Akcja „Syzyfowych prac” toczy się kilka lat po upadku powstania styczniowego, na terenie zaboru rosyjskiego. Po okresie walk, zsyłek i konfiskat nastały lata konsekwentnej rusyfikacji obywateli. Na wiele sposobów niszczono polską kulturę i fałszowano historię.
Zabiegi zaborców w celu wynarodowienia polskiej ludności skupiały się przede wszystkim na młodzieży. Do szkół wprowadzono obowiązkowy język rosyjski, mówienie po polsku było surowo zabronione i karane. Młodzież, która chciała się kształcić, nie miała innego wyjścia, jak tylko uczyć się po rosyjsku. Uczniowie – najczęściej odcięci od domu tak jak Marcin Borowicz – byli w pełni zdani na szkołę. To nauczyciele przekazywali im wiedzę o historii i kształtowali ich charaktery. Rusyfikacji poddawano już najmłodszych uczniów, a pierwszym etapem wynaradawiania był zakaz posługiwania się mową ojczystą. Nazwiska uczniów zapisywano po rosyjsku, nawet modlitwa przed lekcjami musiała być odmawiana w tym języku. Żeromski opisuje to na przykładzie szkoły przygotowawczej w Owczarach, do której trafia ośmioletni Marcin.
Rodzice podejmują nieudolną próbę zmiany tego stanu rzeczy, składając skargę na nauczyciela Wiechowskiego u kuratora Jaczmieniewa. Ich interwencja przynosi jednak odwrotny skutek. Nauczyciel, wcześniej zrugany za niski poziom nauki rosyjskiego, zostaje nagrodzony, kiedy okazuje się, że nie uczy wcale po polsku. Kobiety, które poszły ze skargą, wykazały się brakiem zrozumienia realiów politycznych i planów zaborcy.
Podobne zabiegi stosuje się w gimnazjum w Klerykowie. Uczniowie pochodzenia polskiego są dyskryminowani w stosunku do dzieci rosyjskich i żydowskich, pochodzących z rodzin lojalnych wobec cara. Matka Marcina wykupuje lekcje u egzaminatora Majewskiego, co jest de facto łapówką.
Wszystkie przedmioty wykładane są w języku rosyjskim, na terenie szkoły nie wolno się w ogóle posługiwać językiem polskim. Wyjątkiem są nieobowiązkowe zajęcia z języka polskiego, prowadzone przez zastraszonego profesora Szettlera. Celowo zaplanowano je na wczesne godziny poranne, by nie znalazło się zbyt wielu chętnych. Zajęcia były nudne, w ich programie znalazły się przede wszystkim tłumaczenie polskiej poezji – i to niskich lotów – na język rosyjski.
Uczniów starano się zachęcić do zgłębiania kultury rosyjskiej. Za udział w rosyjskich spektaklach rozdawano słodycze, udzielano pochwał, zapoznawano z ważnymi osobistościami. Początkowo Marcin daje sobą manipulować, wszystko to bardzo mu imponuje:
(…) Borowicz, zajadając wyborne cukierki, pozbył się nareszcie pierwszego niemiłego wrażenia, odczuł rozkosz przestawania z tak dostojnymi ludźmi, pierwszą satysfakcję zetknięcia się z tym światem nieznanego mu zbytku (…).
Później jednak dostrzega podstępność działań rosyjskich nauczycieli. Zdaje sobie sprawę, że uległ ich zakamuflowanym naciskom.
Z czasem metody stosowane przez system jeszcze się zaostrzyły. Po powrocie z wakacji Marcin zauważa sporo zmian: zmienił się zarząd, powołano nowego dyrektora, nowego inspektora, wymieniono też część kadry. Nauczyciele polskiego pochodzenia byli jeszcze bardziej zastraszeni i zupełnie przestali rozmawiać z uczniami poza terenem szkoły. W każdej stancji pojawił się tzw. starszy, który kontrolował poczynania młodszych uczniów, zapisywał ich nieobecności, godziny wyjść i powrotów, a także każde – nawet najmniej podejrzane – zachowania. Nikt nie mógł czuć się pewnie, nauczyciele robili niespodziewane kontrole, sprawdzając zawartość pokoi, nie wahali się nawet przeszukiwać sienniki. Śledzili swoich uczniów, nieraz podsłuchując pod ich oknami. Szkoła zaczęła przypominać więzienie – każdy musiał uważać na słowa, nie można było chodzić na polskie sztuki teatralne, czytywać polskich romantyków ani posiadać narodowych pamiątek. Rzeczywistość wokół też stawała się oraz bardziej zawężona, bo wyłącznie rosyjska. Zmieniano nazwy ulic, likwidowano polskie instytucje.
Podczas lekcji historii dowodzono, że Polska była krajem zakłamanym i zaściankowym. Nie zasługiwała na autonomię, a jej obecna sytuacja jest pod każdym względem korzystniejsza niż była. Gloryfikowano carską rodzinę i potęgę niepokonanej Rosji. Nie uczono samodzielnego myślenia, uważając je za bardzo niebezpieczne. Wymagano od uczniów odtwórczego przyswajania wiedzy. Także wiara katolicka była niemile widziana, ponieważ były w niej silnie zakorzenione narodowe ideały.
Uczniowie nie stawiali większego oporu, nie zdając sobie sprawy z celu tych działań. Każdy chciał ukończyć szkołę, więc młodzież poddawała się jej wymogom. W VI klasie utworzyły się dwa ugrupowania. Borowicz organizował spotkania fascynatów rosyjskiej literatury, ambitnych uczniów nastawionych na szkolne osiągnięcia. Na drugim biegunie znajdowali się „wolnopróżniacy” – grupa nastawiona na życiowe przyjemności, dla której nauka była przykrym obowiązkiem. Poświęcali jej tylko tyle czasu i uwagi, ile było konieczne, by otrzymać promocję do następnej klasy.
Władze szkoły popierały takie inicjatywy jak koło rusofilskie. Pomysł okazał się trafiony, młodzi ludzie poszukujący ideałów, z którymi mogliby się identyfikować, a także celu, do którego powinni dążyć, zaczytywali się w literaturze rosyjskiej. Porządek rzeczy został zaburzony wraz z pojawieniem się Bernarda Siegiera. To on zaszczepił w kolegach potrzebę samodzielnego myślenia i odkrywania prawdy. Jego recytacja „Reduty Ordona” otworzyła oczy pozostałych na piękno zakazanej polskiej literatury romantycznej. Dzięki niej poczuli dumę z bycia Polakami. Obudziła się w nich ciekawość poznania innego punktu widzenia. Spotykali się potajemnie, by czytać i dyskutować na temat dzieł Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego, Mochnackiego, Szekspira, Hugo, Balzaca i innych.
(…) Poezja i literatura epoki Mickiewicza odegrała w życiu Marcina rolę niezmiernie kształcącą. Przechodził wśród tych arcydzieł, jak przez chłostę, jak między szeregami osób, które na niego patrzały ze wzgardą. Dusza jego pod wpływem tej lektury mocowała się z własnemi błędami, ulepszała w sobie i ustaliła się raz na zawsze w kształt niezmienny, niby do białości rozpalone żelazo, rzucone w zimna wodę (…).
Od tej pory cała praca rusyfikatorów zaczyna zwracać się przeciwko nim.