„Pan Wołodyjowski” to ostatnia część „Trylogii” Henryka Sienkiewicza, w której ukazana została historia XVII-wiecznej Rzeczpospolitej. Tym razem autor odwołuje się do wydarzeń z okresu od 1668 do 1673 – abdykacji Jana Kazimierza, wyboru Michała Wiśniowieckiego oraz wojny polsko-tureckiej. Najwięcej miejsca zajmuje jednak w dziele opowieść o losach jednego z najwspanialszych żołnierzy Rzeczpospolitej – Michała Wołodyjowskiego.
Streszczenie „Pana Wołodyjowskiego”
Dzieło Henryka Sienkiewicza rozpoczyna się smutnym wydarzeniem. Jeszcze na kartach „Potopu” autor opisał zaręczyny małego rycerza z Anusią Borzobohatą. Szczęście pary nie trwało długo – pewnego dnia kobieta dostała gorączki i zmarła. Wiadomość tę przyniósł Kmicicom Charłamp, który szukał sposobu, by pomóc Wołodyjowskiemu. Kmicic pozostawił Lubicz pod opieką Oleńki i postanowił udać się do przyjaciela, by go pocieszyć. Po drodze zawitał do Skrzetuskich, z którymi przebywał osiemdziesięcioletni już Zagłoba. Gdy stary szlachcic usłyszał przykre wieści, pogrążył się w rozpaczy. Następnie nakazał Kmicicowi powrócić do siebie, a sam postanowił zająć się Wołodyjowskim, który był dla niego jak syn.
W czasie podróży do przyjaciela Zagłoba spotkał Ketlinga, z którym postanowili nie dopuścić do oddania korony Bogusławowi Radziwiłłowi (pragnął on wziąć udział w elekcji). W utarczce słownej górą okazuje się stary szlachcic (co bardzo zaimponowało Janowi Sobieskiemu). Zagłoba usłyszał także, że zdruzgotany Wołodyjowski postanowił wstąpić do zakonu kamedułów. W głowie szczwanego mężczyzny narodził się sprytny plan.
Następnego dnia miało miejsce spotkanie Wołodyjowskiego z bratem Jerzym. Zagłoba w żaden sposób nie odciągał go od życia klasztornego, lecz zaklinał go tylko, by na kilka dni odwiedził ciężko chorego Ketlinga. Były żołnierz zgodził się bez wahania. Jego zdziwienie było olbrzymie, gdy zobaczył, że przyjaciel wcale nie cierpi, a wizytę złożyli mu ludzie życzliwi Wołodyjowskiemu – w tym hetman Jan Sobieski, który skłonił mężczyznę do ponownego podjęcia służby ojczyźnie.
Wkrótce Ketling zmuszony był wyjechać w odwiedziny do chorego wuja. Mężczyzna poprosił Zagłobę i Wołodyjowskiego, by opiekowali się jego dworem. Wizytę złożyła im siostra Michała – żona stolnika latyczowskiego, która opiekowała się dwiema powabnymi niewiastami: Krystyną Drohojewską i Basią Jeziorkowską (ta ostatnia szczególnie przypadła do gustu Zagłobie, pragnącemu wyswatać ją z Wołodyjowskim). Niebawem niezrównany szermierz zaczął udzielać lekcji zawadiackiej i pełnej życia kobiecie. Jego zainteresowanie zwracało się jednak bardziej ku Krzysi.
We dworze pojawił się pan Nowowiejski, który przywiózł od hetmana rozkazy zobowiązujące Wołodyjowskiego do pojawienia się przed obliczem Sobieskiego. Młody żołnierz zainteresował się też uroczą Basią i prędko zaczął opowiadać jej wspaniałe historie. Oddany ojczyźnie pan Michał udał się do dowódcy, a ten zaproponował mu objęcie chorągwi Ruszyca (sam Ruszyc miał zostać wysłany na Krym). Mężczyzna zgodził się i dodał, że może wyruszyć za 2 tygodnie. Po przybyciu do dworu Ketlinga Wołodyjowski oznajmił zgromadzonym swoje zamiary. Na wieść o nich najbardziej posmutniała Basia.
Kolejne dni pobytu w majątku przyjaciela upłynęły małemu rycerzowi głównie na spędzaniu czasu z Krzysią (w czasie kuligu złożyli sobie nawet śluby wierności). Jeziorkowska znalazła adoratora w osobie Nowowiejskiego, jednak skrycie podkochiwała się w panu Michale.
