Utwór pochodzi z II serii „Poezji” Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Ma charakter programowy, odnosi się do roli poezji i zadań poety. Wiersz ma charakter pseudodialogu – podmiot liryczny przytacza zarzuty oponentów i odpowiada na nie zgodnie z programem młodopolskiej poezji.
„Któż nam powróci te lata stracone/ bez wiosennego w wiośnie życia nieba?” – słowa te stanowią klamrę kompozycyjną wiersza, rozpoczynając pierwszą i ostatnią strofę. W tym retorycznym pytaniu zawiera się gorycz pokolenia żyjącego w niewoli. Podmiot liryczny to poeta Młodej Polski, przemawiający w imieniu całej generacji. Kim są jego przeciwnicy, owi „oni”, ci którzy: „Wołają na nas, że w złą idziem stronę”? Adresaci wiersza nie zostali jednoznacznie wskazani, na pewno chodzi jednak o przeciwników modernistycznej, dekadenckiej poezji. Być może mamy tu do czynienia z polemiką z poprzednim pokoleniem twórców, z pozytywistami, głoszącymi potrzebę czynu. Można też odnieść przywołane słowa do młodych zwolenników nietzscheanizmu, sprzeciwiających się słabości. Można wreszcie odczytać je jako zarzut stawiany przez odbiorców poezji, współczesnych czytelników, którzy inaczej postrzegają rolę poety.
Tetmajer rysuje sytuację artysty w okresie Młodej Polski. Młodość swojego pokolenia nazywa „czasem straconym”. W kolejnych strofach ten ton jeszcze się zaostrza. Podmiot liryczny wprost zwraca się do swoich oponentów, stawiając im szereg pytań:
(…) Kto z was policzył te gorzkie godziny/ daremnych pragnień, żrących naszą duszę?/ Kto zmierzył smutku naszego głębiny/ bez dna i brzegu? Kto wie, jakie ducha / niepodległego straszne są katusze,/gdy zerwać swego nie może łańcucha? (…).
Część ta odnosi się przede wszystkim do sfery emocjonalnej i duchowej. Pokolenie młodopolskie pogrążone jest w smutku i cierpieniu. Pragnie wolności, której nie może doświadczy – ma świadomość tego, że walka nie ma szans powodzenia, łańcuchy są zbyt trwałe, a jednak nie sposób się z tym pogodzić. W kolejnych wersach poeta odwołuje się też do stanu umysłu młodych: „Spójrzcie nam w mózgi - - zgryzły je, strawiły/ wrodzone ludziom daremne pragnienia”. Dręczy go poczucie wewnętrznej pustki.
W ostatnich wersach wiersza wyrażone zostaje przekonanie, że owa niemoc jest udziałem nie tylko młodopolskich poetów, ale – paradoksalnie – i tych, którzy ją negują:
(…) Chcecie w nas widzieć dźwignię i obronę,/ żądacie od nas zbawień i pomocy,/ lecz my, z waszego wykarmieni chleba,/ jak wy, nie mamy odwagi i mocy.
Pozytywistyczne idee zostały skompromitowane, okazały się tak samo nierealne jak romantyczne mrzonki. Kolejne pokolenie czuje się w tej sytuacji bezsilne – upadły szanse walki zbrojnej, praca u podstaw nie przyniosła efektów. Kolejne porażki rodzą tylko coraz większy ból istnienia, dotkliwe poczucie bezradności. Poczucie zagubienia i niemoc podkreślają liczne pytania retoryczne. Jest oczywiste, że nikt nie może wrócić straconych lat ani zsumować smutków.
Spór w wierszu Tetmajera dotyczy przede wszystkim roli poezji i poety. Zdaniem poprzedników, oponentów podmiotu lirycznego poeta powinien zbawiać, być dźwignią, obroną, pomocą. Tak właśnie postrzegali swoje zadania romantyczni wieszczowie. Pozytywiści z kolei „krzepili serca”, wyznaczali ludziom właściwe wzorce postępowania.
Poeci młodopolscy skupili się natomiast na sobie. Poddali się dekadenckim nastojom, ich sztuka oderwała się od codzienności, miała służyć wyłącznie celom estetycznym. Jednym z naczelnych haseł epoki było hasło „sztuka dla sztuki”. Obcowanie z dziełem sztuki, kontemplacja piękna miały dawać człowiekowi chwilę wytchnienia od spraw przyziemnych. I nic więcej.