"Szkoła – uczy, bawi i morduje"
Młoda zasnęła, przyjąwszy odpowiednią dawkę mleka. Sygnał „Brzuch pełny” najwyraźniej dotarł do mózgu, skoro na aksamitnie gładkiej facjacie zamajaczył szelmowski uśmieszek. Mam godzinkę dla siebie. Zadanie domowe nieodrobione – sprawdziany zostały w szkole. Trudno, co miałam zrobić dziś, zrobię jutro.
Zabieram kawę, tablet (już dawno zrezygnowałam z papierowej prasy, wcale nie z pobudek natury ekologicznej) i moszczę się w fotelu na zalanym słońcem tarasie. Młodą mam w zasięgu wzroku. Biorę głęboki oddech… Co za niefrasobliwość! Błyskawicznie sprawdzam on-line jakość powietrza. Jest nieźle. Oddycham śmielej, ale wciąż nieufnie.
Ulubiony portal. Wiadomości z kraju… Wiadomości ze świata… „Eksplozja i strzelanina w szkole na Krymie. Liczne ofiary”. Robi się branżowo. Tytuł atakuje nachalnie tłustym drukiem i powiększoną czcionką. Otwieram. Czytam.
„Akt terrorystyczny lub masowe morderstwo. Nie żyje co najmniej 19 osób, a ponad 50 jest rannych po ataku na szkołę w Kerczu na Krymie. Rosyjski Komitet Śledczy poinformował, że napastnikiem był 18-letni uczeń szkoły. W budynku znaleziono dwa ładunki wybuchowe.”
Myślę sobie - kolejny młody człowiek, w którym coś pękło. Znów zawiódł system, znów zawiedli dorośli? Znam problem agresji (w łagodniejszym – o ironio! – wydaniu) z własnego podwórka. Piątoklasistki, które obcięły włosy koleżance, bo dostała wyższą ocenę. Dziewięciolatek, który na portalu społecznościowym wylał wiadro pomyj na rówieśnika. Złamany nos – efekt bójki nastolatków w gimnazjum. Szkoła nader często jest areną tragicznych zdarzeń.
W mediach co chwila słychać głos: „Gdzie była szkoła? Gdzie byli nauczyciele?”. Na litość boską! Jeszcze nie zdarzyło się, żebym (ja czy moi koledzy z pracy) nie zareagowała, wiedząc, że któremuś z moich uczniów dzieje się krzywda. Nie przypominam sobie, żeby w program wpisano naukę agresji. Mam za to za sobą niezliczenie wiele zajęć poświęconych tolerancji, kulturze słowa, metodom reagowania na akty przemocy rówieśniczej.
Szukam w artykule informacji o przyczynach ataku. Mam.
„Znajomy napastnika powiedział RBK, że chłopak "nienawidził technikum przez złych nauczycieli, wspominał, że się na nich zemści". Inni uczniowie zwracają uwagę, że napastnik był "bardzo zamknięty w sobie, prawie z nikim nie rozmawiał i dawno usunął swoje profile z portali społecznościowych".
Jak w każdym zawodzie, tak i w nauczycielstwie są lepsi i gorsi fachowcy, wrażliwi ludzie i obojętni „odbębniacze godzin”. Może chłopak miał pecha i trafił na tych gorszych? Może był chory psychicznie? Nie oceniam, bo nie wiem…
Młoda się kręci, widzę jej wzrok wbity we mnie. Bez zbędnych ceregieli odstawiam filiżankę, bez żalu odkładam tablet i pędzę, zanim po aksamitnie gładkiej buzi spłynie pierwsza łza. Przytulę, pocałuję, zabawię. Bardzo chcę mieć pewność, że w tym małym człowieku nigdy nie zbudzą się demony.