Wyobraź sobie, że losy Aliny i Balladyny potoczyły się inaczej. Dokończ opowiadanie, w którym zmienisz historię ich życia. Napisz swoją pracę tak, żeby wykazać, że dobrze znasz „Balladynę” Juliusza Słowackiego.
Zapadł zmierzch. Alina i Balladyna z pełnymi dzbanami malin wróciły do chaty. Wdowa właśnie częstowała księcia świeżo zaparzonym naparem z rumianku. Nadszedł dla niego czas wyboru. Wziął łyk aromatycznego napoju i spojrzał na siostry.
– Panie, wybierz Balladynkę – szeptała staruszka. – O, ile nazbierało, biedactwo! A i siostrze na pewno pomogła.
Kirkor spojrzał na naburmuszoną twarz Balladyny, na pogniecione maliny, potem - w jasne oczy Aliny. Uśmiechnął się i już wiedział, którą z dziewczyn weźmie za żonę.
Ślub był piękny, choć skromny, bo tak życzyła sobie panna młoda. Kirkor był pod wrażeniem jej gospodarności. Zresztą podziwiał w niej wszystko – przymioty charakteru, ale i smukłą kibić, gładkie lica… Razem z młodymi na zamku zamieszkały wdowa i Balladyna, którym Alina chciała zapewnić wygodne życie.
Niedługo młodzi cieszyli się sobą, bo Kirkor wnet ruszył na wojnę, by przywrócić tron prawowitemu władcy – Popielowi III.
Tymczasem Alina oswajała się z obowiązkami pani zamku. Niestety nie mogła liczyć na pomoc matki, bo ta wciąż lamentowała nad smutnym losem starszej córki, która nieustannie na coś się skarżyła. A to łoże było za twarde, a to kolacja nazbyt skromna, a to służka złą suknię naszykowała… Prawda była taka, że dziewczyna dawała upust swoim złym nastrojom, bo, po pierwsze, piekielnie się nudziła (schadzki z Grabcem nie wchodziły w grę – wielkiej pani nie wypada spotykać się z takim prostakiem), po drugie, drżała na myśl o staropanieństwie.
– Pomyślże o siostrze – naciskała wdowa na Alinę.
Z prośbą o pomoc w sprawie Balladyny dziewczyna zwróciła się do jednego z rycerzy swego męża – von Kostryna.
– Zabierz ją na przejażdżkę, zabaw rozmową, obdarz komplementem – poprosiła.
Ponieważ von Kostryn wielkim szacunkiem darzył panią Kirkorową, ochoczo się zgodził. On zyskał damę serca, Balladyna – rozrywkę.
Nudził się również Grabiec. Tęskno mu było za śliczną Balladyną, a smutki topił w gorzałce. Pewnie dlatego w końcu zaakceptował zaloty obślizgłej Goplany i pozwolił łaskawie się adorować. Miał nosa! Nimfa dbała o niego, znosiła jego kaprysy, za jedno dobre słowo gotowa była oddać wszystko. Skierka i Chochlik, wielce niezadowoleni z nowych obowiązków, co rano kładli na progu chaty Grabca jakieś dary. Jednego dnia był to garniec wonnego miodu bartnego, innego – jeżyny. Miał się ochlaptus jak pączek w maśle.
Po trzech miesiącach Kirkor wreszcie wrócił z wojny. Czułym powitaniom nie było końca. Nawet wdowa, widząc, że starsza z córek ma widoki na korzystne zamążpójście, rzadziej biadoliła. Obdarowana przez zięcia krosnem zamknęła się w komnacie, by resztę życia poświęcić tkactwu. Popiel III odzyskał władzę, w kraju zapanował spokój. Ludzie cieszyli się dobrobytem, zadowoleni ze swego szczęśliwego życia. Jeden jedyny Filon błąkał się po okolicy, wypatrując oczy za wymarzoną niewiastą.