„Sobota” to wiersz Andrzeja Bursy, w którym dochodzi do głosu gwałtowny bunt poety przeciwko szarej rzeczywistości PRL-u oraz warunkom, w jakich przyszło żyć młodemu pokoleniu.
Tekst przybiera formę monologu – jego podmiotem jest młody człowiek, reporter, mający cechy samego autora. Jak wskazuje sam tytuł, sytuacja liryczna wiersza ma miejsce w sobotę, dokładnie – w sobotni wieczór. Młody mężczyzna relaksuje się po ciężkim tygodniu: siedzi w knajpie, wypija morze wódki i piwa, a potem włóczy się bez celu:
(…) Boże jaki miły wieczór
tyle wódki tyle piwa
a potem plątanina
w kulisach tego raju (…).
Główną kategorią estetyczną organizującą utwór jest ironia. Słowo „raj” to w istocie ironiczne nazwanie szarej, beznadziejnej rzeczywistości PRL-u. Poeta stwierdza, że wieczorna pijatyka stanowi metodę uwalniania się od „zbędnego nadmiaru energii” młodości. Mamy tu do czynienia z paradoksem, polegającym na tym, że mężczyzna jest – z jednej strony – młody, a więc pełen życia, z drugiej jednak – jego witalność jest „zbędna”, ponieważ nie znajduje ujścia ani celu dla siebie w komunistycznym, zniewolonym świecie.
Młodość będąca okresem najbardziej twórczym, zostaje niejako okaleczona na samym starcie, ograniczenia nakładane przez system polityczny nie pozwalają bowiem na żadne swobodne działania. Jedyną alternatywą dla ponurej knajpy jest pisanie nudnych propagandowych reportaży o życiu małych miasteczek:
(…) możliwe
że mógłbym użyć jej inaczej
np. napisać 4 reportaże
o perspektywie rozwoju małych miasteczek (…).
Poeta woli jednak upijać się niż być narzędziem komunistycznego zakłamania. Swój bunt przeciwko propagandzie i systemowi wyraża dobitnie za pomocą wulgarnego języka: „(...) mam w dupie małe miasteczka”. Zdanie to zostaje wzmocnione poprzez potrójne powtórzenie.
Małe miasteczko, ze swoją brzydotą i szarością, jest swoistym symbolem PRL-u, dlatego też staje się ono głównym obiektem kontestacji autora. Bursa odrzuca zarówno oficjalną propagandę, jak i oficjalny język. Brutalizacja mowy stanowi tu jedyne narzędzie kontroli losu. Człowiek w systemie zniewolenia może panować wyłącznie nad prywatnym językiem.