Dżuma - streszczenie i opracowanie

Dżuma - streszczenie

Akcja rozpoczyna się 16. kwietnia, kiedy miejscowy lekarz, Bernard Rieux, znajduje martwego szczura w swojej kamienicy. Szybko pojawiają się następne. Lekarz dostrzega padlinę w czasie obchodu po mieście, jednak niczego nie podejrzewa. Co więcej, bagatelizuje sprawę w rozmowie z miejscowymi notablami. Do miasta wybiera się jego matka, która ma pomóc mu w pracach domowych w czasie, gdy jego żona będzie przybywać na leczeniu. Pojawia się Raymond Rambert – dziennikarz, który chce dowiedzieć się od Bernarda o warunkach życia Arabów w Oranie. Wówczas lekarz opowiada o zdychających szczurach i poleca uwadze dziennikarza ten temat.

18. kwietnia do miasta przyjeżdża matka lekarza. W tym czasie mieszkańcy zaczynają niepokoić się niecodzienną umieralnością szczurów. Miasto przestaje radzić sobie z plagą – ich liczba (jak ogłoszono w radiu) 25. kwietnia wyniosła aż 6231, a 28. kwietnia – 8000. Mieszkańcy zaczynają odczuwać zagrożenie. Nagle szczury przestają się pojawiać, a ludzie zaczynają chorować.

Gorączka, bóle, obrzęki w pachwinach i na szyi – takie symptomy u Michaela, dozorcy w swoim domu, zauważa Bernard.  Lekarz zostaje wezwany do ubogiego urzędnika Granda, gdzie zastaje niedoszłego samobójcę Cottarda. Bernard zgłasza sprawę na policję. Tymczasem Michael czuje się coraz gorzej, pojawiają się u niego ciemne wrzody, wymioty. Mimo chwilowej remisji, umiera w karetce 30. kwietnia. Narrator powołuje się tutaj na relację Tarrou, który przybył do miasta niedawno i zamieszkiwał w hotelu. To człowiek rozrywkowy, przyjaciel hiszpańskich tancerzy – pisze, że w mieście zaczyna panować strach. Jest obserwatorem miasta, opisuje ludzi i sytuacje bardzo dokładnie i drobiazgowo.

Rieux – zaniepokojony śmiercią dozorcy – kontaktuje się ze swoim znajomym z syndykatu lekarzy, Richardem. Prosi go o kwarantannę, która jednak musi poczekać na decyzję władzy. Również pogoda nie sprzyja miastu – po gwałtownych opadach deszczu pojawia się przerażający upał. Bernard składa zeznania w sprawie próby samobójczej. Grand zeznaje, że Cottard pożycza od niego czerwoną kredę, którą pisze na drzwiach mieszkania: „Wejdźcie. Powiesiłem się!”.

Choroba zaczyna atakować kolejne osoby, na co prasa reaguje milczeniem. Lekarze odkrywają, że objawy pasują do dżumy, która – jak sądzili – przestała już zagrażać ludziom. Opinia publiczna ma nadzieję, że to pomyłka. Ludzie nie wierzą w zarazę – uważają, że są od niej wolni. Grand pojawia się u Rieux z Cottardem, by poinformować, że zmarło już 11 osób. Cottard prosi lekarza o spotkanie. Rieux zaczyna szukać informacji o dżumie, dowiaduje się, że umierają na nią silni ludzie – twierdzi więc, że jego znajomy Grand zostanie oszczędzony; jest człowiekiem słabym i nieśmiałym. W mieście powołana zostaje komisja sanitarna, w której skład wchodzą: Rieux, Richard i Castell. Zebrani nie dopuszczają do siebie myśli, że to jednak dżuma. Bernard ostrzega, że bagatelizowanie sprawy może zakończyć się pomorem. Komisja podejmuje uchwalę, że choroba będzie traktowana jak dżuma.

