„Mieszkańcy” Tuwima to jeden z najbardziej znanych wierszy poety powstały w latach 30. Tekst pochodzi z tomu „Biblia cygańska” (1933) i dobrze obrazuje znaczącą przemianę, jakiej uległa twórczość poety. Od fascynacji tłumem i prostym człowiekiem przechodzi się tu bowiem do wyraźnej niechęci, a nawet wstrętu wobec zbiorowości. Tuwim, jak zaznacza Jerzy Kwiatkowski, jawi się zatem jako mizantrop zniesmaczony niemal całym ludzkim rodzajem.
Mroczny nastrój
Najbardziej uderzającą cechą wiersza jest jego tajemniczy, wręcz mroczny nastrój. Zostaje on wykreowany przede wszystkim za pomocą wielokrotnych powtórzeń słowa „straszny” odmienianego na wszelkie możliwe sposoby. Określenie to przywodzi na myśl opowieści grozy, w których finałem jest zawsze jakieś przerażające wydarzenie. Odbiorca czytając tekst, ma wrażenie narastającego napięcia. Złowrogą atmosferę budują również epitety takie, jak „zgroza zimowa” czy „ciemne mieszkanie”. W konstrukcji przestrzeni na pierwszy plan wysuwają się ciasnota, mrok i zaduch panujące w mieszkaniach bohaterów wiersza. Cechy te ściśle odpowiadają intelektualnemu ograniczeniu opisywanych mieszczan. Mamy tu do czynienia z bohaterem zbiorowym – „mieszkańcami”, którzy stapiają się niejako w jednolitą, bezkształtną masę.
Negatywny portret mieszczan
Mieszczanie z wiersza Tuwima przypominają budzące grozę upiory egzystujące na granicy życia i śmierci. Ów dziwaczny status bohaterów podkreślają słowa podmiotu: „I wszystko widmo. I wszystko fantom.” Każda czynność mieszkańców miejskich kamienic przeradza się w swoją własną karykaturę. Mieszczanie zatem nie mówią, ale „bełkocą i bredzą”, oddają się bezsensownej aktywności wykonywanej tylko dla zabicia czasu: „trochę pochodzą, trochę posiedzą”. Najbardziej jednak znamienną cechą owych bohaterów jest ich pozerstwo. Są to zatem ludzie, którzy chcą uchodzić za eleganckich i obytych:
Sprawdzą godzinę, sprawdzą kieszenie,
Krawacik musną, klapy obciągną
I godnym krokiem z mieszkań – na ziemię
Jednak nawet wychodząc na spacer, który jest okazją do otwarcia na świat i porzucenia ciasnych schematów myślenia, mieszczanie zabierają ze sobą swoje ograniczenia: „I oto idą, zapięci szczelnie”. Owo „szczelne zapięcie” jest nie tylko zwykłą obserwacją na temat wyglądu bohaterów – ubranych w dopięte palta, ale także metaforą postawy mentalnej – odcięcia się od rzeczywistości. Z tego powodu mieszczanie, mimo że obserwują to, co dzieje się dookoła, w gruncie rzeczy nie potrafią wyciągać wniosków:
Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
A patrząc – widzą wszystko oddzielnie
Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo...
Nagromadzenie w tekście wielokropków podkreśla chaos i monotonię życia mieszczan, ich wewnętrzną pustkę. Bohaterowie wiersza wprawdzie czytują gazety, chodzą do kina i do teatru, ale wszystkie te czynności są w ich wykonaniu jałowe. Poeta porównuje głowy mieszczan do nieudanego ciasta „z papierowym zakalcem”.
Dehumanizacja
Bohaterowie wiersza ulegają wyraźnej dehumanizacji. Stają się podobni do zwierząt, na co wskazują określenia takie, jak „łeb”, „morda”, „włażą”. Tuwim demaskuje drobnomieszczańskie wady: ciułactwo, chytrość, a także fałszywą pobożność. Cały przebieg dnia przeciętnego obywatela miasta (od przebudzenia aż po zaśnięcie) jest tu ilustracją potwornego bezsensu i pustki. Życie społeczne nie stanowi już u poety źródła zachwytu, ale wywołuje przerażenie. Nie ma w nim żadnej wartości, ani nadziei. Jak pisze zatem Jerzy Kwiatkowski, dochodzi tu do głosu niemal metafizyczna groza.