Wciąż trudne słowo – tolerancja
Jeszcze nie milkną komentarze po rasistowskim ataku na czarnoskórego zawodnika Jagiellonii Białystok, a już głośno o polsko-romskim konflikcie na południu Polski.
33 lata wcześniej…
Wszystko zaczęło się w październiku w jednym z oświęcimskich lokali. Drobna sprzeczka przerodziła się w bójkę, a ta – w regularny rasistowski atak na tamtejszych Romów. Istnieje hipoteza, że był to konflikt inicjowany przez ówczesne władze, które chciały rozwiązać problem „obcych” w mieście. W efekcie tłum próbował dokonać linczu na uczestniku bójki. Zdewastowano romskie mieszkania, spłonęły samochody. Romowie uciekli przed napastnikami. Na szczęście nikt nie zginął. Oświęcimscy Romowie otrzymali paszporty, wielu z nich wyjechało do Szwecji.
Znowu to samo?
W sierpniu 2013 r. zawrzało w Andrychowie, 30 km od Oświęcimia. Kilkunastoletni Rom zaatakował młodszego chłopaka. Doszło do akcji odwetowych. Rozgorzał konflikt. Atakowali przedstawiciele raz jednej, raz drugiej strony. Na ulicach miasta zrobiło się niebezpiecznie, a media straszyły nagłówkami: „Andrychów. Polsko-romska ustawka”, „Polują na Romów w Andrychowie”, „Nakręcają nagonkę na Romów”.
Gorąco w Internecie
Przez Internet przetoczyła się fala hejtu wymierzonego w przedstawicieli społeczności Romów. Lektura komentarzy pod wrzuconymi do sieci filmikami z Andrychowa powodowała, że włos się na głowie jeżył. Ogrom wulgaryzmów i jawne nawoływanie do samosądu nie pozostawiały wątpliwości, że jeżeli władze nie zareagują, dojdzie tam do tragedii. Do rasistowskiej nagonki wykorzystano także Facebooka. Autorzy antyromskich akcji przekonywali o konieczności „oczyszczenia miasta”.
Dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrze?
Przeprowadzone niedawno przez CBOS badanie „Granice tolerancji – stosunek do wybranych grup mniejszościowych” dowodzi, że jesteśmy wyjątkowo tolerancyjnym narodem. 91% ankietowanych zadeklarowało gotowość zamieszkania w sąsiedztwie przedstawiciela innej rasy lub innej narodowości, 88% mogłoby mieć za sąsiada wyznawcę innej religii. Jak więc tłumaczyć to, co stało się w Andrychowie? Mieszkańcy miasta jako źródło konfliktu wskazują przekazanie Romom przez władze w bezpłatne użytkowanie kamienicy w centrum miasta. Tłumaczą, że otrzymali oni od miasta ogromną pomoc, na którą nie mogą liczyć zwykli podatnicy, a rewanżują się kradzieżami, bójkami i dewastacją posiadanych lokali.
Wyciszanie nastrojów
Konflikt nie służy żadnej ze stron, szkodzi też wizerunkowi miasta. Przed władzami Andrychowa trudne zadanie - muszą przywrócić miastu wizerunek bezpiecznego, przyjaznego miejsca. Łatwo nie będzie. Zajęcia poświęcone tolerancji mają być zorganizowane w andrychowskich szkołach. Mówi się o przeniesieniu Romów do mieszkań z dala od centrum miasta. Policja wdraża program „Zero tolerancji”, a Roman Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce, apeluje do wojewody małopolskiego o ochronę dla andrychowskich Romów. Działania muszą być podjęte natychmiast, aby sytuacja z Oświęcimia się nie powtórzyła.
Do Andrychowa wrócimy za jakiś czas, aby sprawdzić, czy nastąpiło unormowanie polsko-romskich stosunków i czy w mieście znów można czuć się bezpiecznie.