Pojawiają się afisze i informacje dla mieszkańców o zaopatrzeniu w wodę, konieczności dbania o higienę, izolacji zarażonych. Grand w rozmowie z Rieux informuje go o przemianie, jaka nastąpiła u Cottarda – stał się otwarty i miły. Gdy lekarz rozmawia z niedoszłym samobójcą, ten twierdzi, że epidemia nie nawiedzi Oranu. Sytuacja jednak się pogarsza, lekarz zaczyna tracić siły, a pacjenci stają się nieufni. Szpital jest pełen, chorzy leżą również w szkole. Gdy doliczono się 30 zgonów, miasto zamknięto. Serum, które próbowano sprowadzić z Paryża, nie dociera. Zamknięcie bram miasta powoduje zmiany w zachowaniu obywateli. Nie działa poczta, są oni odcięci od świata. Mogą tylko poinformować jednorazowo bliskich o sytuacji. Ta rozłąka sprawia, że zaczynają odczuwać rozpaczliwą tęsknotę.

Żona doktora Castela postanawia jednak wrócić do zadżumionego miasta, by być z mężem. Mieszkańcy czują, że teraz dżuma to już nie konkretne przypadki, ale sprawa całego społeczeństwa Oranu. Są zrozpaczeni i zdezorientowani. Najgorzej czują się tacy jak Rambert, którzy zjawili się tu na chwilę i zostali zamknięci na czas trwania epidemii. Zamknięcie sprawiło również, że miasto zaczęło odczuwać brak podstawowych środków do życia. Upada turystyka, ludzie nie pracują i odreagowują stres, prowadząc bujne życie towarzyskie.

Tymczasem dżuma zabija 500 osób tygodniowo. Nawiązują się przyjaźnie – Grand opowiada lekarzowi o swoim życiu, o żonie, która odeszła. Rambert rozpaczliwie chce opuścić zamknięte miasto. Prosi o pomoc Rieux, próbuje wszystkiego. Prosi lekarza o zaświadczenie, że jest zdrowy. Ten jednak się nie zgadza. Bernard pracuje ponad siły, patrzy na chorych i umierających, aż pewnego dnia obojętnieje na wszystko, co go otacza.

W ciągu miesiąca epidemia nabiera na sile. Kościół organizuje spotkania modlitewne – ludzie przybywają tłumnie i słuchają słów ojca Paneloux. Jest to człowiek o wielkiej charyzmie i sile, który w swoim kazaniu napomina grzeszników z Oranu, że dżuma to kara za ich winy. Nawołuje o nawrócenie się.

Rieux dowiaduje się o twórczości pisarskiej Granda. Natomiast Rambert cierpi i szuka sposobu na wyrwanie się z Oranu. Nadchodzą upały, a z nimi wzrost ilości zgonów – 700 tygodniowo. Ludzie próbują uciec, nie znoszą dobrze zamknięcia. Paranoja osiąga takie rozmiary że zaczynają wybijać psy i koty, które mogą okazać się nosicielami dżumy. Narrator opisuje to, przywołując znów Tarrou i jego zapiski.

Rieux odwiedza starego astmatyka, kramarza, który z dnia na dzień rzucił swoje zajęcie i od tego czasu wyłącznie leży. Pojawia się nowa gazeta – „Kurier epidemii” – opisująca aktualną sytuację. Ludzie zaczynają oddawać się rozpuście. Wykluwa się nowa odmiana choroby, bardzo groźna – dżuma płucna. Tarrou rozmawia z Rieux o sytuacji w mieście, proponuje pomoc i organizację ochotniczych oddziałów sanitarnych. Komentują kazanie ojca Paneloux. Okazuje się, że Rieux jest niewierzący. Następnego dnia pojawiają się ochotnicy do opieki nad chorymi. Doktor Castel postanawia stworzyć surowicę samodzielnie z wirusa, który rozprzestrzenia się po mieście. Grand koordynuje od strony administracyjnej prace oddziałów sanitarnych. Rambert postanawia uciec z miasta – Cottard informuje go o przemycie ludzi poza bramy.

