Artyści Młodej Polski bardzo wyraźnie podkreślali swoją odrębność. Godność i wartość artysty jako człowieka wyrastającego ponad tłum, kreowana była w opozycji do filistra, mieszczucha zajętego sprawami przyziemnymi, niezdolnego do prawdziwego zachwytu nad sztuką.
Termin „filister” wywodzi się z greki, a do polszczyzny trafił za pośrednictwem języka niemieckiego, gdzie Philister oznaczał Filistyna, czyli przedstawiciela ludu niesemickiego uważanego przez Żydów, a więc naród wybrany za wroga, barbarzyńcę, człowieka nieokrzesanego i niewiernego. Z czasem słowo to upowszechniło się jako negatywne określenie współczesnych barbarzyńców – ludzi nieczułych na sztukę. Podobne konotacje znaczeniowe ma słowo kołtun, pierwotnie oznaczające sklejony pęk włosów. Kołtuny nosili chłopi, powstawały głównie z powodu braku higieny skóry głowy i włosów oraz nieustannego noszenia czapki. Ludowy przesąd zakazywał obcinania kołtuna z obawy przed chorobą psychiczną czy ślepotą. Kołtun urósł do rangi symbolu ciemnoty i zacofania. W tym znaczeniu upowszechnił się w modernizmie jako określenie zacofania kulturalnego i ograniczenia intelektualnego mas społecznych.
Ostrej i wnikliwej oceny mieszczańskiej moralności dokonała Gabriela Zapolska w dramacie „Moralność Pani Dulskiej”. Od nazwiska głównej bohaterki zrodził się nawet termin „dulszczyzna” oznaczający zakłamanie, obłudę, dwulicowość. Dulska to przykład typowej mieszczki – chciwej, lubiącej plotki i bardzo dbającej o dobrą opinię – prawda nie ma znaczenia, ważne jest tylko to, co powiedzą inni. Dulska nie ma nic przeciwko temu, by syn romansował ze służącą, dopóki rzecz dzieje się w czterech ścianach domu i dopóki syn nie wywołuje skandalu, żeniąc się z ubogą wiejską dziewczyną. Zapolska wyśmiewa tę hipokryzję, to „pranie brudów w czterech ścianach” – moralność sprowadzoną do kwestii bezrefleksyjnego dbania o pozory.
Podobne zarzuty stawiano filistrom w wierszach i publicystyce. Kołtun, filister to człowiek dbający o pełny brzuch, własną wygodę i dobre imię. W opozycji do wrażliwego artysty jest nieczuły na piękno sztuki, szczególnie nowatorskiej, modernistycznej, symbolicznej i złożonej, której nie jest w stanie rozumieć. Myśli według utartych schematów, powiela stereotypy boi się wszystkiego, co nowe. Kazimierz Przerwa-Tetmajer w wierszu „Evviva l`arte” nie kryje wrogości do „nędznego filistrów narodu”, który tylko „pasie brzuchy”. W opozycji do niego stawia wzniosłego ducha artystów: „My, artyści/ my, którym często na chleb braknie suchy,/ my, do jesiennych tak podobni liści...”. Już samo słownictwo zdradza pogardę dla mieszczuchów, ludzi nieznających prawdziwego życia, zadowalających się zwykłością codziennej egzystencji.
Opozycja artysta – filister obecna jest też w manifestach modernistycznych, m.in. w „Młodej Polsce” Górskiego. Autor z niechęcią wyraża się o odbiorcach pozbawionych wrażliwości, nieczułych na sztukę, nie umiejących jej odczytywać.
Boy-Żeleński stworzył obrazoburczą, bo prześmiewczą „Litanię ku czci PT matrony krakowskiej”, w której zawarł ostrą krytykę zamożnej pseudomecenaski sztuki. W dosadnych słowach poeta wytyka bogatej mieszczce, że chce kupić artystów i dyktować im, co i jak pisać należy. Wydaje jej się, że pieniądze dają jej do tego prawo. Boy-Żeleński nie szczędzi jej przykrych słów:
(…) Ty, obrazie wiedźmy starej,/ Wydarty ze sztychów Goyi -/ Powiedz mi: przez jakie czary/ Jęczymy w niewoli twojej?/ Z jakim czartowskim blekotem/ Omamienie na nas padło,/ Że czynimy czci przedmiotem/ Szpetność, głupotę i sadło? (…).
W kręgu „Zielonego Balonika”, do którego należał Boy-Żeleński, krytyka mieszczańskiej głupoty i obłudy była bardzo częsta i dosadna.
Niechęć artystów do mieszczańskiej obyczajowości przejawiała się także w łamaniu przez nich konwenansów, prowokacyjnym zachowaniu, zwracaniu na siebie uwagi ubiorem i zachowaniem.