Gdy Wołodyjowski wyjechał służyć ojczyźnie, z Kurlandii powrócił Ketling. Żołnierz pochodzący ze Szkocji prędko zakochał się w Drohojewskiej, która odwzajemniła jego uczucie, wciąż jednak dręczyły ją wyrzuty sumienia, toteż w czasie wyznania złożonego jej przez Ketlinga w jednym z warszawskich kościołów powiedziała mu, że „nigdy nie będzie jego”. Sytuacja bardzo szybko stała się niezwykle zawiła. Ketling chciał powrócić do Szkocji, Krzysia rozważała wstąpienie do zakonu, Basia wciąż kochała Wołodyjowskiego, który przebywał teraz daleko. Nad wszystkim próbował czuwać Zagłoba, lecz pogmatwana sytuacja zupełnie wymknęła się spod kontroli.
Wiosną do majątku Ketlinga powrócił Wołodyjowski (odbywała się elekcja). Powoli cała sytuacja zaczęła się wyjaśniać. Mały rycerz usłyszawszy, że Ketling uwodził pannę Krysię, postanowił zemścić się na nim. Prędko wsiadł na koń i ruszył do Warszawy. Dworek ogarnęły zmieszanie i strach. Nikt nie wiedział, co może się wydarzyć. Wszyscy rozpoczęli już pakowanie, gdy następnego wieczora w drzwiach stanęli Ketling i Wołodyjowski. Mały rycerz pobłogosławił uczucie Drohojewskiej i przyjaciela, woląc cierpieć z samotności, niż mieć na sumieniu ich miłość. Następnie zobaczył płaczącą Basię, która wyznała mu swoje gorące uczucie. Żołnierz pojął, że zawadiacka kobieta (nazywana przez Zagłobę „hajduczkiem”) wywarła na nim już z początku dobre wrażenie i postanowił się jej oświadczyć.
Od opisanych wydarzeń minęły 4 lata. Państwo Wołodyjowscy żyli w szczęściu i oczekiwali potomka. Osiedlili się oni pod Kamieńcem, gdzie mały rycerz odbudował zniszczone wioski i otoczył je należytą opieką. W 1671 r. do Sokołowa przybył Zagłoba wiozący ze sobą hetmańskie rozkazy. Główny bohater zobowiązany był objąć komendę w Chreptiowie (miał bronić granic przed atakami Tatarów). Wkrótce do mężczyzny dołączyli jego ukochana oraz oddany przyjaciel, Zagłoba.
W Chreptiowie pojawił się także Azja Mellechowicz – człowiek groźny, małomówny i tajemniczy, lecz służący Rzeczpospolitej (za swoje zasługi otrzymał nawet tytuł setnika). Podczas podróży (to właśnie on eskortował żonę pułkownika) mężczyzna uległ wypadkowi i został ciężko ranny w głowę. Do zdrowia powracał powoli, a swoją opieką otoczyła go Basieńka. Kobietę polubili wszyscy żołnierze, widząc w niej twardy charakter i wielką siłę woli.
Jesienią żołnierze pojmali Halima Tatara Lipkowskiego – zdrajcę, który przeszedł na stronę Tatarów. Znaleziono przy nim list do Azji, by pomógł żołnierzom w realizacji ich planu. Mellechowicz podejrzewany był o zdradę, lecz szybko wytłumaczył Polakom, że na tym właśnie polega jego misja: ma on wniknąć w szeregi wojsk znajdujących się pod komendą tatarską i ponownie spróbować przeciągnąć je na stronę polską (miał przy sobie listy potwierdzające te słowa). Mimo tego Zagłoba nadal patrzył na niego jak na zdrajcę.
Wkrótce w okolicy zaczęły pojawiać się niewielkie oddziały szukające łatwych łupów. Doszło do starcia na Jurkowym Polu, gdzie wojska polskie bezlitośnie wyrżnęły Tatarów (ranna została Basia, która spadła z konia, a życie uratował jej Azja).
Po pewnym czasie do Chreptiowa przybyli goście – podstoli nowogrodzki Bogusz oraz pani Boska. Mężczyzna zaręczył Wołodyjowskiemu, że Azja jest człowiekiem godnym zaufania, a kobieta prosiła, by pomógł jej w wykupie od Tatarów jej męża. Niebawem pojawił się również pan Nowowiejski (ojciec pojawiającego się wcześniej żołnierza) z córką Ewą. W Azji rozpoznał on chłopca, którego znalazł niegdyś na stepie i przyjął do siebie. Kiedy ten zaczął zalecać się do Ewy, wypędził go. Azja początkowo zaprzeczał słowom Nowowiejskiego, jednak wkrótce ukazał tatuaż w kształcie ryb na swojej klatce piersiowej i przyznał się, że oto on – Azja Tuhaj-bejowicz. Wołodyjowski nie zgodził się na oddanie mężczyzny Nowowiejskiemu, gdyż był on teraz sługą hetmana. W dodatku Basia chciała doprowadzić do ponownego związania się Ewy z wciąż kochanym przez nią mężczyzną.