Rambert spotyka kolejnych pośredników, dowiaduje się coraz więcej o szajce. Mówi o tym Rieux, który nie potępia go za decyzję. Dżuma zdaje się opuszczać miasto, liczba chorych maleje, jednak praca personelu medycznego jest wciąż ciężka. Do pomocy przy chorych zgłasza się ojciec Paneloux. Rambert wciąż próbuje uciec – nie udaje mu się. Pewnego dnia jeden z pacjentów zdrowieje – Cottard twierdzi, że nie była to dżuma, nie chce jednak wstąpić do oddziałów sanitarnych. Nie chce wstąpić również Ramebert. Przekonuje go Tarrou mówiąc, że Rieux też znajduje się z dala od żony.

Gdy w połowie sierpnia dżuma stanowi jedyny przedmiot zainteresowania mieszkańców Oranu, zaczyna się bunt i osamotnienie. W mieście nie pada deszcz, intensywnie wieje – ludzie przestali wychodzić z domów, bo zaraza rozprzestrzeniła się na całe miasto. Dzielnice, w których było najwięcej zachorowań. zostały dodatkowo odizolowane. Nastąpił proces podziału na „lepszych i gorszych”. Aura panująca w mieście sprzyjała pożarom wzniecanym przez tych, którzy po powrocie z kwarantanny obawiali się, że ich domy są „brudne”. Nie ufali skuteczności dezynfekcji i nie słuchali apeli władz. Jedynie kara więzienia sprawiła, że zaprzestano tego procederu, w więzieniu bowiem ludzie umierali najszybciej. Podobnie sprawa miała się z żołnierzami i zakonnikami – ich jednak rozdzielono, co znacznie zmniejszyło ryzyko. Jak zwykle w takich sytuacjach bywa, rozpoczęły się akcje szabrownicze. Ludzie zaczęli szaleć. przypuszczać szturmy na bramy. Władze podjęły decyzję o wprowadzeniu stanu wyjątkowego.

Narrator opisuje tragiczne pogrzeby – ludzie chowani są bez udziału bliskich w przechodnich trumnach, zbiorowych mogiłach, zwłoki zasypuje się wapnem. Pogrzebami zajmowali się bezrobotni – z powodu epidemii – mieszkańcy. Stało się to codziennością, pracą wykonywaną bez emocji. Gdy zaczęło brakować miejsc na cmentarzu, doszło do tego, że zwłoki grzebano nocą w głębokich rowach zbiorowych mogił. Zwłoki transportowano tramwajami. Na tym etapie ludzie przestali odczuwać tęsknotę, zanikały ludzkie uczucia, emocje jakby okrzepły. Ich miejsce zajęła dżuma.

We wrześniu Rieux dowiaduje się o ciężkim stanie żony. Przetrwać szok pomaga mu Tarrou, który wprowadza się do niego. Bernard jest już zobojętniały na epidemię, zmęczony, pracuje jak maszyna. Pacjenci nie są tacy jak dawniej – pojawienie się lekarza w domu zwiastuje śmierć. Ewenementem na skalę miasta okazuje się Cottard, który dobrze czuje się w tych warunkach. Zaprzyjaźnia się z Tarrou, który zaczyna rozważać optymizm Cottarda. Gdy panuje stan wyjątkowy, policja nie ma czasu zajmować się jego sprawą; czuje się on wreszcie członkiem społeczności miejskiej.

