Jan Andrzej Morsztyn przeniósł na grunt literatury polskiej wzorce erotyku znane z literatury włoskiej, zwłaszcza z twórczości poetów należących do dworskiego nurtu, tzw. „dolce stil nuovo” („słodki nowy styl”), który opiewał miłość idealną w formie, jaką znamy choćby z Dantego.
Kontynuatorem tej szkoły w epoce baroku stał się Giambattista Marino, który dla twórczości Morsztyna miał szczególnie znaczenie, inspirując w dużej mierze jego styl, ale równocześnie stając się dla polskiego poety niezwykle wdzięcznym „materiałem” do przerabiania i ulepszania.
Marino podporządkował motywy znane z poezji Dantego i Petrarki sferze cielesnej, używając ich do opisu flirtu, zauroczenia, całego zresztą spektrum erotycznych sytuacji lirycznych. Morsztyn wziął więc z jego dorobku przede wszystkim lekkość w ukazywaniu tematyki miłosnej i kontynuuował zwrot w stronę jej cielesnego, zmysłowego wymiaru, któremu służyć miały plastyczne opisy urody kochanki i frywolne nierzadko puenty. Z ducha marinizmu brała się również tematyczna różnorodność obu najważniejszych zbiorów poetyckich – „Kanikuły” oraz „Lutni” – będących raczej swego rodzaju encyklopedią sytuacji erotycznych, aniżeli spójną wewnętrznie opowieścią o jednym konkretnym romansie.
Przykładów marynistycznych inspiracji Morsztyna odnajdujemy w obu tomach sporo, zwłaszcza w lekkich wierszach o wyraźnie erotycznym zabarwieniu, ukrywanym pod płaszczykiem dwuznacznych skojarzeń, jak choćby: „Do pieska” czy „Jabłka”.
W utworze „Oddanie” pojawia się również inny, znamienny dla estetyki Marina aspekt poetyki w postaci iście barokowego bogactwa języka oraz skomplikowanej metaforyki wiersza, którego kunszt wart byłby chyba bardziej wyszukanego tematu niż kobiece wdzięki:
(…) Usta tak w koral ubrane jak z morza
Rumianą rano twarz wynosi zorza;
Oczy tak jasnym blaskiem ziemi świécą,
Jakim się gwiazdy z słońcem nie poszczycą;
Biała płeć mlecznej nie ustąpi drodze
Bez przypraw, które wożą kraje cudze;
Głos, kiedy śpiewasz, tak wdzięczny, że zgoła
Serafickiego przewyższasz anioła (…). [w. 3-10]
Ciekawszym, nieco bardziej wyrafinowanym, elementem poetyki Morsztyna okazał się skomplikowany konceptyzm, który doskonale spełniał swoją podstawową rolę – zaskakiwał, niejednokrotnie szokował, zawsze zaś przewrotnie komentował opisywane zjawiska, nadając im smaku i pogłębionego wymiaru. Jednym z jego znakomitych przykładów stał się wiersz „Niestatek” („[Oczy jak ogień…]”), w którym na zasadzie lustrzanego odbicia podmiot liryczny przedstawia dwie wizje kochanki: jedną wyidealizowaną, istniejącą wtedy, gdy panna „dotrzymuje zgody” i drugą nacechowaną zdecydowanie negatywnie, pojawiającą się przed oczyma bohatera w momencie kłótni z ukochaną.
Koncept był u Morsztyna wykorzystywany również w służbie konwencjonalnego, marynistycznego, a niekiedy nawet madrygałowego ukazania fizycznego piękna ukochanej kobiety, jak również dla uzyskania efektu zaskakującego wyznania miłosnego, które głębiej mogłoby poruszyć emocje przedmiotu jego westchnień. Jednak i tutaj poeta popisywał się często ogromnym kunsztem, jak choćby w utworze „Do tejże”, gdzie atrybuty kochanki przedstawione zostały w antytetycznym szeregu podsumowanym figurą tzw. „versus rapportati” – wyliczeń podmiotów i orzeczeń, których związki składniowe zachodzą na siebie:
Oczy twe nie są oczy, ale słońca jaśnie
Świecące, w których blasku każdy rozum gaśnie;
Usta twe nie są usta, lecz koral rumiany,
Których farbą każdy zmysł zostaje związany (…). [w. 1-4]
W podobnej funkcji koncept pojawił się również m.in. w wierszu Morsztyna „O swej pannie”, gdzie biel skóry adresatki wypowiedzi lirycznej przyrównana zostaje do rozmaitych szlachetnych materiałów po to tylko, aby w finale okazać się przewyższającą je swoim blaskiem.
Podobnych przykładów w „Kanikule” i „Lutni” można znaleźć wiele, zbiory te bowiem w całości – utwór po utworze – zbudowane zostały z zamysłem opisania przynajmniej wybranej grupy z nieskończonego zbioru potencjalnych miłosnych uniesień, porażek, sukcesów i tęsknot. Szokujący koncept, antyteza, paradoks doskonale nadawały się zaś do opisu stanu zakochania, gdyż – zdaniem ich zwolenników – odpowiadały równie szokującej, antytetycznej oraz paradoksalnej ze swojej natury miłości.