Syn Tuhaj-beja był człowiekiem niezwykle groźnym. Ze względu na pamięć o swoim ojcu cieszył się olbrzymim szacunkiem pośród Tatarów, którzy gotowi byli pójść za nim wszędzie. Miał on wielkie plany, by przeciągnąć na stronę polską liczne oddziały tatarskie i walczyć z nimi przeciw sułtanowi. Hetman nie przystał jednak na jego propozycję, co tak rozsierdziło ambitnego młodzieńca, że postanowił przejść na stronę nieprzyjaciela. W czasie wyprawy do Raszkowa porwał żonę Wołodyjowskiego, lecz tej udało się uciec – uderzyła go wcześniej kolbą pistoletu. Odzyskawszy przytomność, Azja wpadł w wielki gniew. Kazał zamordować starego Nowowiejskiego, a porwane przez swoich żołnierzy kobiety oddał im w posiadanie (były wśród nich Ewa Nowowiejska oraz Zosia Boska, którą miał poślubić Nowowiejski).
Pani pułkownikowa po długiej i niezwykle wyczerpującej ucieczce dotarła do Chreptiowa. Ostatkiem sił oznajmiła, że Azja to zdrajca, po czym padła. Dzięki starannej opiece, jaką ją otoczono, kobieta stopniowo odzyskiwała siły. Aby podziękować Bogu za ten cud, Wołodyjowski postanowił zbudować niewielki kościółek.
Wkrótce do Chreptiowa przybyli państwo Ketlingowie. Sytuacja polityczna stawała się coraz trudniejsza, więc Wołodyjowski chciał, by ich żony udały się wraz z Zagłobą do Skrzetuskich, lecz kobiety stanowczo odmówiły. Wojska sułtana już zbierały się, by wyruszyć na Rzeczpospolitą, toteż pułkownik wysłał posłańca z wieścią do hetmana, by ten pozwolił mu wyruszyć w pole. Spotkał się jednak z odpowiedzi odmowną – dowódca nakazał mu bronić twierdzy w Kamieńcu Podolskim (walka w polu nie miałaby większego sensu, gdyż potęgę wroga szacowano na ok. 300000).
Chan wyruszył na Rzeczpospolitą z siłą 50000 żołnierzy i sporą artylerią. Znaczącą rolę w jego armii pełnił Azja, którego powitano serdecznie i obdarzono wielką estymą. Otrzymał także oddział, którym miał dowodzić w czasie wojny z Polakami.
W obliczu narastającego zagrożenia i trudnej sytuacji Rzeczpospolitej (wyniszczenie wojnami, pusty skarb, brak wyszkolonych żołnierzy) Wołodyjowski tylko utwierdzał się w przekonaniu, że twierdza w Kamieńcu Podolskim nie będzie w stanie długo opierać się nieprzyjacielowi. Wiedział jednak, że przysiągł bronić jej aż do śmierci i miał zamiar zrealizować swój zamiar.
Do Wołodyjowskiego przybył młody Nowowiejski. Miał otrzymać niewielki oddział ludzi, by rozejrzeć się po okolicy. Po utracie ukochanej mężczyzna bardzo się zmienił – zmizerniał do tego stopnia, że trudno było go poznać. Wraz z żołnierzami udał się do Raszkowa, po drodze odebrał jeszcze posiłki w Jampolu. Okolica była opustoszała, gdyż najazdu nieprzyjaciela można było spodziewać się w każdej chwili. Nowowiejski po odpoczynku zarządził przeprawę przez Dniestr i udanie się na tereny wroga. Żołnierze dziwili się jego postępowaniu, gdyż było ich tylko 300. Bohaterem kierowała nadzieja na odszukanie ukochanej i siostry. Dzielnie poruszał się on po stepach, mordując napotkanych Tatarów. W końcu natrafił na niewielki oddział żołnierzy Azji, których bezlitośnie rozgromił. Wcześniej dowiedział się jednak, iż jego ukochana i siostra zostały sprzedane i najpewniej przebywają gdzieś na południu. Luśnię i Nowowiejskiego ogarnęła taka wściekłość, że uderzyli na obóz Azji (ok. 2000 żołnierzy) i wymordowali wszystkich, biorąc zdrajcę do niewoli. Następnie ukarano go w Raszkowie, gdzie niegdyś dokonał masakry. Nabito mężczyznę na pal, wyłupiono mu oko i podpalono wniesione do góry ręce, czyniąc z niego żywą pochodnię.
