Obrona Jasnej Góry została opisana w II tomie „Potopu”. Sienkiewicz przedstawił ją w sposób mocno zbeletryzowany, wyolbrzymiając niektóre fakty i dodając wydarzeniu dramatyzmu.
Jedną z najważniejszych postaci jest tu Andrzej Kmicic – bohater wykreowany przez Sienkiewicza (historycy twierdzą, że jego pierwowzór znajdował się w czasie oblężenia w zupełnie innej części Rzeczpospolitej). Dzięki udziałowi w tym sukcesie militarnym Kmicic mógł udowodnić, że nie jest zdrajcą, a w służbie Radziwiłła znalazł się dlatego, ponieważ został przez niego oszukany.
Opis obrony Jasnej Góry w „Potopie”
![]() |
January Suchodolski „Obrona Jasnej Góry” |
Babinicz przybył do Częstochowy jeszcze zanim pojawili się pod jej murami Szwedzi. Przyniósł wieści o tym, że podsłuchał, jak Skandynawowie planowali atak. Jako że zakonnicy odnosili się do niego nieufnie, Kmicic dał im do zrozumienia, że nie przybywa po skarby i klejnoty, lecz aby bronić ojczyzny. Zanim doszło do oblężenie, postanowił jeszcze wyspowiadać się u przeora – ojca Kordeckiego.
Następnego dnia zakonnicy zarządzili, by dokonano przeglądu murów i niezbędnych umocnień. Najważniejszą rolę odegrał wówczas ojciec Kordecki, który nie tylko obchodził fortyfikacje, ale także odprawiał liczne nabożeństwa oraz rozmawiał z miejscowymi wieśniakami. Równolegle starał się zapewnić obrońcom, jeśli stałoby się to konieczne, posiłki.
Wśród Szwedów nastroje były mieszane. Nieco obawiali się oblężenia, a generał Miller uważał częstochowskich zakonników niemal za magików. Skandynawowie pod Jasną Gorę przywiedli olbrzymią armię – niemal 9000 żołnierzy oraz 19 dział.
W dzień przybycia wojsk nieprzyjaciela ojciec Kordecki odprawiał procesję, błogosławiąc ludzi i armie. Około godziny drugiej na horyzoncie zaobserwowano szwedzkie wojska. Zgromadzonych ogarnął lęk, lecz przeor wykrzyknął: „Bracia, radujmy sie! godzina zwycięstw i cudów sie zbliża!”.
Gdy oddziały Milera znalazły się pod samymi murami świątyni, służący w nich Finowie gwałtownie zaatakowali chłopską ludność mieszkającą w Częstochówce. Widząc ich okrutne postępowanie, obrońcy rozpoczęli ostrzał. Skoro przepędzono już prosty lud, w interesie obrońców leżało zniszczenie wszelkiej infrastruktury, jaka mogła okazać się pomocna dla nieprzyjaciela.
Już pierwszego dnia działa jasnogórskie wyrządziły Szwedom wielkie szkody. Później zawieszono ogień, a Skandynawowie zaczęli czynić niezbędne przygotowania. Po świcie to właśnie nieprzyjaciel rozpoczął od strzałów armatnich. Wydawało się, że klasztor zniknie zasypany kulami i ówczesnymi granatami. Wielkie było zdziwienie wrogów, gdy spostrzegli, iż świątynia stoi jak stała i dobiega z niej „Bogurodzica”.
Pośród obrońców szczególnymi zdolnościami wyróżniał się Kmicic, który celnymi strzałami uciszał szwedzkie działa. Odwagą wykazał się także wówczas, gdy przejął wrogi granat i wyciągnął z niego tuleję.
Pod Jasną Górą wciąż odzywały się kolejne salwy armatnie, co jednak nie przeszkadzało zakonnikom prowadzić pertraktacje. Wciąż oczekiwali na surową zimę i liczyli na nadejście posiłków. Szwedzi przysyłali posłów, lecz w żaden sposób nie mogli skłonić zakonników do poddania się. Nawet królewski rozkaz zajęcia Częstochowy nie pomógł, ponieważ zakonnicy prędko wykazali, że miasto to nie jest Jasną Górą.
Dnia 21 listopada (Ofiarowanie NMP) mnisi jeszcze raz wysłali list odmowny, co rozsierdziło przeciwników, którzy zaatakowali ze zdwojoną siłą. Chociaż ich atak zaczął powodować większe szkody, obrońcy radzili sobie dzielnie, łącząc siły ku ratowaniu Jasnej Góry. Z wieży znowu popłynęła pieśń, która dodała otuchy Polakom i nieco nadwyrężyła morale Szwedów. Walczono niemal przez całą noc, a straty po stronie nieprzyjaciela były naprawdę znaczne. Klasztor dzięki heroicznej postawie obrońców niemal nie ucierpiał.
