Kazanie konfederackie
Książka rozpoczyna się sceną mszy świętej w Kalwarii w 1769 roku. Cztery dni wcześniej odbyła się jedna z najważniejszych bitew konfederacji barskiej pod przewodnictwem Kazimierza Puławskiego. Polacy zwyciężyli tę bitwę z Rosjanami, zmuszając ich do odwrotu pod Myślenice. Ksiądz Marek przewodniczący mszy wystąpił ze swoim kazaniem, w którym głosił, że konfederaci walczą jedynie dla własnej chwały. Nie są zdolni do współpracy, bo ważne są dla nich błahostki i zabawa.
Kazanie wywarło duże wrażenie na słuchających. Większość zgromadzonych wzięła sobie słowa księdza do serca – najbardziej hrabia Granowski, który zaraz po wygranej bitwie urządził u siebie huczne przyjęcie.
Następnie ksiądz Marek przemówił po raz kolejny – pogratulował urodzin księciu wileńskiemu Konstantemu Radziwiłłowi oraz opowiedział o swojej wizji sprzed siedmiu lat – podczas pobytu w celi nawiedził go anioł, który ostrzegał go przed nadchodząca śmiercią Augusta III i namawiał do objęcia władzy przez innego możnego. Żaden z nich jednak się nie nadawał, ze względu na swoje snobistyczne i egoistyczne zachowania. Konkluzja kazania była taka, że Polacy sami sobie są winni utraty niepodległości, ponieważ za bardzo myślą o sobie.
Pan Dzierżanowski
Tytułowy bohater tego rozdziału był pułkownikiem podczas konfederacji. Jego ojciec był przyjacielem Zamojskich, którzy podarowali mu Sułowiec pod Zamościem. Wspaniale wychował swoich synów. Jeden z nich zaciągnął się do Pułku Mirowskich i okazał się jednym z najlepszych żołnierzy.
Podczas stacjonowania pod Tyńcem, żołnierze dostali zakaz pojedynczego wychodzenia z obozu w obawie przed Kozakami. Dzierżanowski nie zastosował się do zakazu, ze względu na chęć odwiedzenia atrakcyjnej kobiety mieszkającej w pobliżu. Podczas eskapady mężczyzna został raniony w ramię przez Kozaków – na szczęście odciecz z obozu przyszła w samą porę.
Pan Bielecki
Kolejna część gawędy rozpoczyna się od refleksji, że dawniej ludzie bardziej zwracali uwagę na to, co wypada, a czego nie. To co teraz uznaje się za żarty, kiedyś było poważnym przewinieniem.
Pan Bielecki zostaje przytoczony jako przykład takiego zachowania. Bielecki był szlachcicem, sędzią grodzkim i wykształconym obywatelem. Przebywał w środowisku króla Augusta. Król znany był z rozwiązłego życia. Wysłał Bieleckiego z listami do żony wojewody, która mu się spodobała. Wojewoda przechwycił tę korespondencję i nakazał boleśnie pobić posłańca. Bielecki stał się obiektem plotek i żartów w stolicy. Przestał się liczyć na salonach. W ramach pokuty postanowił odbyć pielgrzymkę do Ziemi Świętej i zbierał na to środki przez wiele lat. Zastała go jednak konfederacja barska. Jako pokute wypełnił zatem inne zadanie – zgromadzone pieniądze przeznaczył na sprawy Polskie oraz po trzykroć wziął udział w walkach. Wrócił do domu w chwale, a obradująca akurat na sejmiku szlachta oddała mu urząd podkomorzego.
Pan Azulewicz
Soplica postanawia poznać dzieła Woltera. Stanisław, jego wnuk, podarował mu na urodziny Zairę we własnym tłumaczeniu. Czytał na głos swój przekład, a najuważniej słuchał pan Azulewicz, ich tatarski przyjaciel.
Soplica i Azulewicz byli rozbawieni pismami Woltera. Wyjaśnili Stasiowi, że francuski myśliciel ośmiesza się pisząc w sposób obłudny i jak niewiele jednak wie o Polakach pisząc o nich.
Pan Rewieński
Czasami Soplicę odwiedzał pan Wolski, który wspominał swojego przodka – Ignacego Rewieńskiego. Tenże Rewieński zaprosił niegdyś Soplicę na zapusty do Omniewicz. Rozdział zawiera opis gościnności sędziego w jego majątku. Soplica opisuje także znakomite towarzystwo – były to małżeństwa z różnych stanów społecznych, które rozmawiały ze sobą w pełnej równości.
W rozdziale pojawia się opowieść o Wawrzyńcu, słudze domu, który zyskał u swoich panów takie zaszczyty – Rewieński rzeczywiście zwolnił z robocizny całą jego rodzinę. Wspomniany jest także przyjazd księcia Radziwiłła oraz zaręczyny siostrzenicy Rewieńskiego Agnieszki Haciskiej.
Książę Radziwiłł Panie Kochanku
W Nowogródku w 1781 roku odbył się sejmik, podczas którego planowano wybrać pisarza ziemskiego. Książę Radziwiłł zaproponował na to stanowisko Michała Rejtena. Niektórzy chcieli skłócić ze sobą głosujących, więc wysunęli kandydaturę Haraburdy, szwagra Rejtena. Prawie doszło do bijatyki podczas obrad.
