„Oda do turpistów” to słynny i ważny wiersz Juliana Przybosia powstały w 1962 roku, który zainicjował wielką dyskusję o polskiej poezji. Przyboś zaatakował w nim bowiem grupę poetów posługujących się w swojej twórczości rekwizytami brzydoty, fizycznego rozkładu i śmierci. Poetykę tę określił mianem „turpizmu” (od łac. turpis – brzydki), wprowadzając ów termin na stałe do historii polskiej literatury.
Wiersz Przybosia jest wyraźnie stylizowany na „Odę do młodości” Adama Mickiewicza. Stylizacja ta przybiera wymiar formalny, ale też ideowy. Przyboś, podobnie jak Mickiewicz, formułuje bowiem swoisty manifest sztuki. W tym wypadku jego wykładnią jest zanegowanie estetyki turpistycznej i opowiedzenie się za awangardową doskonałością poezji. Narzędziem polemiki staje się w rękach Przybosia język turpizmu, który zderzony z wysokim gatunkiem ody wywiera efekt satyryczny:
(…) Bez serc, bez nerek, bez mięsa od kości,
O, najwierniejszy posągu człowieka,
Trwały, pogrzebny
Szkielecie (…).
Poeta ośmiesza więc turpizm poprzez hiperboliczne nagromadzenie jego atrybutów. Zamiast wzniosłej pieśni na cześć młodości mamy tu do czynienia ze świstem fletu wykonanego z białego piszczela. Taki pean może opiewać jedynie starość i rozkład. Rzeczywiście – chodzi tu o młodość „postarzałą o sto lat”, „brodatą” i „ponurą”. Tym samym poeta utożsamia turpistów z wielbicielami brzydoty i kalectwa. Ich poezja jawi się jako perwersyjna, a nawet dewiacyjna gra.
Turpiści zostają nazwani przez Przybosia „wyjadaczami resztek/ zastraszająco wspaniałego Ścierwa Charlesa Baudelaire’a”. Poeta, posługując się literacką aluzją do słynnej „Padliny” francuskiego twórcy, zarzuca turpistom epigonizm. Uważa, że o ile Baudelaire potrafił stworzyć nowy, prowokujący rodzaj estetyki, o tyle polscy poeci brzydoty są jedynie marnymi naśladowcami jego geniuszu. Ich antyestetyka sprowadza się bowiem jedynie do prostego odwrócenia kategorii piękna i jego przeciwieństwa. Nie stoi zaś za tym zabiegiem żadna głębsza motywacja poetycka, a jedynie pusta gra i szokowanie odbiorcy:
(…) Czyżbyście wierzyli,
Że jak na (garbatego) poetę wystarczy
Będąc ogonem wywracać do góry
Kota cudzej myśli
Wte i wewte?
Że brzydkie to piękne, ładne to szkaradne
I na odwrót? (…).
Poeta wykorzystuje tu w funkcji satyrycznej kolokwialne powiedzenie „wywracać kota ogonem”, które jego zdaniem trafnie opisuje technikę turpistów. Zarzuca im intelektualną wtórność i brak ideowej głębi. Przyboś jest przekonany, że epatowanie brzydotą i rozkładem budzi politowanie. Porównuje turpistów do uczniów, którzy pobierają lekcję „w szkole numer zero”. Zarzuca im skłonności perwersyjne: nekrofilię, której „emblematem” jest „gó-„.
Poeta sięga więc po poetykę inwektywy, co sprawia że jego polemika jest emocjonalna i bezkompromisowa. Przyboś, porównując wiersze współczesnych turpistów z barokową twórczością Józefa Baki, dochodzi do wniosku, że nie mają oni w tej konkurencji żadnych szans.
Co więcej, poeta dokonuje personalnego ataku na twórców, z którymi dyskutuje. Tadeusza Różewicza nazywa „moralistą od siedmiu czyraków” tworzącym „makaberotyki”. Neologizm ten stanowi połączenie słów „makabra” i „erotyk”. Prawdopodobnie chodzi tu o odwołanie do wiersza „Lament”, gdzie padają znamienne słowa: „czerwonymi palcami/ gładziłem białe piersi kobiet”.
Drugim personalnie atakowanym poetą jest Stanisław Grochowiak. Słowa „Twój pogrzebacz nie wstrząśnie Dziunią z manikury” stanowią aluzję do tytułu drugiego zbioru wierszy poety – „Menuetu z pogrzebaczem”. Przyboś polemicznie przywołuje również poezję Mirona Białoszewskiego, który „pełza koło odłamanej/ stołowej nogi”.
Finał wiersza także stanowi wyrazistą inwektywę. Przyboś twierdzi, że turpistów nie stać nawet na własną śmietniczkę, dlatego wciąż czerpią z „kubła Becketta”. Postuluje także „deratyzację” tych wierszy. W słowach tych ukryta jest pogarda, Przyboś pośrednio porównuje turpistów do szczurów.