„Syzyfowe prace” to powieść wielowątkowa, symboliczny tytuł odnosi się do trzech jej aspektów. Autor kilkakrotnie go zmieniał, chcąc w pełni oddać przesłanie utworu. W jednej z wersji tytuł miał brzmieć „Wybawiciel”, w innej – „Andrzej Radek. Syzyfowe prace”, jednak ostatecznie Żeromski zdecydował się na bardziej ogólną formułę, która oddaje złożoność utworu.
„Syzyfowa praca” oznacza duży wysiłek, pracę ciężka, nieustanną, nie mającą końca, a jednak bezcelową, jałową i z góry skazana na niepowodzenie. Taką pracą ukarali mityczni bogowie Syzyfa. Syzyf był wyjątkowo przebiegłym władcą Koryntu, który kilkakrotnie zdołał przechytrzyć bogów. Ich cierpliwość w końcu się wyczerpała i skazali go na wtaczanie ciężkiego głazu na wysoką i stromą górę w czeluściach Hadesu. Za każdym razem, kiedy kamień znajdował się już niemal na samym szczycie, staczał się z powrotem i Syzyf musiał rozpoczynać pracę od początku.
Takim bezowocnym wysiłkiem były – w przypadku książki Żeromskiego – zabiegi zaborcy zmierzające do zrusyfikowania polskiej młodzieży. Żeromski opisuje szereg działań podejmowanych przez pedagogów: zmuszanie do posługiwania się językiem rosyjskim, karanie wszelkich przejawów nieprawomyślności, zafałszowywanie historii, częste wizyty kuratorów i represje w stosunku do zbyt mało gorliwych nauczycieli. I choć niepokornych surowo karano, wciąż zdarzały się nieprzewidziane sytuacje, które nie wynikały ze świadomego oporu uczniów, jak na przykład ta podczas lekcji śpiewu:
(…) Z nauczycielem śpiewał Michcik, ryczał coś Piątek i usiłowało naśladować melodję kilkoro dzieci, widać muzykalniejszych. Reszta śpiewała także. Gdy jednak melodja była poważna, a w tamtej okolicy lud śpiewa tylko na nutę żywego wywijasa, więc dzieci wpadły zaraz na jedyny uroczysty motyw śpiewu, do którego w kościele ucho przyuczyły, i poczęły niesfornemi głosami wrzeszczeć: <<Święty Boże, święty mocny, święty a nieśmiertelny!...>> Kilkakrotnie pan Wiechowski musiał przerywać i zaczynać od początku, gdyż melodja <<Święty Boże>> zaczynała brać górę nad <<Kol Sławien>> (…).
Podobnie jak wysiłek Syzyfa, praca rusyfikatorów przynosiła pozorne efekty – w końcu uczniowie zaczynali mówić po rosyjsku, przyjmowali wtłaczaną im wersję historii, założyli nawet rusofilskie kółko. „Kamień” był już zatem niemal na szczycie, kiedy to... poezja Mickiewicza i postawa kilku buntowników sprawiła, że znów się stoczył. Młodzież polska zaczęła bowiem odkrywać swoją tożsamość narodową, zdała sobie sprawę, że była poddawana manipulacji i już świadomie stawiała opór rusyfikatorom.
Tytuł „Syzyfowe prace” można odnieść również do sposobu uczenia małego Marcinka. Dziecko zostaje pozbawione właściwej opieki, z dnia na dzień musi się odnaleźć w nowych warunkach. Nie znając języka, ma się uczyć w rosyjskiej szkole. Trud wkładany przez dziecko w naukę okazuje się syzyfową pracą – chłopiec musi uczyć się na pamięć w nieznanym języku. Dotyczy to także przedmiotów ścisłych:
(…) W chwili, kiedy zaczynał rzecz całą rozumieć, kiedy nawet uderzała go i cieszyła oczywistość rachunku, wszystko mąciły nazwy. Zamiast porwania umysłu chłopca zrozumiałym wykładem działań arytmetycznych, zamiast ukazania mu samej rzeczy arytmetycznej, o którą w arytmetyce na pozór chodziło, pan Wiechowski całą usilność zmuszony był w to wkładać, żeby nie w umysł, lecz w pamięć ucznia wrazić nazwy rozmaitych przedmiotów. Pierwsze kształcenie inteligencji, ta piękna walka, to szacowne widowisko, ten zaiste wzniosły akt: uczenie się dziecka, opanowywanie pojęć nieznanych przez umysł, który to czyni raz pierwszy były w Owczarach walką niezmierną, a często rzetelną i, co najgorsza, bezcelowo zadaną męczarnią (…).
Rodzice Marcina, podobnie jak wielu innych Polaków w tym czasie, pogrążają się w apatii i nieszczęściu. Poczucie klęski sprawia, że zdają się w pełni na szkołę, nie zastanawiając się, jaką krzywdę wyrządzają swojemu dziecku. Oczekują od syna że będzie się dobrze uczył, nie wnikając w to, czego się od niego wymaga.
Wreszcie – „syzyfową pracą” są wysiłki Andrzeja Radka w zerwaniu ze swoim niskim pochodzeniem. Ten pochodzący ze wsi uczeń jest przedmiotem ciągłych kpin i docinków ze strony kolegów. Mimo wielu starań i pracy nad swoim zachowaniem i sposobem wysławiania się, odróżnia się od swoich rówieśników, wychowywanych w szlacheckich dworach.