„Treny” Jana Kochanowskiego to bodaj najpopularniejsze polskie dzieło dotyczące problematyki śmierci, utraty ukochanej osoby. Zgodnie z wymogami gatunku, w całym cyklu pojawiają się kolejno wątki: żalu, opłakiwania straty, pochwał zalet zmarłej, pocieszenia i ukojenia bólu (napomnienia).
Jednym z najważniejszych motywów cyklu jest jednak motyw przemiany. „Treny” to bowiem nie tyle opowieść o Urszulce, ile historia rozpaczy jej rodziców (przede wszystkim ojca). To ojciec – i jednocześnie poeta – jawi się jako pierwszoplanowy bohater cyklu trenów.
Czytelnik śledzi wyznania podmiotu lirycznego, jego wielką duchową „podróż” przez kolejne etapy rozpaczy. Kochanowski umiejętnie stopniuje opisywane uczucia. Celnie dobiera kolejne refleksje. Uważny czytelnik dojdzie do wniosku, że większość utworów nie jest efektem poetyckiej improwizacji, ale długotrwałego procesu twórczego.
Poeta opisuje przemianę dokonującą się w jego psychice. Kochanowski – widzący siebie jako humanistę i znawcę ludzkiej egzystencji – musi zmierzyć się z fenomenem śmierci i ludzkiej bezbronności wobec losu. On, który przez całe życie chwalił wartości cnoty (na wzór starożytnych poetów i filozofów), musi po latach zweryfikować swoje poglądy. Poeta i myśliciel, zamiast wyjaśniać i radzić, stawia w trenach kolejne pytania i w większości przypadków nie znajduje na nie odpowiedzi.
Rozliczenie wyznawanych wartości jest – co naturalne – bolesne i surowe. W obliczu śmierci marnieje cnota, traci zalety mądrość, wiedza, postawa stoicka, a nawet wiara w Boga stają się bezużyteczne. Poeta nie ma pewności, dokąd „zawędrowała” dusza córeczki. Czuje się rozczarowany i oszukany, tym bardziej że wcześniej uznawano go za „mistrza” („Teraz mistrzu, sam się lecz” – napomina poetę jego matka). Wystarczyło jedno doświadczenie, by podważyć mozolnie i przez lata budowany światopogląd humanisty:
(…) Nieszczęśliwy ja człowiek, którym lata swoje
Na tym strawił, żebych był ujźrzał progi twoje!
Terazem nagle z stopniów ostatnich zrzucony
I między insze, jeden z wiela, policzony (Tren IX).
Ból i cierpienie – wspólne przecież całemu rodowi ludzkiemu – zrównują wielkiego poetę z innymi ludźmi. Cierpienie przypomina o człowieczeństwie, czyli (także) o słabości i niepewności dalszego losu. Te prawdy przekazuje poecie matka, pojawiająca się w finałowym „Śnie”. Jej monolog przypomina o nadziei, konieczności znoszenia tego, co „ludzkie” i pokorze wobec losu.