Nadszedł czas wyprawy Wołodyjowskiego do Kamieńca. Przebywający w jego otoczeniu Nowowiejski zachowywał się coraz dziwniej, często mówiąc zupełnie od rzeczy. Basia miała zatrzymać się w klasztorze, gdzie na czas bitwy przebywało wiele kobiet (między innymi żona Ketlinga). Właśnie w tym miejscu Nowowiejski spadł z konia, a medyk stwierdził u niego chorobę psychiczną spowodowaną przebytymi tragediami.
W czasie mszy świętej Wołodyjowski i Ketling przysięgli, że prędzej zginą, niż oddadzą Kamieniec Turkom. Bardzo bolesną sceną jest pożegnanie Michała z ukochaną Basią. Żołnierz powiedział jej, że w podzięce za jej wyzdrowienie obiecał zbudować kościółek, ale czuje, że musi zrobić coś większego.
Wojska nieprzyjaciela znalazły się pod Żwańcem. Zamek był za słaby, by mógł skutecznie stawiać im opór, więc Wołodyjowski, przybywszy z odsieczą, zarządził opuszczenie go i skoncentrowanie sił w Kamieńcu. Chociaż sytuacja stawała się coraz trudniejsza, wierny obrońca Rzeczpospolitej nie mógł przestać myśleć o swojej ukochanej. Pewnego razu zakradł się do klasztoru, gdzie spędził z nią noc.
Wkrótce doszło do większego starcia w polu – Wołodyjowski stanął ze swoimi oddziałami naprzeciw niewielkich sił nieprzyjaciela. Udało mu się je pokonać i przepędzić, co nie zmieniło jednak faktu, iż przybycie liczniejszych wojsk było tylko kwestią czasu.
W końcu pojawiła się armia chana, która rozłożyła się pod zamkiem. Nie podjęto decyzji o szybkim szturmie, skłaniając się raczej ku długiemu oblężeniu. Sytuacja zaczęła stawać się trudna, gdyż siły Wołodyjowskiego były niewystarczające do obrony zamku. Pewnej nocy odwiedziła go Baśka w towarzystwie Zagłoby i Piętki – Wołodyjowski starał się przygotować ją na najgorsze. Wiedział już, że najpewniej przyjdzie mu zginąć.
Nowy zamek szybko wysadzono, by ubiec nieprzyjaciela, który zaczął go już podminowywać. Całe siły skoncentrowano więc w starej fortecy. Obrona trwała nadal, pomimo coraz większego wyczerpania. W końcu przychodzi wiadomość o oddaniu Turkom Kamieńca Podolskiego, co wprawia polskich żołnierzy w osłupienie. Ketling i Wołodyjowski postanowili dokonać życia w tych murach, byle tylko nie złamać danej przysięgi. Wkrótce wysadzili się oni w twierdzy, której mieli bronić za wszelką cenę.
Pogrzeb Wołodyjowskiego odbył się w stanisławowskim kościele. Najbardziej rozpaczała, rzecz jasna, Basia. Na wspomnienie o szlachetnym obrońcy Rzeczpospolitej wszyscy żołnierze zanieśli się płaczem, a hetman Sobieski pogrążył się w głębokiej modlitwie za jego duszę.
Epilog
Rok od upadku Kamieńca Jan Sobieski zgromadził liczącą 30000 żołnierzy armię i udał się na wojnę z Turkami. Po jego stronie stanęli wszyscy najważniejsi dowódcy, szlachcice i magnaci (w dużej mierze wynikało to z upokorzenia Polski, jakim był traktat w Buczaczu). Do bitwy doszło 11 listopada 1683 r., chociaż pierwsze działania rozpoczęto już kilka dni wcześniej. Bitwa okazała się wspaniałym triumfem Rzeczpospolitej, okupionym niewielkimi stratami. Wzięli w niej udział: Nowowiejski (zabił dowódcę janczarów), Motowidło i Muszalski – żołnierze z Chreptiowa. Wszyscy oni zginęli jako obrońcy ojczyzny.
Po zwycięstwie radości nie było końca. Szczęśliwa szlachta uznała wielkie zasługi Jana Sobieskiego i uczciła wspaniałego dowódcę okrzykami: „Vivat Joannes Victor!”.