„Gmachy” to wiersz Juliana Przybosia pochodzący z tomu „Sponad”(1930). Widać w nim cechy wyraźnie wskazujące na związek poety z programem literackim Awangardy Krakowskiej. W centrum koncepcji poezji znajdowało się tu bowiem potrójne hasło: „miasto-masa-maszyna”. Świat przedstawiony w „Gmachach” jest zgodnie z tą zasadą silnie zurbanizowany. Wyznaczają go elementy typowo miejskiej przestrzeni: ulica oraz poszczególne części budynków: piętra, dachy, mury, cegły.
Ponadto wiersz odznacza się niezwykle precyzyjną i skondensowaną kompozycją. Ukazuje się tu świat w bezruchu, niejako zatrzymany w postaci fotograficznego ujęcia. Ów bezruch zostaje podkreślony w tekście za pomocą całkowitej eliminacji czasowników. W ten sposób wiersz przybiera postać serii kolejnych obrazów, niejako zbliżeń kamery. Utwór jest bardzo silnie nasycony wrażeniami wzrokowymi, operuje niezwykle mocnymi wyobrażeniami kolejnych elementów przestrzeni.
Warto zwrócić uwagę, że poeta buduje w wierszu obraz miasta nowoczesnego i sportretowanego niejako tuż po jego powstaniu. Z tego powodu budynki robią wrażenie niejako „wpółzatrzymanych”, a więc takich, w których jeszcze chwilę wcześniej odbywał się ruch. Spadzistość dachów oddaje się za pomocą metafory „przerwania w skłonie”, zaś mnogość miejskich budowli zostaje podkreślona wyrażeniem „wynikłe ściśle”, kojarzącym się ze ścisłym przyleganiem do siebie. Jednocześnie miasto robi wrażenie solidnej, precyzyjnie zaplanowanej konstrukcji.
Poeta i Budowniczy
Głównym bohaterem wiersza są tytułowe gmachy, a więc miasto postrzegane z różnych perspektyw: dołu, góry, z bliska i z daleka. W tekście pojawiają się jednak również dwie kreacje osobowe: poeta i budowniczy. Poeta zostaje określony za pomocą skondensowanej metafory „wykrzyknik ulicy!”. Rola poety zostaje zatem ściśle określona: ma on być niejako wyrazicielem uczuć wielkich mas, ale także ikoną wszystkiego tego, co uosabia miasto: nowoczesności, cywilizacji, dynamizmu i maksymalnych emocji. Jednocześnie jednak poeta jest kimś na wzór budowniczego gmachu – podobnie jak on planuje bowiem swoją pracę i powołuje do życia niejako nowe wyobrażone światy.
Apoteoza pracy
Okazuje się, że wartość tytułowych gmachów nie wynika jedynie z ich doskonałego kształtu i nowoczesności, ale przede wszystkim w tym, że są one dziełem ludzkich rąk. Wyraża to istotna metafora w wierszu, tytułowe gmachy to bowiem „Góry naładowane trudem człowieczym”. Mamy tu więc do czynienia z apoteozą zbiorowej pracy. Szczególnie znaczące wydają się ostatnie wersy wiersza:
Pomyśleć:
Każda cegła spoczywa na wyjętej dłoni
Chodzi tu o podkreślenie, że gigantyczna konstrukcja gmachu została wzniesiona cegła po cegle przez człowieka. Metafora ta oddaje zatem ogrom ludzkiego, zbiorowego trudu połączonego wspólnym celem.