boga? Wydaje się , że raczej o bliżej nieokreślony Absolut, nadrzędną siłę, której chrześcijański Bóg jest dla poety jedynie przykładem. Podmiot wiersza Jeszcze jeden próbuje sam określić własne reguły religijności, mówi bowiem:
Ja się tylko spowiadam
Codziennie w malignie
aż do nocy ja chodzę
do spowiedzi […]
Podmiot poszukuje jasnych i prostych zasad, w które mógłby wtłoczyć swoja wiarę, do tej pory nie zostały bowiem one dość sprecyzowane. Niestety nie wiadomo czy kiedykolwiek dojdzie do uspójnienia różnych aspektów jego wiary, gdyż podmiot nie chce i nie potrafi zrezygnować ze swojej niezależności, również tej twórczej. Nie jest w stanie poświęcić siebie dla jakiejś, nie do końca zdefiniowanej, religii.
Z przywołanego fragmentu wiersza dowiadujemy się, że podmiot wyznaje swoje grzechy tylko w stanie maligny, czyli nie w pełnej świadomości.
Religia okazuje się nie być przebaczającym i miłosiernym Bogiem, ale w oczach podmiotu lirycznego znajduje się w przyrodzie i w cielesności kobiety:
[…] aż do nocy ja chodzę
do spowiedzi, którą
składam w ustronnych miejscach i ciałach kobiecych
i w ziemi.
Te elementy pociągają go na tyle, że skłaniają do wyznania prawdy o sobie. Co ciekawe, podmiot nie spowiada się przed Bogiem, ale przed wybraną przez siebie przestrzenią, która przyjmuje postać wspomnianego „jakiegoś” Absolutu. Rozgrzeszenie i sakrament komunii również rozgrywa się w momencie i miejscu wybranym przez podmiot:
Ja nie mam aż tyle
śmiałości, żeby prosić, by mnie rozgrzeszono
nie mam śmiałości, by komunię połknąć.
Mamy tu do czynienia z ambiwalentnym stosunkiem do sfery sacrum – z jednej strony oba te elementy zostają zdesakralizowane, a z drugiej szacunek wobec nich zostaje zachowany. Podmiot przecież podkreśla, że „nie ma śmiałości prosić o rozgrzeszenie”.
Podmiotowa wiara w samego siebie, odkrywanie swojej natury bez udziału Absolutu powoduje sprowadzenie tajemnicy chrześcijaństwa do wymiaru powszedniego. Zrównania jej z codziennością.