„Nasze życie jest jak wielkie jezioro wolno wypełniające się strumieniem lat. W miarę, jak woda się podnosi, ślady przeszłości znikają pod nią jeden za drugim. Ale wspomnienia zawsze będą wychylać głowę, póki jezioro się nie przepełni” – pisał Alexandre Bisson. Wspomnienia. Gromadzimy je od wczesnego dzieciństwa. Jedne zacierają się w naszej pamięci, inne pozostają w niej żywe mimo upływu lat.
Teksty Bolesława Prusa i Romy Ligockiej poruszają ten sam temat – skupiają się na ludzkiej pamięci i wspomnieniach zaklętych w zwyczajnych przedmiotach. Odmienny sposób mówienia o problemie warunkują gatunki, do których te teksty należą – „Okulary mojej mamy” Ligockiej to felieton charakteryzujący się osobistym tonem, a „Kamizelka” Prusa – nowela, fikcja literacka.
Punktem wyjścia do rozważań o pamięci w obu utworach są przedmioty, które człowiek gromadzi przez całe swoje życie. Prus przyczyn tej pasji kolekcjonerskiej upatruje w ludzkiej skłonności do „zbierania osobliwości kosztowniejszych, lub mniej kosztowanych, na jakie kogo stać”, podkreślając materialną wartość owych reliktów przeszłości. Ligocka natomiast nazywa je „zielskiem przeszłości”, którym mimowolnie obrastamy wraz z upływem lat. Dostrzega jednak ich wartość sentymentalną, choć nie boi się nazwać rzeczy po imieniu – to często przedmioty już bezużyteczne, które straciły swą wartość, balast dźwigany zupełnie niepotrzebnie.
Bohaterowie-narratorzy obu tekstów również obrośli w rzeczy, których wprawdzie już nie potrzebują, ale których jakoś pozbyć się nie potrafią. W „Kamizelce” mowa o dramacie napisanym przez narratora jeszcze w latach szkolnych i o zasuszonych kwiatach, w utworze Ligockiej – o starym paszporcie (świadku odbytych podróży), spłowiałej sukience, efektownych ciżemkach, stosach dokumentów oraz perfumach zmarłej matki, które wciąż intensywnie pachną…
Wśród tych rzeczy jest taka, która ma (właściwie – miała) wartość szczególną. To tytułowe kamizelka i okulary – rzeczy codziennego użytku, zwyczajne, zniszczone, dziś już nieużywane. W utworach pełnią jednak różne funkcje. W tekście Prusa kamizelka jest dominantą kompozycyjną, wokół której zbudowana została fabuła noweli. Dziś to kawałek zużytego sukna, ubranie poplamione, dziurawe, spłowiałe. Zdaje się, nie znaczy nic, a pół rubla, za które narrator je kupił, było i tak wygórowaną ceną. Jednak rola, jaką kamizelka odegrała w życiu pewnego małżeństwa, sprawia, że staje się ona symbolem miłości małżeńskiej, powiernicą ludzkich sekretów, świadkiem wspólnie spędzonych chwil, czułych słów i ciepłych gestów. Ligocka okularom poświęca jedynie cztery zdania. Wspomina pamiątkę, która została po matce – szkła oprawione w pożółkłą, przetartą oprawkę, symbol miłości matczynej.
Zetknięcie z owymi szczególnymi pamiątkami w narratorach obu tekstów budzi smutne wspomnienia. Ów smutek nierozerwalnie związany jest z pamięcią, przedmioty przywodzą bowiem na myśl to, co minęło, zmuszają, by wrócić pamięcią do osób, które odeszły. U Prusa ów smutek jest czymś zewnętrznym. „Smutek ten nie gnieździł się we mnie, ale w mieszkaniu bliskich sąsiadów” – mówi narrator. Przeżywa wzloty i upadki bohaterów, o których opowiada, z kamizelką łączy cudze wspomnienia. Narrator w utworze Ligockiej, którego – ze względu na wpisane w tekst elementy biograficzne – można utożsamić z autorką, ów smutek odczuwa natomiast głęboko w sobie. Śmierć matki była osobistą stratą, dlatego wyznaje: „Nigdy chyba nie odczuwałam równie dojmującego ściśnięcia serca jak na widok tych okularów”.
W obliczu tak emocjonalnego stosunku do przedmiotów, w których zaklęta jest pamięć o zmarłych, dziwi los, jaki stał się ich udziałem. Dla „chorej kamizelczyny” nie ma miejsca w domu narratora. Kiedyś tak pożądana, dziś jest kłopotem, którego dobrze by się pozbyć. Okulary natomiast gdzieś przepadły, gdzie i kiedy – nie wiadomo.
Z obu utworów wyłania się jedna prawda – to nie rzeczy są naszym łącznikiem z przeszłością, bo „naprawdę ważne – jak stwierdza Ligocka – jest tylko to, co przechowujemy w pamięci”. Czasem chciałoby się od wspomnień uciec, bo bolą, bo napawają smutkiem, zakotwiczają w przeszłości, gdy trzeba ruszyć do przodu. Są jednak trwale wpisaną w pamięć częścią nas i trzeba nauczyć się z nimi żyć. A kiedy nie da się zapomnieć, może rzeczywiście warto chociaż spróbować „nie podchodzić zbyt blisko”…