Rozdział I
Na początku szkicu autor próbuje objaśnić definicję słowa „snob” – uznaje się za niego osobę, która prezentuje postawę dandysa, przesadnie przywiązuje wagę do aktualnie panujących mód. Człowiek taki pozuje na jakiś autorytet w wybranej dziedzinie, niekoniecznie mając o tym pojęcie. Termin ten pochodzi z Anglii i najczęściej łączy się z nazwiskiem Williama Thackeray’a, który w swoich książkach rozpracowywał jego znaczenie i klasyfikację. Uważał on, że snobizmem zostało dotknięte całe angielskie społeczeństwo, w różnych jego warstwach. Co ciekawe, w dawnej angielszczyźnie snobem nazywano drobnego rzemieślnika czy plebejusza. Człowieka bez tytułu szlachectwa. Pierwowzorami dla współczesnych snobów buli jednak Żakowie, studenci pochodzący z rodzin kupieckich, żeglarskich, wiejskich – za pomocą machiny uniwersyteckiej usiłowali oni zrobić szybką karierę, pnąc się zawodowo coraz wyżej, zdobywając kolejne naukowe nobilitacje. W następnej kolejności Żeromski dokonuje również analizy znaczenia określenia nobilis, czyli właśnie dostojności związanej nieodłączne z pojęciem snobizmu.
Rozdział II
Snobizm łączył się również w naśladownictwem określonych postaw z rzeczywistości, próbując przyjąć je jako własne – najbardziej widoczne było to w środowisku artystycznym. Stefan Żeromski porusza kwestię mentorstwa i naśladownictwa ojców danego ruchu twórczego. Wspomina, że w każdym nurcie istnieje grupa jego ojców-założycieli kształtujących kolejne pokolenia, których dzieła nie powinny być ani trochę gorsze jakościowo od swoich inspiracji. Twórca młody winien sięgać po doskonałe wzory swoich nauczycieli i starać się je prześcignąć. Jako ojców-twórców autor teksty wymienia: Gustawa Flaubert’a, Johna Keats’a, Percy’ego Shelley’a czy Edgara Allana Poe’go.
Na koniec rozdziału Żeromski dzieli się również refleksją na temat roli sztuki – nie należy jej wykorzystywać do osiągnięcia jakiegoś założonego celu, ale sprawy, które porusza winny dotyczyć jej samej i kręgu, w którym powstała.
Rozdział III
W rozdziale III Żeromski analizuje pod tym względem tzw. produkcję literacką, która nierzadko ignoruje względy społeczne, państwowe, pedagogiczne jak również wszelkie zasady gramatyczne czy stylistyczne i estetyczne. Autor powołuje się na tekstach z grona twórców skupionych wokół Tadeusza Peipera – awangardzisty , futurysty. W odradzającej się Polsce ten nurt artystyczny szybko znalazł swoich naśladowców – zwłaszcza w murach szkolnych, gdzie uczniowie, ku bolączce nauczycieli, buntowali się wobec pisania według ustalonych zasad gramatyki uważając je za ograniczenie dla wyobraźni twórczej. Żeromski dochodzi do wniosku, że materia czysto literacka i jej losy mają swoje odzwierciedlenie w tak ważnej rzeczy jak utarta w narodzie sztuka pisania tekstów użytkowych, rejentalnych czy handlowych.
Nie odmawia przy tym zasług nowatorstwa wprowadzanego do rodzimej literatury przez futurystów, a jako sprzymierzeniec sztuki nie chce hamować jej rozwoju – wyjaśnia, że w swoim komentarzu ma na celu raczej sprawdzanie czy w owym pochodzie literatury ku nowoczesności najważniejszym sensem pozostaje uzyskanie prawdziwej szlachetności, czy ten postęp jest rzetelny, a nie opierający się na pustym snobizmie.
Kolejne ustępy tego rozdziału przywołują historię powstania nurtu futurystycznego, zrodzonego na terenie Włoch, a dokładniej we Florencji. Jako najważniejsze cechy tej szkoły w zakresie tworzenia literatury Żeromski wymienia zuchwalstwo, odwagę w tworzeniu i proponowaniu nowych połączeń estetycznych, celowego nieporządku, agresji. Te wszystkie cechy objawiały się w składniowej i leksykalnej warstwie dzieła. W plastyce zaś futuryści sprzeciwili się dotychczasowemu ideałowi piękna, a zwyczaj stawiania pomników traktowali jako zamierzchły, barbarzyński przeżytek. Malarstwo wyrwali spod wpływów greckich, rzymskich i renesansowych.
Rozdział IV
Rozdział ten Stefan Żeromski w całości poświęcił zagadnieniu rewolucji. Zastanawia się nad jej definicją i istotą. Punktem wyjścia jest jego wspomnienie z pracy bibliotekarza w Rapperswilu, gdzie, można powiedzieć, zrewolucjonizował z kolegą system biblioteczny. Pisarz postrzega rewolucję jako porzucenie, zburzenie starego porządku, na rzecz zupełnie nowego ładu, jednak wymagającego realizacji natychmiastowej – ten kto zatem decyduje się na przeprowadzenie rewolucji, musi liczyć się ze swoimi siłami sprawczymi. Bibliotekę porównuje Żeromski do narodu . Próbując zaprowadzić w księgozbiorze nowy układ i metodę indeksowania dzieł, pracownicy zupełnie się w tym pogubili, ich pomysł okazał się być niedoskonały, przerastający ich siły. Podobnie w sprawach narodowych – ten kto porywa się na przeprowadzenie gwałtownych zmian, musi być przygotowany na rolę budowniczego, ponieważ przypadkiem może stać się sprawcą zagłady i upadku państwa. Kolejne fragmenty dotyczą konkretnych działań rewolucyjnych na różnych polach życia społecznego w Polsce – m.in. w oświacie czy sztuce.