Kartą przetargową przeciw księciu było jego dawne zachowanie wobec Tryzny - ubogiego szlachcica – na jego ziemiach kiedyś polował książę Karol i zachował się bardzo nieprzyzwoicie.
Opisana jest także uczta, podczas której Radziwiłł zachowywał się skandalicznie – rozbierał się i rozdawał swoje kosztowności na prawo i lewo. Siedząc na beczce rozlewał wino i opowiadał o swoim widzeniu z Chrystusem w koronie. Sejmik trwał jeszcze sześć dni, ale jego uczestnicy zajmowali się głównie piciem i zabawą.
Pan Ogiński
Seweryn Soplica przybliża czytelnikowi swoją postać - był synem ubogiego szlachcica, który zmarł gdy chłopiec był jeszcze mały. Nowemu mężowi matki dziecko przeszkadzało. Chłopakiem zajął się wiec wuj z Nowogródka. Seweryn chwytał się różnych zajęć by odwdzięczyć się wujostwu. Szybko się uczył i zdał najwyższą klasę w szkole jezuickiej. Po śmierci Radziwiłła, Ogiński został prefektem kongregacji, służył w niej wówczas Soplica – na odwiedziny Ogińskiego ułożył piękną mowę po łacinie. Ogiński postanowił przyjąć Soplicę na swój dwór w Słonimiu. Gdy umarł król August III Waza Ogiński chciał przyłączyć się do konfederatów barskich.
Trybunał Lubelski
Po rozwiązaniu konfederacji Soplica szukał sobie nowego zajęcia. Dostał posadę w adwokaturze. Był to czas sejmu w Lublinie – Soplica został wysłany do Korony. W tym miejscu zostaje również opowiedziana historia Radziwiłła Sierotki i Ilinicza. Soplica udał się do Lublina z Bartłomiejem Chodźką, dworzanina księcia, mocno narwanego do bijatyki. Podczas postoju w gospodzie wdał się w jedną i pokonał na raz trzech napastników. Nazajutrz odbył się jeden z sejmików, który trwał kilka godzin. Wieczorem dla rozrywki Soplica wziął udział w teatrze na wolnym powietrzu jednak nie był z niego zadowolony. Szlachta nie potrafiła się kulturalnie zachowywać.
Podczas lubelskiego sejmu doszło do „cudownego wydarzenia”. Jednym z obradujących był niejaki Kurdwanowski, który chciał sądzić się o ziemię. Podstępem zdobył grunt od pewnej wdowy. Kobieta odwoływała się do sejmu, jednak nie miała szans – Kurdwanowski przyjechał pewny swojej wygranej. W nocy śni mu się jednak, że jego wspólnicy przyznają się do winy, a on zostaje skazany. Po przebudzeniu tak się przestraszył kary, że przeprosił wdowę i oddał jej jej mienie.
Sicz Zaporowska
Soplica został wysłany na Ruś razem ze swoimi przyjaciółmi - wyprawa była związana z próbami przyłączenia Kozaków do konfederacji barskiej. Szlachcice mieli wyjechać osobno i spotkać się razem w Humaniu. Niestety na spotkanie nie dojechał Wojciech Massalski, schwytano go i torturowano, co doprowadził do jego śmierci. Nie zdradził jednak konfederackich planów. Pozostali spotkali się z krymskim chanem Islam Girajem, sprzymierzeńcem Polaków. Następnie udali się na Sicz Zaporowską, gdzie mieli porozumieć się z Kozakami. Niestety okazało się, że w międzyczasie został wybrany nowy dowódca kozaków, który raczej zamierzał układać się z Moskwą niż konfederacją. Obiecał jednak, że nie będzie występował w walce przeciw Polakom.
Podczas pobytu w obozie kozaków Seweryn Soplica pyta ich pisarza, czemu postanowił zamieszkać wśród nich, a ten opowiada mu historię swojego życia, z której wynikało, że w wyniku różnych porachunków nie może już mieszkać w Koronie i od 40 lat żyje z Kozakami.
Pan Wołodkowicz
W tej gawędzie odnajdujemy refleksje Soplicy dotyczące stosunków Polski z innymi krajami. Uważa, że jego rodacy nie potrafią walczyć o swoje i dają sobą manipulować. Wspomina także księcia Radziwiłła i jego przyjaciela Ignacego Wołodkowicza. Razem zawsze dzielnie walczyli w obronie ojczyzny, choć czasem zabawiali się kosztem innych.
Podczas bezkrólewia nastały sądy kapturowe, a na Litwie urząd sędziego sprawował wówczas Chreptowicz, przeciwny partii saskiej. Był zwolennikiem Augusta Poniatowskiego i chcąc ułatwić im objęcie władzy wezwał wszystkich na sąd kapturowy oprócz księcia Radziwiłła. Wołodkiewiczowi wezwanie nie było na rękę, więc ogłosił, że przyjedzie ale z nahajem na Chreptowicza.
Gdy królem został Poniatowski sądy kapturowe ustały, a książę biskup wileński obsadził rządowe stanowiska swoimi ludźmi. W wyniku spisku Wołodkowicz został pojmany i oskarżony o czyny przeciw Koronie, których jednak nie popełnił. Ostatecznie został skazany na śmierć przez rozstrzelanie.
Fragment wydania niemieckojęzycznego "Pamiątek.." z 1876/ www.wikipedia.org.pl |