Przyjaciele udają się do opery na „Orfeusza i Eurydykę”. Podczas przedstawienia jeden z aktorów zasłabł – ludzie wychodzą z przekonaniem, że nawet tutaj dżuma zbiera swoje żniwo. Rambert kontaktując się z przemytnikami zwrócił na siebie uwagę sędziego. Dziennikarz postanawia pozostać w mieście. Tymczasem Castel kończy pracę nad serum, które testuje na synu sędziego – chłopiec umiera w straszliwych męczarniach. Przebieg wypadków obserwuje ojciec Paneloux, który na tej podstawie pisze kazanie: „Czy kapłan może radzić się lekarza”. Wygłasza je przed mniejszą już rzeszą wiernych. Kazanie to jest inne: dżuma to nie kara – mówi ksiądz - to wyzwanie, walka z cierpieniem. Mieszkańcy zaczęli inaczej odnosić się do religii, wolą nosić talizmany i odczyniać uroki. Niedługo potem Paneloux przeprowadza się i zapada na dżumę. Nie pozwala jednak wezwać do siebie lekarza i umiera.

W mieście pomór zaczyna maleć – ludzie czują się lepiej, gdy wiedzą o serum. W tym czasie umiera doktor Richard. Klasyczną odmianę choroby zastępuje straszniejsza jeszcze dżuma płucna. Powstaje czarny rynek najpotrzebniejszych rzeczy: biedota wymiera śmiercią głodową, bogatym topnieją majątki z powodu wygórowanych cen. Nadejście zimy nie zmieniło sytuacji w mieście. Omyłkowo na miejsca kwarantanny trafił sędzia Othon. Mimo iż został wypuszczony, powrócił, aby pomagać.

Boże Narodzenie przynosi falę przygnębienia. W czasie wspólnych świąt Rieux, Tarrou i Granda ten ostatni okazuje się być chory na dżumę płucną. Lekarz opiekuje się nim w domu. Poproszony przez chorego, pali jego książkę. Podane serum sprawia, że wraca do zdrowia. W mieście zaczynają pojawiać się na nowo zdrowe szczury. Epidemia zaczyna się cofać, a mieszkańcy, przyzwyczajeni do stanu wyjątkowego, zaczynają planować nowe życie. Dżuma zabiera również sędziego Othona. Życie zaczyna powoli się stabilizować, ceny spadają, ludzie zaczynają się uśmiechać. W mieście pojawiają się zwierzęta. Wszyscy poza Cottardem cieszą się z tego. Cottard odwiedza lekarza – widać, że smutnieje i obawia się więzienia. Znika natychmiast po otwarciu bram miasta. Ucieka przed policją. Tarrou niespodziewanie zapada na dżumę i umiera, zaprzyjaźniony z nim Riuex bardzo cierpi.

Wszystko wracało do normy, ludzie odżyli. Do Oranu przyjeżdża ukochana Ramberta. Dowiadujemy się, że to Riuex jest narratorem „Dżumy”– przedstawił obraz tak, jak go widział; cały czas był w centrum wydarzeń. Gdy narrator spaceruje po wolnym od epidemii mieście, dowiaduje się, że z okna domu Granda ktoś strzela do ludzi. To Cottard. Nie wytrzymał zmian, został schwytany. Grand zwierza się Rieux, że napisał do byłej żony.

Powieść kończy się przemyśleniami Bernarda na temat ludzi i tego, że spisał swoje myśli, aby nie zaginęła pamięć o ludziach dzielnych i wspaniałych, którzy nie potrafili walczyć z niewidzialnym wrogiem.

