Narodziny polskiej kolędy patriotycznej ściśle wiążą się sytuacją polityczną, w jakiej kraj znalazł się u schyłku XVIII wieku. Od tego czasu kolejnym pokoleniom Polaków w trudnych momentach historycznych (powstania, wojny światowe, czasy PRL-u, stan wojenny) towarzyszyły utwory pisane do melodii znanych kolęd i oddające nastrojowość oraz nadzieje tamtych czasów. Wśród licznych tekstów tego typu znajdują się np. „Polska kolęda” Karola Balińskiego z 1863 r. (do melodii „W żłobie leży”), „Kolęda legionów” Bolesława Pochnarskiego z czasów I wojny światowej (do melodii „W dzień Bożego Narodzenia”) czy napisana w 1942 r. „Kolęda” Mariana Hemara.
Kolędę jako pieśń religijną tematycznie związaną z narodzinami Chrystusa cechuje zazwyczaj radosny nastrój. Taki charakter ma także rzadko dziś wykonywany utwór „W dzień Bożego Narodzenia” pióra nieznanego osiemnastowiecznego autora, do którego melodię skomponował Feliks Szumlański. Ta pogodna w swej wymowie kolęda jest opowieścią o ptakach, które zlatują do stajenki, by swoim świergotem oddać cześć Dzieciątku i sławić cud Jego narodzin.
W tekście Mariana Hemara, który w pierwszych wersach nawiązuje do kolędy „W dzień Bożego Narodzenia”, niewiele pozostaje z tej ogromnej wesołości. Cały utwór zbudowany jest na zasadzie kontrastu – radość wszelkiego stworzenia pozostaje w wyraźnej opozycji do sytuacji, w jakiej znaleźli się Polacy. W tych trudnych wojennych czasach, w okopach II wojny światowej, w obcych stronach niełatwo poddać się wyjątkowej atmosferze Bożego Narodzenia:
(…) twarze u nich niby uśmiechnięte
Ale serca pod uśmiechem ściśnięte
Rozpaczą.
Z wiersza wyłania się obraz betlejemskiej szopki – Dzieciąteczko w żłobie, Matka Boska, wół i osiołek. Wyjątkową atmosferę chwili i miejsca potęguje radosny szczebiot chwalących nowo narodzonego Pana ptaków. Pojawiają się i trzej królowie. Mędrcy, tradycyjnie przedstawiani w pełnym przepychu orszaku, tu jawią się jako strudzeni wędrowcy o zgrabiałych z zimna dłoniach, stając się uosobieniem wojennej zawieruchy, jaka ogarnia odległe strony, z których przybywają. Stają przed Dzieciątkiem odarci ze swej potęgi, z bogactwa, znaczenia – stają jako nędzarze.
W tym kontekście różnie odczytywać można wybrzmiewające głośno Hosanna! Czy jest jeszcze radosną inwokacją, czy nabiera już oryginalnego znaczenia błagalnego okrzyku?
Podmiotowi lirycznemu – wygnańcowi w tym szczególnym dniu, tak mocno związanym z obyczajowością narodu polskiego, towarzyszy dojmująca tęsknota za krajem, owym rajem utraconym, krajem opuszczonym. Może właśnie wspomnienie ojczyzny i nadzieja na powrót pozwalają zatlić się świątecznej iskierce radości i ze wzruszeniem dopełnić wigilijnego obrzędu:
Uśmiechamy się.
Siły ostatkiem.
Już twarze łez się wstydzą
Już oczy przez łzy nie widzą.
Trzęsie się ręka z opłatkiem.