Następnej nocy Kmicic wpadł na doskonały pomysł – postanowił zrobić wycieczkę na teren oblegających i poczynić szkody w ich oddziałach, mordując ludzi i przygważdżając działa. W jej trakcie bohater celnym strzałem powalił inżyniera de Fossisa – oficera odpowiedzialnego za oblężenie. W szwedzkim obozie zaczęły się sądne chwile, ludzie pogrążyli się w panice. Spośród obrońców nie powrócił tylko Janicz (został postrzelony przez własnych żołnierzy). Wkrótce z klasztoru posypały się kule armatnie.
Gdy rano Szwedzi oglądali zniszczenia poczynione przez Polaków, ich oczom ukazał się niesamowity widok – mgła osadziła się pod Jasną Górą, co sprawiało wrażenie, jakby świątynia unosiła się ku niebu. Scena ta napełniła trwogą serca oblegających.
Dalsze dni przynosiły kolejne pertraktacje. Szwedzi postanowili nawet wysłać do klasztoru polskiego posła, który oznajmi wieść o abdykacji Jana Kazimierza. Słowa jego obnażył jednak ojciec Kordecki, każąc przysiąc mu na krucyfiks, czego ten nie ważył się uczynić. Jednak zła wiadomość zebrała żniwo wśród obrońców, w czym szczególną rolę odegrał pewien niemiecki puszkarz siejący defetyzm. Szybko został on wykluczony z załogi przez ojca Kordeckiego. Generał Miller chciał nawet powiesić wysłanych z klasztoru mnichów, lecz uratowała ich salwa Kmicica. Wtedy pomiarkował on, że duchowni gotowi są ponieść każdą cenę, byle tylko uratować swój dobytek.
Następnie do klasztoru wysłano Kuklinowskiego – człowieka przebiegłego, który miał nadzieję przekonać mnichów do zaprzestania obrony. Odbył on długą rozmowę z Kmicicem, próbując skłonić go do „opuszczenia płonącego domu” i przejścia na stronę Szwedów. Rozsierdzony jego zachowaniem bohater postanowił dosadnie wyrazić swoją niechęć wobec posłańca, wymierzając mu mocnego kopniaka.
Nadal trwały wzajemne ostrzały. Pewnego dnia szwedzcy żołnierze zobaczyli nawet niewiastę w błękitnej szacie, która osłaniała klasztor. Mnisi nie chcieli się poddać, Skandynawowie nie potrafili zdobyć Jasnej Góry. Sytuacja wyglądała na patową.
Do klasztoru przybył pan Śladkowski – podstoli rawski podający się za szwedzkiego posła. Przedstawił obrońcom sytuację w Rzeczpospolitej i wyraźnie dał im do zrozumienia, że ich postawa dodaje energii innym Polakom. Miał także okrutną wiadomość – z Krakowa nadciągała kolubryna, niezwykle potężne działo. Duch w obrońcach zaczął się nieco łamać, wszak kolubryna dawała Szwedom olbrzymią przewagę. Wszyscy jednak zachęcali, by od defensywy nie odstępować. Czynił tak nawet jeden z polskich Tatarów, wyznawca Mahometa.
Wkrótce przybyły nowe działa, a klasztor doznał takiego ataku, jakiego wcześniej mnisi sobie nawet nie wyobrażali. Ściany przybytku dudniły, trzęsły się szyby, dachy rozpadały. Na skutek intensywnych ostrzałów ze strony nieprzyjaciele mury świątyni były już nad wyraz wątłe. Zakonnicy powoli oswajali się z myślą, że poniosą klęskę. Tylko ojciec Kordecki pozostawał niewzruszony, wierząc w pomoc Stwórcy.
Ratunkiem dla klasztoru okazał się heroiczny pomysł Kmicica. Postanowił on upodobnić się do Szweda, zakraść do ich obozu i wysadzić kolubrynę. Długo czekał na odpowiednią pogodę. Misja zakończyła się powodzeniem, lecz do rana Babinicz – bo tak zwali Kmicica obrońcy – nie powrócił.
Główny bohater został odnaleziony przez Szwedów ranny i wysłano go do Millera. Ten oddał więźnia Kuklinowskiemu polecając, by go zgładził. Zdrajca chciał powoli rozprawić się z Kmicicem, przypalając jego ciało pochodniami. Wkrótce uratowali go jednak bracia Kiemlicze, a role odwróciła się – to Babinicz mógł wymierzyć sprawiedliwość Kuklinowskiemu.