Dżuma - plan wydarzeń

1. Żona lekarza z Oranu, Bernarda Rieux, wyjeżdża do uzdrowiska

2. W mieście pojawiają się martwe szczury

3. Tajemnicza choroba Michaela

4. Rieux podejrzewa dżumę

5. Cottard próbuje popełnić samobójstwo

6. Miasto ogłasza stan zagrożenia epidemią

7. Władze zamykają bramy Oranu

8. 1. kazanie ojca Paneloux

9. Rambert próbuje uciec z miasta

10. Pojawia się nowa gazeta ("Kurier epidemii")

11. Tarrou tworzy ochotnicze służby sanitarne

12. Pierwsze wyzdrowienie

13. Psychoza odizolowania, pożary, czarny rynek

14. Rieux dowiaduje się o chorobie żony

15. Doktor Castel przygotowuje serum i testuje je na synu sędziego – dziecko umiera

16. 2. kazanie ojca Panoloux

17. Śmierć kaznodziei

18. Śmierć doktora Richarda, choroba Granda

19. Boże Narodzenie w czasie epidemii

20. Śmierć sędziego Othona

21. Dżuma łagodnieje

22. Cottard ucieka policji

23. Otwarcie bram

24. Cottard złapany

25. Niespodziewana śmierć Tarrou

Dżuma - opracowanie (geneza, czas i miejsce akcji, motywy)

„Dżuma” - geneza

„Dżuma” została opublikowana w 1947 roku, a więc tuż po II wojnie światowej. Z tego powodu często jest odczytywana jako reakcja Camusa na to wydarzenie. Nie można nie dostrzec analogii między nieszczęściem wojny i epidemią choroby. Nagły kataklizm dotyka wszystkich, dezorganizuje życie mieszkańców, wymusza wiele ograniczeń i zbiera śmiertelne żniwo.

„Dżuma” - czas i miejsce akcji

Akcja utworu toczy się w Oranie, kolonii francuskiej w Algierii, w latach 40. ubiegłego wieku. Dzięki opisowi narratora, który jest Orańczykiem, poznajemy miasto ludzi znudzonych i przewidywalnych, typowych mieszczuchów, którzy do niczego nie podchodzą z entuzjazmem. Miasto i jego mieszkańcy wydają się nam banalni.

„Dżuma” - najważniejsze motywy

Motyw śmierci

Śmierć towarzyszy bohaterom niemal przez cały czas trwania akcji „Dżumy”. Najpierw umierają zwierzęta, potem ludzie. Śmierć staje się nieodłącznym elementem krajobrazu i życia, a grzebanie ogromnej ilości zwłok codzienną czynnością. Śmieć, która uderza losowo i nieoczekiwanie, nie oszczędza ani wielkich, ani bogatych.

Motyw rodziny

Epidemia rozdziela rodziny – ludzie nie mogą być blisko siebie, wspierać się w cierpieniu. Każdy bohater radzi sobie inaczej z tym faktem: Rieux pochłania praca, Rambert myśli tylko o ucieczce z miasta. Kiedy epidemia zaczyna zaprzątać ich myśli całkowicie, więzy rodzinne zdają się rozluźniać. Każdy cierpi osobno, na własną rękę, sam na sam z własnymi myślami i strachem. Członkowie rodzin nie uczestniczą w ostatniej drodze swoich bliskich, nie mogą też być obecni przy ich śmierci.

Motyw wolności

O tym, jak ważna jest wolność dla człowieka, dowiadujemy się, kiedy bramy miasta zostają zamknięte. Ludzie tak rozpaczliwie potrzebują wolności, że próbują uciekać legalnie i nielegalnie. Nie znoszą zamknięcia, z rozpaczy oddają się rozpuście, zanikają wszelkie hamulce moralne. Zamknięcie zagrożonych dzielnic buduje poddziały: ci, którzy zamieszkują te wolne od dżumy, czują się lepsi od reszty, są też z pewnością szczęśliwsi.

Motyw wiary

Mieszkańcy miasta w obliczu epidemii stają się początkowo religijni: odwiedzają tłumnie kościół, modlą się (przykład religijności w obliczu tragedii). Paradoksalnie, niewierzący lekarz swoją pracą daje przykład wierzącym. Ojciec Paneloux, ortodoksyjny zakonnik, w miarę zmian, jakie stają się udziałem mieszkańców, również zmienia swoją poglądy – staje się mniej konserwatywny, bardziej ludzki, nie traktuje już dżumy jako kary za grzechy mieszkańców Oranu, ale próbę dla ludzi.

