„Dziady” część III to jedno z najważniejszych dzieł Mickiewicza, między innymi dlatego, że to właśnie w tym utworze wyraźnie doszła do głosu koncepcja twórcy, który stoi na czele narodu i wyznacza jego duchowe cele. Koncepcja ta była czymś więcej niż znana np. z „Konrada Wallenroda” teoria poezji jako strażnika narodowej pamięci. Według niej poeta był bowiem kimś w rodzaju barda towarzyszącego narodowi w najważniejszych wydarzeniach i utrwalającego ich obraz dla potomnych. Z kolei postrzeganie poety jako duchowego przewodnika wspólnoty obdarza go atrybutem władzy i zapewnia mu w społeczeństwie pozycję wyjątkową i uprzywilejowaną.
Pycha wybitnej jednostki
Na czele narodu może stanąć jedynie poeta wybitny, jedyny w swoim rodzaju. Za takiego właśnie uważa się Konrad, główny bohater dzieła. Twierdzi on, że przewyższa swoim talentem wszystkich ziemskich twórców, a co więcej w widoczny sposób nimi pogardza. Mówi:
Depcę was, wszyscy poeci,
Wszyscy mędrce i proroki,
Których wielbił świat szeroki.
Konrad uważa, że jego twórczość jest na tyle doskonała, że mogłaby się obejść nawet bez odbiorców. Bohater porównuje się zatem do Boga, bowiem podobnie jak On, jest bytem samowystarczalnym i całkowicie niezależnym od innych. Mamy tu do czynienia z wielką pychą i prezentowaniem postawy skrajnego indywidualizmu.
Miłość i cierpienie za ojczyznę
Do objęcia przywództwa nad narodem nie wystarczy, zdaniem Konrada, bycie jednostką wyjątkową, ale istotne jest całkowite poświęcenie dla dobra zbiorowości. Fakt definitywnego odcięcia się od prywatności zostaje podkreślony przez symboliczną zmianę imienia. Gustaw (kochanek kobiety) przekształca się zatem w Konrada – człowieka narodowej idei. Bohater postrzega siebie jako nowe wcielenie Chrystusa. Uważa, że bezgranicznie kocha swój naród, a jego cierpienie uratuje Polaków od zguby. Mówi: „Nazywam się Miljon,/bo za miljony – kocham i cierpię katusze”. Konrad jest przekonany, że jego bezgraniczne poświęcenie upoważnia go do objęcia funkcji przywódcy polskiego ducha.
„Rząd dusz”
Bohater wyobraża sobie owo przewodzenie narodowi jako absolutną władzę nad sercami i umysłami Polaków. Widać to wyraźnie w jego słowach skierowanych do Boga:
Chcę czuciem rządzić, które jest we mnie;
Rządzić jak Ty wszystkimi zawsze i tajemnie;
Co ja zechcę, niech wnet zgadną,
Spełnią, tym się uszczęśliwią,
A jeżeli się sprzeciwią,
Niechaj cierpią i przepadną.
Romantyczna koncepcja poety jako przewodnika narodu jest więc bardzo bliska tyranii. Konrad przypomina despotę, który nie chce brać pod uwagę zdania narodu, ale sam ma zamiar je kreować. Mamy więc tu do czynienia z przysłowiowym uszczęśliwianiem innych na siłę. Warto zwrócić uwagę, że jest to zjawisko bardzo niebezpieczne, stanowi bowiem podstawę wszelkich systemów totalitarnych. Władza w imię „wyższego dobra” wyznacza tu cele poszczególnym jednostkom i żąda ich całkowitego podporządkowania.
Bluźniercze marzenie
Mickiewicz rekonstruując romantyczną koncepcję poety jako profetycznego przywódcy ogółu, trafnie pokazuje, że ma ona wymiar bluźnierczy. Oprócz szlachetnych pobudek widać tu bowiem nieokiełznaną pychę, pogardę dla innych, a nawet lekceważenie samego Boga, jako niezdolnego do miłości. Tym samym Mickiewicz dokonuje rozrachunku z własnym podejściem do sztuki, jakie cechowało go przed powstaniem listopadowym. Jest świadomy, że przypisywał sobie wówczas bezpodstawnie ideały, którym sam nie potrafił sprostać, a ponadto miał wygórowane przeświadczenie o własnym posłannictwie narodowym. Klęska Konrada jest więc klęską jego postawy. Zwraca na to uwagę Zofia Szmydtowa, przytaczając znamienne słowa samego Mickiewicza odnoszące się do III części „Dziadów”:
Późno wyrzygnąłem dumę i zepsucie nazbierane przez lat dziesięć.
Postawie pychy autor przeciwstawia więc etykę pokory. Konradowi, który uważał, że jest samowystarczalny, pomagają prości ludzie: ksiądz Piotr i modlitwa Ewy. Jak zaznacza więc Alina Witkowska, Mickiewicz w osobie Konrada żegna typ romantycznego, pysznego samotnika. Koncepcja poety zaangażowanego w sprawy narodu i postrzegającego własną twórczość jako swoistą misję dziejową jest charakterystyczna dla całego polskiego romantyzmu. W szerszym sensie chodzi tu o koncepcję sztuki, która ma być sztuką towarzyszącą problemom narodowym.