Rozdział V
Żeromski rozpoczyna go od refleksji, że chęć naśladownictwa jest charakterystyczną cechą natury ludzkiej na najniższym szczeblu jej rozwoju. Zasada jest następująca: im kultura jest niższa, tym naśladownictwo bardziej popularne, natomiast cywilizacja na wysokim szczeblu rozwoju stwarza już kulturę oryginalną. Na wyższym poziomie rozwoju chęć naśladownictwa ustaje, a pojawia się potrzeba indywidualności, wyjątkowości. Pierwotna poezja miała przeznaczenie przede wszystkim użytkowe, dlatego uczesne, niskie, materialne uciechy zajmują w niej wiele miejsca. Większą wagę w pieśniach przywiązuje się do formy i melodii, a niekoniecznie do treści. Współczesny twórca również zmuszony jest do naśladownictwa – obowiązuje go konieczność naśladowania pewnych określonych sposobów wypowiedzi, sposobów wyrażenia samego siebie, prawd i stylów artystycznych. Jeśli posiada w sobie pragnienie przezwyciężenia tradycji i pomysłów już zrealizowanych, wstrzymuje to jego zapał twórczy gdyż, jak wcześniej wspomniano, jest ograniczony przymusem naśladowania i kopiowania. W takiej sytuacji w pewnym momencie naturalnym odruchem staje się chęć odepchnięcia zastanej tradycji i zwrócenie się ku wolnej, niczym nieograniczonej twórczości.
Żeromski wraca jeszcze myślami do futurystów, którzy w pewnym momencie z pogardą zaczęli odnosić się również do własnej twórczości i trendu naśladownictwa jaki wokół niego wyrósł – przestano bowiem powtarzać modele twórców dawnych, ale skupiono się na powtarzaniu form i pomysłów awangardowych. To powodowało, że sztuka ta miała licznych naśladowców na całym świecie, niekoniecznie obdarzonych odpowiednimi predyspozycjami i talentem, nad czym szczególnie futuryści ubolewali. W tych rozważaniach Żeromski postuluje jednak poszukiwać swojego sławnego sposobu wyrazu oraz formy. Próbuje przy tym określić na czym polegać ma owa oryginalność, wiążąca się również z zagrożeniami. Czasem takie dzieło wpada niestety w pułapkę zapomnienia ponieważ nie znajduje podatnego gruntu do naśladowania. Jeśli utwór jest nowy, oryginalny i kapitalny, to nie wywiera wśród ogółu tak ogromnego wrażenia jak utwór skopiowany, posiadający wiele „sobowtórów”, a więc większą siłę oddziaływania. Taki los spotkał kilka młodzieńczych utworów Jarosława Iwaszkiewicza.
Rozdział VI
Autor tekstu zauważa, że snobizm święci swoje największe triumfy w sztuce teatralnej i to na różnych jej płaszczyznach – chodzi zarówno o sferę krytyczną, jak i samą materię dramatyczną i atmosferę wokół środowiska teatralnego. Każdy kto chciałby wejść do świata teatru, czy to jako twórca, czy jako realizator, musi porzucić indywidualność i oryginalność, stać się naśladowcą, kopistą przepisów. Wiele miejsca poświęca Żeromski uwagom na temat teatru ludowego.
Rozdział VII
Niniejszy rozdział stanowi refleksję pisarza na temat stosunku beletrystyki do poszerzania słownictwa wykorzystywanego w literaturze. Chodzi o ustalanie nowego stylu mowy, wprowadzanie nowego słownictwa czy zastępowanie wyrazów, związków wyrazowych odchodzących w niepamięć ze względu na zmieniające się społeczeństwo czytelników i ich potrzeby. Zastanawia się czy proces ten winien odbywać się bez udziału literatów, czy też należy im oddać głos w sprawie. Zauważa, że nowością dla języka byłoby jego ubogacenie o słownictwo gwarowe, pełniące tak istotną rolę kulturotwórczą.
Rozdział VIII
Na końcu szkicu autor chce oddać jednak zjawisku snobizmu kilka zasług. Pisze, że „Snobizm nasyca nową treścią jałowe pustki, zakamarki, schowki, dziury, wypełnia nową bądź co bądź modą najobskurniejsze podwórka barbarzyństwa, oświeca zapadłe ścieżki i drożyny banalności, stroi najostatniejszą parafiańszczyznę w szateczki inne, niż przedtem nosiła, aż do odwołania przez obrzydzenie powszechne i wybuch nowego naśladownictwa”. Snobizm powoduje zatem postęp umysłów wtórnych – nie należy się go całkowicie pozbywać, ale jedynie ograniczać. Podkreśla, również ważny aspekt procesu postępu, który musi odbywać się nieustannie i być dynamiczny. Nie może ograniczać go żadna doktryna, powinien przeradzać się, przeobrażać w formy coraz doskonalsze.