Po rozwiązaniu PLAN-u (Polskiej Ludowej Akcji Niepodległościowej) bohaterowie „Kamieni na szaniec” znaleźli się w służbie Małego Sabotażu. Pojęcie to odnosi się do akcji organizowanych w celu osłabiania pozycji okupanta, głównie poprzez ośmieszanie go, ciągłe sygnalizowanie istnienia oporu, umacnianie ducha patriotycznego oraz paraliżowanie działań niemieckich punktów usługowych i instytucji. Nierzadko wymierzano sprawiedliwość ludziom bratającym się z okupantem. Jednak w przeciwieństwie do akcji dywersyjnych, chodziło tutaj przede wszystkim o dobitne zasygnalizowanie braku akceptacji dla określonych działań (np. oblewania odzieży żrącym płynem itp.).
Problem z fotografami
Pierwsze zadanie, jakiego podjęli się bohaterowie dzieła Aleksandra Kamińskiego, dotyczyło wymierzenia sprawiedliwości warszawskim fotografom, którzy na swoich wystawach prezentowali zdjęcia niemieckich żołnierzy. Ich zachowanie odbierano jako demoralizujące miejscową ludność oraz umacniające pozycję okupanta. Początkowo prowadzących swoje przedsiębiorstwa ostrzeżono drogą listowną, lecz jedynie nieliczni zdecydowali się na usunięcie nieakceptowanych zdjęć. Zaistniała więc konieczność dania im nauczki.
Zadanie to nie było łatwe, ponieważ w okresie tym Warszawa nie znała jeszcze aktów sprzeciwu, a wybicie szyby na ruchliwej ulicy równoznaczne było ze skoncentrowaniem na sobie uwagi przechodniów. Wyznaczeni do misji przez długi czas planowali kolejne posunięcia i zastanawiali się nad najlepszym sposobem wykonania powierzonych obowiązków. Na pierwsze miejsce w działaniach wysunął się tutaj Alek, który korzystał ze swojego roweru. Chłopak wkładał do kieszeni sporą ilość żelaza i rzucał nim w witryny. Później zaczął wykorzystywać huk tramwajów, by rzucać masywnymi nakrętkami wtedy, gdy akurat przejeżdżały obok niego. Huk był wtedy zagłuszany.
Akcja wybijania szyb wystawowych trwała przez kilka tygodni. Przyniosła bardzo wymierne skutki – prędko z ulic Warszawy zniknęły zdjęcia niemieckich żołnierzy.
„Tylko świnie siedzą w kinie”
Druga akcja Małego Sabotażu, którą prowadzono równolegle do działań wymierzonych w fotografów, miała zniechęcić Polaków do pojawiania się w kinach na niemieckich produkcjach, często bardzo propagandowych. Rozpoczęto od metody bardzo prostej – na murach wypisywano slogan „Tylko świnie siedzą w kinie”. W tych działaniach szczególnym opanowaniem wykazywał się Rudy (pisanie na murze wymagało stalowych nerwów). Jego największym osiągnięciem było umieszczenie tekstu na ul. Rakowickiej, gdzie znajdowały się koszary lotnicze. W dodatku ozdobił go bardzo wymownym rysunkiem.
Później wydawano stosowne ulotki adresowane do młodych ludzi, wywieszano parodystyczne ogłoszenia, w których sam naczelnik propagandy – Ohienbusch – zachęcał Polaków do odwiedzania kin, gdyż finansowana jest z nich armia niemiecka. Wielokrotnie gazowano nawet sale kinowe, by wypędzać z nich ludzi. Wszystko to nie przynosiło jednak efektu.
Któregoś dnia Wawrowi z pomocą przyszli hitlerowcy, organizując łapankę w kinach. Jednak i po tym zdarzeniu ludzie często chodzili na projekcje (narrator nazywa widzów „poślednim ludkiem”, jednak oddaje im sprawiedliwość, że na widok intensywnej propagandy niemieckiej tupali i gwizdali).
Restaurator Paprocki
Paprocki prowadził restaurację przy ulicy Madalińskiego. Nie wstydził się tego, iż pośredniczy w prenumeracie pisma „Der Sturmer” (jednego z najbardziej agresywnych periodyków niemieckich). Chętnym oferował także dostęp do innych periodyków. W końcu dowództwo Wawra podjęło decyzję, że mężczyznę trzeba „wykończyć”. Zadania podjęli się Alek