Dżuma - bohaterowie

Bernard Rieux - charakterystyka

Bernard Rieux to narrator powieści i zarazem jej główny bohater. Tarrou tak postrzega Rieux:

(…) Wygląda na trzydzieści pięć lat. Średniego wzrostu. Mocne ramiona. Twarz niemal kwadratowa. Oczy ciemne i lojalne, ale szczęki wystające. Duży i regularny. Czarne włosy obcięte bardzo krótko. Usta łukowate, wargi pełne i niemal zawsze zaciśnięte. Wygląda trochę na sycylijskiego chłopa ze swoją opaloną skórą, czarnym włosem i ubraniami zawsze w ciemnych kolorach, w których jest mu jednak dobrze. Chodzi szybko. Zstępuje z chodnika nie zmieniając kroku, ale najczęściej na przeciwległy chodnik lekko wskakuje. Jest roztargniony przy kierownicy swego auta i często zostawia strzałki kierunkowe uniesione, nawet już po zakręcie. Zawsze z gołą głową. Wygląda na człowieka zorientowanego w sytuacji (…).

Wygląd zewnętrzny oddaje wiele cech charakteru lekarza. Rieux jest człowiekiem silnym i zdecydowanym. Szybki chód oddaje jego stanowczość w działaniu, a roztargnienie podczas jazdy wskazuje na skłonność do refleksji i zadumy. Kiedy Rieux pracuje z chorymi, jest skupiony, ale kiedy siada za kierownicę, może oderwać myśli od konkretnych przypadków choroby.

Doktor jest człowiekiem racjonalnym, konkretnym i ostrożnym. On pierwszy dostrzega zagrożenie i jedynie on wie, że nigdy nie mija ono całkowicie. W obliczu epidemii robi to, co należy. Podejmuje wszelkie możliwe działania, by zmniejszyć ryzyko rozprzestrzeniania się choroby, pomaga cierpiącym i mobilizuje do pracy innych. Daje przykład wszystkim, którzy chcą podjąć walkę z chorobą.

Jego wygląd „sycylijskiego chłopa” współgra z prostą filozofią życiową. Doktor twierdzi: „Najważniejsze to dobrze wykonać swój zawód”. Rieux nie jest idealistą, nie głosi wzniosłych haseł, nie pozuje na bohatera, po prostu pracuje wytrwale i konsekwentnie. Robi to, co w danej sytuacji można zrobić. Wie, że jego możliwości są ograniczone, ale nie poddaje się rozpaczy. „Uczciwość to jedyny sposób walki z dżumą” – twierdzi i postępuje zgodnie z tym mottem.

Lekarz mówi: „Nie mam upodobania do świętości. Obchodzi mnie, żeby być człowiekiem”. Rieux nie wierzy też w Boga, a przynajmniej w Boga wszechmogącego. Ze wszystkich sił stara się dobrze wykonywać swoją pracę. I choć jest już doświadczonym lekarzem, nie stracił wrażliwości:

(…) Czy pan wie, że są ludzie, którzy nie zgadzają się na śmierć? Czy słyszał pan kiedyś kobietę krzyczącą <<Nigdy!>> w chwili śmierci? Ja słyszałem i zrozumiałem wtedy, że nie będę się mógł do tego przyzwyczaić. Byłem wówczas młody i zdawało mi się, że moja niechęć godzi w porządek świata. Potem stawałem się bardziej skromny. Po prostu nie jestem wciąż przyzwyczajony do widoku śmierci (…).

W czasie epidemii praca lekarza zmienia swój charakter – dżumy nie da się wyleczyć, więc doktor musi walczyć z poczuciem bezsilności. Zdaje sobie sprawę, że ci, którzy dotąd widzieli w nim wybawienie, teraz dostrzegają raczej zapowiedź nieuchronnej śmierci.

