Utwór Leopolda Staffa stanowi bezpośredni zwrot do bliżej nieokreślonego adresata, choć możemy domyślać się, że jest nim tytułowy „wróg” – ktoś, kto nie sprzyja podmiotowi lirycznemu i zadaje mu cierpienie:
Tyś mnie spotwarzył, bracie, tyś proch mi cisnął w oczy
[…]
Tyś mnie zasmucił, bracie, tyś płaszcz mi zdarł na mrozie
[…]
Tyś mnie przestraszył, bracie, twa dłoń mi spichrze pali
Kolejne krzywdy zostają jednak przedstawione na zasadzie antytezy – podmiot wymienia, co uczynił mu wróg, a tymczasem on sam z tego powodu odniósł pewne korzyści, potraktował cierpienie jako otwarcie na nowe możliwości rozumienia swojego życia i doceniania go np.
Tyś mnie ukrzywdził, bracie, tyś zranił moją miłą -
Jam ją pokochał bardziej, twej duszy krwi ubyło.
Im bardziej podmiot ucierpiał, tym bardziej stawał się lepszy, mądrzejszy, pełen uczuć i miłosierdzia. Można by powiedzieć, że wróg wyrządził mu zatem przysługę.
Podmiot nawołuje w wierszu do postawy miłosiernej wobec swoich wrogów – przekonuje, że należy ich kochać i szanować. Jest to postawa bezpośrednio wywodząca się z nauki Pisma Świętego – przywołajmy choćby motyw nadstawienia drugiego policzka, jeśli jesteśmy bici w pierwszy. Według Staffa bardziej cierpi ten kto krzywdę wyrządza niż ten, kto ją otrzymuje. W ostatnim dwuwersie podmiot zachęca „wroga” do wspólnej modlitwy nad jego losem:
Klęknijmy razem, bracie... Mogiła się otwarła -
Módlmy się za twą duszę, co nieszczęśliwie zmarła.
Tym samym podmiot ponownie podkreśla, że powinniśmy się miłować nawzajem, bez względu na różnice jakie nas dzielą. Ta filozofia przypomina naukę św. Franciszka z Asyżu, który nakazywał porzucenie narzekań na zły los i obracania go w dobro.