We wstępie swojej książki autor wyjaśnia co rozumie pod tytułowym pojęciem „hańby domowej”, która dokonała się w okresie powojennym – określa tym mianem sytuację zniewolenia polskiej literatury w latach 40. i 50. Podstawą do tych rozważań są wspomnienia pisarzy tworzących w tamtym czasie oraz ocena ich wydarzeń z perspektywy obecnej. Trznadel podejmuje rozmowy z poszczególnymi twórcami, każdemu został poświęcony osobny rozdział skonstruowany na zasadzie wywiadu.
Hańbą dla intelektualisty miała być konieczność ugięcia się pod naciskiem fałszywej rzeczywistości. Większość artystów jednak uniknęła tego losu, rezygnując z wpisania się w ładną i wymuskaną fasadowość, na rzecz wierności swojemu sumieniu i przekonaniom. We wstępie autor wspomina także własne losy po wojnie, dzieciństwo spędzone w Galicji, uczestnictwo w patriotycznych uroczystościach państwowych, procesy domowego wychowania, a także okoliczności szkolne, jak również zakres nauczania i przekazywania ideologii. Wracając do refleksji o ówczesnych literatach wspomina sposoby, którymi władza komunistyczna usiłowała pozyskać ich przychylność i przekonanie – pisarze nie zawsze zdawali sobie sprawę z tego, w co nieopatrznie brną. Trznadel wymienia tu m.in. Słonimskiego, Tuwima. Putramenta, Miłosza, Zagórskiego, Przybosia czy Nałkowską. Przyznaje, że niełatwo było oprzeć się komunistycznym obietnicom pod presją strat wojennych i poczucia degradacji powojennej.
Rozmowa ze Zbigniewem Kubikowskim
Panowie rozważają podczas wywiadu istotę stalinizmu, jako formy organizacyjnej ideologii Lenina. Większość z grona, które wyjechało na Zachód, do sowieckich obozów, pozostała w tamtej części Europy. Kubikowski wspomina, że wówczas okupacja sowiecka wydawała się lepsza niż niemiecka, przynajmniej w swoich początkach. W tym czasie dokonywały się spóźnione debiuty pisarzy takich jak Stanisław Dygat, Brandys czy Jerzy Andrzejewski – trwali oni w przekonaniu, że nowość, świeżość w literaturze i sposobie myślenia o świecie jest potrzebna. Stalinizm jednak szybko zniwelował te zamiary. Rozmówca Trznadla wspomina o całkiem nowym kształcie ówczesnego pokolenia, z zupełnie nowym doświadczeniem historycznym w kieszeni - wojną.
W nastającym systemie stalinowskim istniały dwa wyjścia – albo czynnie zaangażować się w rzeczywistość i brać udział w tym systemie, albo stać się jego przedmiotem, ofiarą. Wśród wielu twórców panowała wówczas świadomość katastroficzna oraz konieczność pójścia na kompromisy. Gdyby wypadło się z gry zwanej stalinizmem, automatycznie przestałoby się istnieć. Zbigniew Kubikowski bardzo chciał tworzyć w tym okresie, jednak zrezygnował z prozy – powszechny był wówczas pogląd o utylitarnej roli literatury, jej użytkowości w służbie socrealistycznej codzienności i tym postanowił się zająć.
Rozmowa z Jerzym Andrzejewskim
Pisarz wyznaje, że był członkiem partii do 1957 roku, a w roku 1954 napisał opowiadanie o charakterze antypartyjnym. Wspomina, że stalinizm wkroczył w polską rzeczywistość gwałtownie – począwszy od zjazdu Związku Literatów Polskich w Szczecinie. Andrzejewski opowiada o charakterze systemu totalnego i zasadach, którymi kierował się Józef Stalin. Totalizm był wg. niego systemem doskonałym, ale w najgorszym znaczeniu tego słowa. Jerzy Andrzejewski nie pisał w tym okresie zbyt, wiele, zajmował się głównie swoim życiem prywatnym, trochę publicystyką. Męczyły go później wyrzuty sumienia, jakoby zawiódł rodaków jako intelektualista. Opisuje swój stosunek do wiary i religii, a także nie żałuje, że zapoznał się z ideologią marksistowską. Andrzejewski wyznaje, że uważa się za dość laickiego chrześcijanina, nie jest wielbicielem Boga w wersji starotestamentowej.
W okresie powojennym planowano uruchomić miesięcznik pt. „Europa”, którego Andrzejewski miał zostać redaktorem naczelnym – pismo jednak nigdy się nie ukazało. Pisarz przyznaje się także do epizodów fałszowania historii w niektórych swoich książkach.
Rozmowa z Wiktorem Woroszylskim
Woroszylski wspomina, że jego pokolenie było rozczarowane czasem swojego dzieciństwa i młodości, a mianowicie faktem, że jego świat nie zdołał obronić się przed hitleryzmem, zaś komunizm był dla niego pewną formą przeżywania młodzieńczych lat. W wieku osiemnastu lat wstąpił do partii, do której wprowadzał swoich literackich kolegów. Mówi, że jego pokolenie żyło w literaturze. Wobec panującego systemu prezentował liczne nadzieję, na poprawę przyszłości. Najbardziej rozczarował się pod koniec lat 50. gdy chciano polityce partyjnej podporządkować program „Nowej Kultury”. W ramach buntu wystąpił z redakcji. Partii zaś nie opuścił, choć duchowo i myślowo już dawno był poza nią. W członkostwie widział doświadczenie życiowe, którego nie żałował, spotkał tam ludzi, którzy odcisnęli w jego życiu trwały ślad. Miał wówczas poczucie, że oni na bieżąco tworzą cały system, a nie jest on narzucony z góry. Zarówno obecną, jak i swoją wczesną twórczość uważa za równowartościową.
