W tomie poetyckim „Lutnia” Jan Andrzej Morsztyn zawarł kilka utworów adresowanych „Do panny”. Jednym z nich jest epigramat będący parafrazą wiersza Giambattisty Marina, którego twórczość nierzadko stanowiła inspirację zarówno w sferze tematycznej, formalnej, jak i stylistycznej dla polskiego poety. Włoski wzór ulegał jednak zawsze pod piórem Morsztyna twórczym przeróbkom, które przyczyniły się do przeniesienia tego rodzaju liryki na grunt polski i jej dostosowania do specyficznego stylu autora „Lutni”.
Temat epigramatu „Do panny” stanowi krytyka obojętności dziewczyny, w której podmiot liryczny zdaje się być zakochany. Jak to zwykle u Morsztyna bywa, została ona jednak przeprowadzona w sposób dowcipny i zaskakujący poprzez ujęcie jej w formę konceptu.
Koncept w omawianym utworze realizowany w sonetowym zestawieniu części opisowej wiersza z płynącą z niej refleksją, co narzuca rozbicie utworu na dwie części, nie wyróżnione co prawda graficznie, ale bez trudu rozróżnialne w treści wiersza.
W pierwszych czterech wersach podmiot liryczny opisuje więc domniemaną przez siebie przyczynę obojętności adresatki swojej wypowiedzi:
Na głuche skały, na śnieżyste Tatry,
Których południe nie odkryją wiatry,
Twoja się była matka zapatrzyła,
Kiedy cię, dziecko, szczęśliwie nosiła (…).
W tej części pojawiają się jedynie zjawiska, na które matka adresatki tekstu miała „zapatrzyć się”, kiedy jeszcze nosiła w łonie przyszły obiekt westchnień podmiotu lirycznego. Źródłem tego wyobrażenia są ludowe wierzenia w możliwość przejmowania przez dzieci atrybutów rozmaitych rzeczy, zjawisk i ludzi, które towarzyszą brzemiennym kobietom, czym tłumaczyło się czasami fizyczne podobieństwo pociech do wujków i przyjaciół domu, nie zaś do małżonków młodych matek. Podmiot liryczny nawiązuje więc w żartobliwy sposób do teorii nie mającej żadnych logicznych podstaw, ale używanej (z przymrużeniem oka) dla uzasadnienia podobieństw, których prawdziwego tłumaczenia zainteresowane osoby pragnęły uniknąć.
Na razie nie wiadomo jednak, w jaki sposób owe „głuche skały” i „śnieżyste Tatry” miały wpłynąć na kształtowanie się charakteru dziewczyny – tę tajemnicę objaśnia podmiot liryczny w następnym dwuwersie:
(…) Stąd ci się, na złość sługom twym, dostało
Serce jak skała, a jako śnieg ciało (…).
Wspominany krajobraz górski znajduje swoje odzwierciedlenie w niechętnym ciele i lodowatym sercu pięknej panny. Atrybuty te sprowadzać mają nieszczęście na zakochanych w niej młodzieńców – z jednej strony dziewczyna kusi ich i omamia białością (rozumianą jako piękno i niewinność) swojego ciała, z drugiej zaś – okazuje się nieosiągalna i zimna jak skała, broniąc swoim „sługom” przystępu do cieszenia się jej urokami. Od śniegu wzięło się więc nie tylko alabastrowe lico, ale również nieporuszony chłód dziewczyny:
(…) Lecz bardziej śniegi polubiła stałe,
Stąd jak śnieg serce, zimne ciało białe.
Morsztyn sugeruje dowcipnie, iż upodobanie matki jego wybranki do śniegu przyniosło katastrofalne skutki dla wszystkich konkurentów dziewczyny. Podmiot liryczny zdaje się wobec tego stanu rzeczy zupełnie bezsilny, jedynie w nieco absurdalnych dociekaniach jego przyczyny, budując zmyślne koncepty znajduje rozrywkę; a być może również częściowe ukojenie dla niezaspokojonego pożądania.