„Oda do rozpaczy”, wiersz Jana Twardowskiego z tomu „Poezje wybrane” (1979), to króciutki liryk, który wyraziście formułuje swoistą filozofię księdza-poety. Utwór jest wyrazem charakterystycznego dla całej twórczości autora „Znaków ufności” typu humoru. Mamy tu mianowicie do czynienia z lekkim żartem i delikatną ironią, które zostają wykorzystane jako metody osiągania dystansu do rzeczywistości, ale jednocześnie nie unieważniają ukrytej w niej prawdy.
Sam tytuł wiersza brzmi zabawnie. Rozpacz kojarzy się bowiem zdecydowanie negatywnie, trudno wyobrazić sobie zatem, żeby ktoś chciał napisać odę na jej cześć. Takie paradoksalne połączenie ma tu istotne znaczenie. Odbiera ono powagę kategorii rozpaczy, a ponadto dokonuje jej swoistego oswojenia. Tytułowa rozpacz jest w wierszu Twardowskiego obiektem współczucia. Poeta użala się nad nią i łagodnie pociesza. Zabieg antropomorfizacji przybliża czytelnikowi rozpacz – jawi się ona jako byt, z którym można wejść w jakiś dialog.
Jak zwykle Twardowski buduje wiersz za pomocą paradoksów. Rozpacz jest zatem nazywana „uczciwym potworem”. Sformułowanie to oddaje zarówno negatywną stronę rozpaczy, jak i dociera do jej zalety, którą okazuje się uczciwość, a więc brak zakłamania czy maskowania prawdy. Poeta martwi się, że rozpacz jest obiektem powszechnej dezaprobaty, wszyscy jej dokuczają. Warto zwrócić uwagę, że Twardowski stosuje tu jedną ze swoich ulubionych technik konstruowania utworu, którą Andrzej Sulikowski nazywa „wierszem paralelnym” lub wyliczanką. Poeta wylicza bowiem kolejnych ludzi, którzy odżegnują się od rozpaczy: moralistów, ascetów, lekarzy. Jednocześnie sięga po metaforykę bardzo bliską codzienności – przywołuje obraz kopania, podkładania nogi, dokuczania. Zachowania takie są niedojrzałe, przywodzą na myśl świat dziecięcych gier, dlatego osłabiają autorytet przywołanych kategorii. Wszyscy pragną niejako wyegzorcyzmować rozpacz, nadając jej różne etykietki, grzechu lub choroby (obraz przepisywania proszków).
Tymczasem poeta nie uważa jej za zjawisko patologiczne, wręcz przeciwnie – dostrzega jej istotną funkcję. Gdyby nie istniała rozpacz, człowiek byłby wiecznie i nienaturalnie szczęśliwy, „jak prosię w deszcz”. Stałby się wręcz „nieludzki”. Mowa tu zatem o tym, że na egzystencję człowieka składa się zarówno szczęście, jak i cierpienie, a jedno nie istnieje bez drugiego. Małość, ale też wielkość ludzkiego życia opiera się na umiejętności stawienia czoła rozpaczy. Jest to niejako przygotowanie do chwili ostatecznej, czyli śmierci. Bez rozpaczy istota ludzka byłaby „niedorosła przed śmiercią”.
Twardowski zauważa również, że duchowy ból ma wymiar twórczy, ponieważ prawdziwie dobra sztuka rodzi się z cierpienia.