Wiersz Stanisława Barańczaka „Nn próbuje sobie przypomnieć słowa modlitwy” pochodzi z tomu „Sztuczne oddychanie” wydanego w Londynie w 1978 roku. Mamy tu do czynienia ze swoistym przesileniem w zakresie poetyki autora „Jednym tchem”. Forma tekstu staje się nieco bardziej klasyczna w stosunku do wczesnych utworów Barańczaka. Wiersz operuje wyraźnym podziałem na strofy, a ostra parodia, jak wskazuje Stanisław Burkot, zostaje zastąpiona ironią. Ponadto tematyka społeczno-polityczna zostaje wzbogacona o problematykę egzystencjalną, a nawet metafizyczną.
Mamy tu do czynienia z liryką maski. Bohaterem lirycznym wiersza jest bowiem „Nn” – Barańczak wprowadza tu postać, która z jednej strony staje się figurą dystansu, z drugiej natomiast jest metaforą „szarego człowieka”. „Nn” (łac. non notus) znaczy bowiem tyle co „bezimienny”, ktoś, kogo tożsamość pozostaje nieznana.
Tekst jest stylizowany na Modlitwę Pańską, każda strofa rozpoczyna się od sformułowania: „Ojcze nasz”.Jednocześnie mamy do czynienia z modlitwą niekonwencjonalną, bohater liryczny nie pamięta jej bowiem dokładnie, dlatego uzupełnia tekst swoimi własnymi słowami. Owo zapomnienie modlitwy wskazuje na to, że podmiot nie należy do osób religijnych i od lat nie zwracał się do Boga. Jego prośba do Stwórcy wynika zatem z jakiejś sytuacji granicznej, stanowi desperacki akt poszukiwania ostatniej deski ratunku.
Mamy tu jednak do czynienia z Bogiem bezsilnym i obojętnym – jest On „niemy”, „nie odpowiada na żadne wołanie”, „nic nie wie”, „nie patrzy nawet na ziemię”, a Jego „imienia nikt nawet nie wzywa”. Metafizyczna pustka zostaje skontrastowana z bolesnym pragnieniem Jego obecności w świecie. Okazuje się, że człowiek potrzebuje Boga, niezależnie od swojej kondycji społecznej. Potrzebuje Go „dziewczyna w tandetnym płaszczu” i „mężczyzna (…) schylony nad kotletem”. Absolut staje się bowiem figurą sensu, który niepostrzeżenie wymyka się człowiekowi pogrążonemu we własnej codzienności. Próżnię po boskości wypełnia język codziennej gazety czy dźwięk ulicznych syren, a sam Bóg zostaje zamieniony w puste słowo w „dydaktycznych broszurach”.
Świat przedstawiony w teście Barańczaka emanuje szarością i brakiem nadziei. To świat ludzi skrajnie samotnych, którzy nie mają żadnej głębszej motywacji do życia. Ich egzystencja jest przesiąknięta kłamstwem, hańbą i zdradą. Mowa tu zatem o rzeczywistości Polski Ludowej – szarej i zmuszającej obywateli do nieetycznych działań. Ludzie ci potrzebują Boga, by „się zbudzić”, „by przeżyć”, „by przespać jeszcze jedną noc”. Ideologiczny ateizm okazuje się czymś zabójczym dla społeczeństwa i przyczynia się do destrukcji społecznych więzi.
Tekst Barańczaka ma jednak również nieco szerszy kontekst. Poeta dostrzega mianowicie ogólną konsekwencję świata bez Boga – to rzeczywistość, która traci swoje metafizyczne uzasadnienie, ludzki los zostaje zredukowany do kwestii przypadku, a pojęcie absolutnej prawdy przestaje być zasadne. Człowiek zatem zmierzyć się z przerażającą pustką. Nic dziwnego zatem, że podmiot wiersza wbrew nadziei prosi Boga: „przemów”, „spójrz”, „bądź”.