Naturalizm w swoich założeniach sprowadzał się ukazywania determinizmu biologicznego. W praktyce literackiej często oznaczał eksponowanie brzydoty, okrucieństwa, cierpienia. Służył wywołaniu silnego wrażenia, poruszeniu odbiorcy.
W „Ludziach bezdomnych” naturalistyczne są fragmenty dotyczące realiów życia warstw najbiedniejszych, szczególnie warszawskich robotników i sosnowieckich hutników. Okazją do ukazania ciężkich warunków pracy jest spotkanie Judyma z rodziną. Już spacer wzdłuż ulicy Krochmalnej to dla niego bolesne doświadczenie – po miesiącach spędzonych w Paryżu nie może się oswoić z widokiem biednych dzielnic Warszawy. Przechodząc obok sklepów, które pamiętał z lat dziecinnych, zauważa z odrazą, że:
(…) W każdym z takich sklepów czerniała na podłodze kupa błota, która nawet w upale zachowuje właściwą jej przyjemną wilgotność Po tym gnoju pełzały dzieci okryte brudnymi łachmany i same brudne nad wyraz. Każda taka jama była siedliskiem kilku osób, które pędziły tam żywot na szwargotaniu i próżniactwie (…).
Zaglądając do jednego z domów, z przerażeniem dostrzega:
(…) W kącie, pod piecem, siedziało widmo człowiecze, za ręce i nogi przywiązane do haka wystającego z ziemi. Siwe kudły nakrywały głowę i ramiona tej istoty, a jakieś stargane łachmany resztę ciała. Czasem spod włosów ukazywały się straszliwe oczy jak dwa błyskające płomienne miecze, kiedy niekiedy usta ciskały ładunek okropnych wyrazów (…).
W ten sposób rodzina radziła sobie z umysłowo chorą kobietą, w szpitalu nie było dla niej miejsca, zresztą i tak nie byłoby ich stać, aby ją tam umieścić.
W podobny sposób zostały przedstawione warunki pracy w fabrykach. Odwiedzając bratową, doktor trafia do fabryki cygar, a później do zakładu, gdzie pracuje Wiktor. W obu przypadkach ludzie pracują w strasznych warunkach, nikt nie dba o ich bezpieczeństwo ani higienę. Liczy się tylko zysk kapitalisty.
Wstrząsający jest widok dzieci bawiących się na ulicy:
(…) W sąsiedztwie pniaka leżała krata ścieku podtrzymująca przeróżne odpadki. Słońce dogrzewało. W cieniu wysokiego muru fabryki bawiło się stado dzieci. Jedne z nich były mizerne tak bardzo, że dawała się widzieć w tych przeźroczystych twarzach sieć żył błękitnych; inne opaliły na słońcu nie tylko swe buziaki, ręce i szyje, ale także skórę kolan wyłażących obszernymi dziurami. Pośród wierzgającej gromady pełzało jakieś małe, rachityczne, ze sromotnie krzywymi nogami i ze śladami ospy na gołych, mizernych gnatach (…).
W naturalistyczny sposób opisał Żeromski także śmierć Korzeckiego. Jego rozbita głowa zostaje poddana niemal lekarskim oględzinom:
(…) Korzecki w ubraniu, okropną masą krwi do szczętu zwalanym. Głowa jego była roztrzaskana. Na miejscu lewej części czoła i na całym lewym policzku stała kupa krwi stygnącej (...) Serce nie biło. Rozstawione palce jednej ręki były twarde i czarne jakby z żelaza (…).
Narracja „Ludzi bezdomnych” jest w większej części realistyczna, obiektywny narrator przedstawia zdarzenia z pewnego dystansu. Tylko w niektórych fragmentach autor stara się wstrząsnąć czytelnikiem, wówczas posługuje się bardziej dosadnym sposobem obrazowania.
Naturalizm w powieści służy podkreśleniu wagi problemu warunków życia biedoty, a także osobistej tragedii człowieka nie mogącego się odnaleźć w rzeczywistości, niepasującego do świata.