Wiersz „Zaczarowana dorożka” pochodzi z 1946 roku, po raz pierwszy ukazał się drukiem na łamach „Przekroju”. Poeta zadedykował go żonie: „Natalii – która jest latarnią zaczarowanej dorożki”.
Okoliczności powstania utworu pozwalają traktować go jako dzieło autobiograficzne. Jest to zapis wyjątkowej podróży dorożką po Krakowie. Przyjaciel poety, który był uczestnikiem tej eskapady, tak opisywał zdarzenie:
(…) Pod nocnym lokalem <<Cyganeria>> stała samotna dorożka. Dorożkarz, słysząc nasze śpiewy i głosy, pełne zachwytu nad Krakowem utopionym w nocy letniej, zaprosił nas do swej dryndy, zaciął biczyskiem konika i pozwoliliśmy się mu unieść w krakowski przestwór. I zaczęły się cuda. Dorożkarz miał sumiaste wąsy, nosił melonik na bakier, wszystko przepisowo jak w wodewilu. Galopując przez puste ulice, odwracał się na koźle do nas i mówił wierszem. Autentycznym trzynastozgłoskowcem, z klasyczną cezurą po siódmej zgłosce. Siedzieliśmy zaczarowani. Wiersze brzmiały mniej więcej tak: <<Patrzcie tutaj, przed nami Maryjacka Wieża,/ co otwiera Polakom niebiosa na ścieżaj>>. Jechaliśmy urzeczeni. Konstanty od czasu do czasu kuksał mnie w bok z radości. Mijając plac Wszystkich Świętych, dorożkarz wyrecytował: <<Na prawo mamy ratusz, gdzie w pewnych okresach>>/ siadają miejskie rajce na swoich sedesach. […] Gadam wierszem, co czyni w Polsce już niewielu,/ A najlepiej się gada w nocy na Wawelu!>> Nastąpiła pomiędzy nami sztama. Objęliśmy się w trójkę i gadaliśmy wierszem wszystko, co nam ślina przyniosła na język. O Smoku i Samuelu Zborowskim, o Piłsudskim i panieńskich wiankach, o wyborowej i smutku. Nagle Konstanty złapał mnie mocno za ramię. Odwróciłem się. Koń porzucony samopas pragnąc posilić się trawą pociągnął za sobą dorożkę, wysoko aż na wawelską skarpę. Czarna drynda zniknęła w cieniu rozłożystego kasztana i tylko poczciwy siwek na tle ciemnej skarpy unosił się, jak nam się zdawało, w powietrzu.
— Zaczarowana dorożka! — powiedział półgłosem Konstanty i potem dorzucił: — Zaczarowany koń!
— I ja zaczarowany! — rzekł poważnie dorożkarz i wszyscy roześmieliśmy się ze szczęścia (…).
Jak wynika z zacytowanego fragmentu, „zaczarowany dorożkarz” był postacią autentyczną, znajomym poety. Z innych źródeł wiadomo, że nazywał się Jan Kaczara, nosił charakterystyczny dla swojej profesji czarny melonik, a jego dorożka miała numer 13.
Gałczyński to samo zdarzenie opisuje w sposób poetycki, oddając tajemniczy i fantastyczny nastrój chwili. Powtarzający się niczym refren rytmiczny trzywers: „ZACZAROWANA DOROŻKA/ ZACZAROWANY DOROŻKARZ/ ZACZAROWANY KOŃ”, oddaje stukot końskich kopyt po bruku. Melodię tekstu tworzą też liczne określenia zaczerpnięte z terminologii muzycznej – allegro, allegro sostenuto, allegretto – określające tempo.
Podróż zaczarowaną dorożką sprawia, iż wszystko wokół wydaje się niezwykłe i magiczne. Nie tylko dorożka, dorożkarz i koń, ale całe miasto. Malując obraz zaczarowanego Krakowa, poeta posługuje się: porównaniami („Srebrne dachy Krakowa/ jak „secundum Joannem”), epitetami (gwiazdy i liście duże i małe, noc zielono-szalona) oraz anaforami (nocne). Ciekawym zabiegiem jest też przywołanie całego szeregu szyldów rozświetlających miasto, świadczących o jego różnorodności: „nocne GORSETY KOLUMBIA,/ nocny TRAMWAJ, nocna TRUMNA,/ nocny FRYZJER, nocny RZEŹNIK,/ nocny chór męski CZEŚĆ PIEŚNI”.
Wprowadzenie partii dialogowych i zwrotów do czytelnika zwiększa dynamikę wiersza i podkreśla magię chwili. Wszystko wydaje się snem, w którym elementy realistyczne i fantastyczne łączą się: telefoniczna rozmowa z czarnomistrzem, szyldy reklamowe, historia miłości dziewczyny i marynarza oraz przejażdżka znajomymi ulicami, które w świetle księżyca wydają się zupełnie inne niż za dnia.
Wiersz zawiera charakterystyczne dla poetyki Gałczyńskiego elementy humoru i ironii. Komiczny efekt daje rozmowa z czarnomistrzem, w której zarówno poeta, jak i sławny magik posługują się slangiem, poważnie rozmawiając o możliwości zaczarowania dorożki i konia: „– Serwus, to pan Ben Ali?/ Czy to możliwe z koniem?/– Nie, pana nabujali”. Podobny efekt przynosi zestawienie prozaicznych napisów na szyldach (rzeźnik, parówki z chrzanem, wypychanie ptaków) z baśniową historią miłości. Opowieść o dziewczynie i marynarzu, ujęta wyjątkowo lakonicznie, zawiera typowe elementy historii miłosnej: zakochanie, zdrada, śmierć i połączenie po śmierci.
Baśniowość, magia, fantastyka łączą się więc w tej podróży z codziennością. Zaczarowana dorożka mknie po prawdziwych ulicach, mijając autentyczne napisy, duchy zakochanych przejeżdżają w pobliżu knajpy, gdzie „ogórki w słojach się kiszą”. Czarnomistrz udziela informacji przez telefon, mistrz Onoszko wygłasza fundamentalne prawdy, podczas gdy w tle słychać walc „Zalany słoń”, a zaczarowany koń („Grzywa mu się i ogon bielą,/ wiatr dmucha w grzywę i w biały welon”) ma autentyczne uszy.
W zakończeniu utworu zawarta została myśl, że nasze codzienne życie jest pełne magii oraz cudownych i nadzwyczajnych zdarzeń – wystarczy tylko umieć je dostrzec:
(…) zawsze będzie w każdym mieście,/ zawsze będzie choćby jedna,/ choćby nie wiem jaka biedna:/ ZACZAROWANA DOROŻKA/ ZACZAROWANY DOROŻKARZ/ ZACZAROWANY KOŃ.