Rozmowa z Witoldem Wirpszą
Pisarz wspomina o swojej książce opisującej rzeczywistość i literaturę po 1945 roku. Jego głównym punktem zainteresowania jest fakt, że tak wielu ludzi dołączyło do grona zwolenników stalinizmu. W latach 40. nie sądzono, że może istnieć coś gorszego niż hitleryzm. W latach 30. Doszło do radykalizacji polskiej inteligencji, która pogłębiła się pod okupacją. Witold Wirpsza głęboko zastanawia się skąd w partii wziął się Julian Przyboś. Nawiązuje także do ważnej roli, jaką w tym czasie odegrała grupa „Kuźnicy” – poeci, wchodzący w jej skład stworzyli podwaliny prozy, stanowiącej wstęp do socrealizmu. Literaci żyli wówczas zamknięci w swoich własnym getcie, zbitej grupie, której dosięgnąć nie mógł stalinizm w czystej postaci. Ta idea władała literaturą najmocniej na początku lat 50. - odwilż nastąpiła w 1953.
Rozmowa z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem
Rymkiewicz wspomina swoją młodość o rok 1950. Był tym pokoleniem, które miało budować nową rzeczywistość powojenną. Przyznaje, że należał do Związku Młodzieży Polskiej, a historia polski jakiej go nauczano była poważnie spreparowana, wychował go system. W skład jego lektur szkolnych wchodziła literatura socrealistyczna. Wspomina nauczycielkę, która została wydalona ze szkoły za powieszenie podobizny Mickiewicza zamiast portretu Stalina. Gdy był starszy pogłębiło się w nim zainteresowanie kobietami i alkoholem – stał się utrapieniem dla systemu. Literaturą zafascynował się dzięki Czesławowi Miłoszowi.
Wyznaje, że w sowieckiej Rosji widział lepszy model przyszłości. Najważniejszym momentem w jego życiu był rok 1956, gdy zrozumiał, że jest człowiekiem wolnym. Rymkiewicz wspomina, że planował napisać doktorat o Miłoszu i w tej sprawie napisał do poety, a tan przysłał mu cały stos książek. Żyjąc współcześnie Rymkiewicz dostrzega wyraźną różnicę w świecie i mentalności. Swoje życie upatruje jako umęczone historią, która nie pozwalała mu do końca żyć tak jakby chciał.
Rozmowa z Julianem Stryjkowskim
Na początku panowie mówią o tym, że powieść Stryjkowskiego pt. Czarna róża jest książką o partii i rozważają o jej istocie. Powieść porusza problem antysemityzmu więc i ten pojawia się w rozmowie Trznadla ze Stryjkowskim. Pisarz wspomina, że swego czasu pracował jako korektor w redakcji "Czerwonego Sztandaru”, jednak został wyrzucony za pozornie błahą pomyłkę – pomylił datę powstania Armii Czerwonej. Pisarz widział stalinizm jako system, który odbiera człowiekowi wolę, siłę i osobowość, a socrealizm stanowi grób dla literatury.
Rozmowa ze Zbigniewem Herbertem
Herbert nie dał się zniewolić stalinizmowi, ale nie lubił rozmawiać o tym okresie. Rok 1945 widzi jako jeszcze trudniejszą okupację, a nie wyzwolenie. Literaci zapewnili władzy legitymizację. W tym okresie, według Herberta, nie powstały żadne wybitne dzieła. Ci którzy niszczyli ówczesną kulturę wysoką działali z niskich pobudek, ze strachu i zazdrości. Literaci tworzyli w swoim środowisku tzw. targowisko próżności – Herbert wspomina salon literacki Nałkowskiej. Pisząc o rzeczywistości, pisali o tym co nie istnieje. Nie chcieli bowiem zajmować się losem robotników. Pisarze nie byli chętni by walczyć o moralną postawę. Poeta przyznaje, że nacisk systemu służył temu, by wyzbyć się tożsamości osobistej i narodowej. W latach 40. i 50. nastąpiła według twórcy „luka pokoleniowa” – zniknęli z pola widzenia naukowcy, artyści tacy jak Roman Ingarden czy Władysław Tatarkiewicz. Herbert cenił Witolda Gombrowicza, jednak wytykał mu brak miłości do świata i ludzi.
Rozmowa z Marianem Brandysem
Pisarz uczestniczył w II wojnie światowej, a po jej zakończeniu rozczarował się sowietami. Po wojnie przebywał w niewoli – został przydzielony do korpusu sądowego, chociaż wolał pisać. Tułał się po dziennikach i tygodnikach. Brandys zastanawia się, czy w tamtym okresie przyjmował właściwą postawę, czy był uległy. Pisarz wspomina swoje spotkanie z Bolesławem Bierutem, pisze o swoich pierwszych książkach, po wydaniu których przyjęto go do Związku Literatów Polskich. Przyznaje, że najciekawszym okresem w jego pisarskiej działalności był wyjazd na budowę Nowej Huty. Uznaje się, za pisarza historycznego.
Rozmowa z Janem Józefem Szczepańskim
Pisarz prezentował postawę daleką od socrealizmu i totalitaryzmu. Pisanie traktował hobbystycznie, jego debiut był mocno opóźniony – okoliczności nie sprzyjały publikacji pierwszej książki. Tradycję, z której wyrósł traktował bardzo poważnie. Nie potrafił wejść do współczesnego mu środowiska literackiego i z perspektywy czasu nawet się z tego cieszył, jednak okres ten wspomina jako „błądzenie w ciemności”. Szczepański wyznawał, że dorastał w atmosferze apolitycznej i miał kontakt z Armią Krajową.