Główni bohaterowie „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza od czasu oddzielenia się od rodziców i porwania z Port Saidu przemierzyli znaczną część kontynentu afrykańskiego. W trakcie swojej podróży przeżyli wiele przygód, które często wymagały od nich dużej odwagi, determinacji oraz wytrwałości. Jedną z najciekawszych, a nawet wzruszających, była ta, w której Staś i Nel znaleźli słonia uwięzionego w wąwozie.
Olbrzymie zwierzę nie mogło wyjść z zagłębienia, gdyż jedyna droga przysłonięta było olbrzymim głazem. Najpewniej niebawem umarłoby ono z głodu – Staś chciał ukrócić cierpienie słonia strzałem z broni myśliwskiej. Wrażliwa Nel zbuntowała się jednak słysząc plan młodzieńca. Za wszelką cenę pragnęła uratować Kinga, bo tak bohaterowie nazwali słonia, przed śmiercią.
Początkowo mali podróżnicy bali się zwierzęcia. Karmiąc je, zbliżali się na bezpieczną odległość i wrzucali owoce do wąwozu. Wkrótce w głowie syna polskiego inżyniera narodził się pomysł, jak wydostać słonia z ogromnej dziury. W tym celu wykorzystał dynamit otrzymany od Lindego. Wysadziwszy blokujący przejście głaz, Staś otworzył Kingowi drogę na wolność. Wbrew oczekiwaniom potężne zwierzę nie uciekło, ale powoli zbliżyło się do pary bohaterów i przyjaźnie pohuśtało Nel na swojej trąbie ku wielkiej radości dziewczynki.
Słoń, jak wiadomo, jest wielkim i dość niebezpiecznym stworzeniem. Z pewnością może budzić lęk człowieka. Jednak dzięki cierpliwości i wytrwałości młodym bohaterom udało się bezpiecznie do niego zbliżyć i uratować go przed pewną śmiercią. Swoim działaniem Staś i Nel zapewnili sobie wdzięczność zwierzęcia. Ich dobroć zaowocowała pozytywnym nastawieniem Kinga, który – po swojemu – był im na pewno wdzięczny. To właśnie dzięki jego pomocy bohaterowie mogli przemieszczać się znacznie szybciej po Afryce, mając u boku potężnego przyjaciela.