Bez kolubryny Szwedom trudno było się przebić nawet przez nadwyrężone mury. Żołnierze nieprzyjaciela byli coraz mocniej zniechęceni przeciągającym się oblężeniem i dziwnymi wydarzeniami, których pod Jasną Górą nie brakowało. Skandynawowie próbowali rozpuścić nawet plotki o tym, że wykonali podkopy i wkrótce wysadzą cały przybytek. Nie przyniosło to jednak efektu.
Wkrótce Miller otrzymał rozkazy, że albo ostatecznie zdobędzie Jasną Górę, albo przeniesie się z wojskami do Prus. Szwed chciał jeszcze uratować twarz i wysłał do klasztoru żądanie wypłaty okupu, lecz zakonnicy odpowiedzieli przesłaniem opłatków wigilijnych. Szwedzi niebawem wycofali się spod Jasnej Góry.
Obrona Jasnej Góry - fakty historyczne
Historycy podkreślają, że armia oblegająca Jasną Górę liczebnością oscylowała w okolicach 3000 żołnierzy w środkowym stadium walk, wcześniej było ich ok. 1000. Większość z nich stanowili zdradzieccy Polacy, skuszeni wizją wielkich skarbów. Sam ostrzał najprawdopodobniej trwał ledwie ok. 10 dni, gdyż początkowe wyposażenie atakujących było raczej zbyt słabe, by zburzyć mury klasztoru (pisze się o zaledwie 8 lekkich armatach). Nieprzyjacielowi przeszkadzały warunki pogodowe – panowała zima, a różnice temperatur były wysokie. Z tego też powodu pękło jedno z ważniejszych dział Szwedów (nie wysadził go Kmicic).
Nieco fantastyczne relacje na temat obrony Jasnej Góry mogą być efektem wydania „Nowej Gigantomachii” przez ojca Kordeckiego w 1657 (przy pierwszej publikacji datę zmieniono na 1655, by lepiej oddziaływała na wyobraźnię Polaków). To właśnie w niej pojawiły się zapisy cudów oraz opis pomocy, jakiej Bóg udzielił obrońcom świątyni. Istnieją także podejrzenia, że Kordecki gotów był – w zamian za absolutne zapewnienie bezpieczeństwa klasztorowi, jego majątkowi i zakonnikom – ustąpić Szwedom (wystosował nawet list). Nie do końca jednak wierzył w czystość intencji nieprzyjaciela, co ostatecznie skłoniło go do porzucenia tego zamiaru.
Podsumowanie
Henryk Sienkiewicz zbeletryzował opis obrony Jasnej Gór i poddał ją mitologizacji. Wszystkie swoje działania podporządkował autor nadrzędnej funkcji utworu – „pokrzepienia serc” Polaków żyjących pod zaborami. W trakcie walk ujawnia się nie tylko heroizm polskich obrońców, ale pojawiają się także znaki Boskich interwencji, które ułatwiały zadanie garnizonowi klasztoru.
Wielką rolę w tym wydarzeniu pełni bohater „Potopu” – Andrzej Kmicic, pragnący oczyścić się z piętna zdrajcy, które zawdzięczał służbie dla Radziwiłła. W szczególny sposób ukazany został także ojciec Kordecki. Na kartach dzieła Sienkiewicza jawi się on jako postać łącząca w sobie cechy ludzkie i boskie. Jego działanie pełne jest spokoju i ufności w ostateczny sukces, nawet w krytycznej sytuacji nie porzuca on wiary i jest głęboko przekonany o Boskiej opatrzności.
W powieści wielokrotnie podkreślana jest waga postępowania obrońców i ich niezachwianej wierności podjętym raz krokom. W oczach narodu jawią się oni jako ludzie, którzy dali innym sygnał, że skuteczna obrona przed Szwedami jest możliwa. Rzecz jasna, historyczne znaczenie wydarzeń pod Jasną Górą jest niebagatelne, lecz badacze nie kładą na nie aż tak wielkiego nacisku jak na inne czynniki decydujące o osłabieniu pozycji najeźdźców (np. jego wyczerpanie finansowe).
Heroiczna obrona Jasnej Góry ukazana w „Potopie” uwypukla dwie najważniejsze cechy Polaków, które mogą przyczynić się do ostatecznego zrzucenia jarzma niewoli. Są to wielka odwaga, której walczącym ze Szwedami nie można odmówić oraz głęboka wiara w Boga i niestrudzone trwanie przy fundamentalnych wartościach. Dzięki temu naród nie zginie, będzie rósł w siłę, by ostatecznie odzyskać wolność.