Rieux ma żonę, którą kocha i pragnie do niej wrócić. Mimo to naraża się każdego dnia, dobro pacjentów stawia ponad własne bezpieczeństwo. Paradoksalnie, udaje mu się przeżyć epidemię, a jego żona, przebywająca w sanatorium, umiera.

Moralność lekarza jest prosta i oparta na klarownych zasadach. Bodaj on jeden w całym mieście nie zmienił się pod wpływem tego doświadczenia; jakby był na nie przygotowany. Doskonale wywiązał się ze swojej roli. Nie miał dylematów i wątpliwości, co nie oznacza, że nie bał się o swoje życie. Mimo wszystkich cierpień, jakich doznał, utraty żony i przyjaciela, mimo przykładów tchórzostwa i egoizmu, jakie widział w czasie epidemii, nie utracił wiary w człowieka: „(...) w ludziach więcej rzeczy zasługuje na podziw niż na pogardę”.

Jean Tarrou - charakterystyka

Camus odsłania przed nami losy i osobowość Tarrou stopniowo. Na początku wiadomo tylko, że jest on mieszkańcem Oranu od kilku tygodni, mieszka w hotelu w centrum miasta, co sugeruje, że jest człowiekiem zamożnym. Mimo że w mieście przebywał krótko, miał wielu życzliwych przyjaciół. Szybko zyskiwał sympatię swoim pogodnym usposobieniem i zamiłowaniem do rozrywki: „(...) dobroduszny, zawsze uśmiechnięty, wyglądał na przyjaciela wszystkich normalnych rozrywek, nie będąc ich niewolnikiem”.

Dużą przyjemność sprawiało mu obserwowanie hiszpańskich tancerzy, lubił też morskie kąpiele i wesołe towarzystwo: „Spotykano go we wszystkich miejscach publicznych. Od początku wiosny zjawiał się często na plażach, pływając dużo i z widoczną przyjemnością (...)”.

Z rozmów z doktorem Rieux wyłania się przeszłość Tarrou. Okazuje się, że jego ojciec był zastępcą prokuratora generalnego i dobrze zarabiał. Jean spędził dzieciństwo w dostatku, otoczony miłością rodziców. Szanował ojca, podziwiał jego doskonałą pamięć, ufał mu. Wszystko zmieniło się, kiedy w wieku 17 lat był świadkiem, jak ojciec doprowadził do skazania oskarżonego na karę śmierci, a następnie uczestniczył w wykonywaniu wyroków. Niemal dorosły Jean pojął, że ojciec robił to już wielokrotnie, za każdym razem, kiedy wychodził z domu wcześniej, szedł zobaczyć egzekucję.

Tarrou przeżył szok, zrozumiał, że ojciec ma na swoim sumieniu życie wielu ludzi i choć wszystko odbywało się w majestacie prawa, nie mógł się z tym pogodzić. Jego reakcją była ucieczka z domu, wracał potem czasem, by spotkać się z matką, a po śmierci ojca wziął ją do siebie i opiekował się nią do śmierci. Od czasu tego pamiętnego procesu Tarrou miał poczucie winy, jakby część odpowiedzialności spoczywała na nim. Od tamtej pory poświęcił się walce ze śmiercią i przemocą.

Między Tarrou i doktorem Rieux szybko nawiązała się nić przyjaźni. Bohater okazał się bardzo pomocny, zajął się organizacją oddziałów sanitarnych i sam pracował w nich ofiarnie. Między przyjaciółmi są jednak wyraźne różnice w poglądach. Podczas gdy doktor przekonany jest, że w człowieku więcej jest dobra, Tarrou uważa, iż „każdy człowiek nosi w sobie dżumę” – on także, dlatego stara się osiągnąć świętość. Obserwując innych, próbuje dostrzec w nich znamiona świętości. Świętość jest tu rozumiana jako doskonałość moralna, pozbawiona religijnego aspektu, ponieważ zarówno Tarrou, jak i doktor nie wierzą w Boga.

Tarrou był młodym mężczyzną „o ciężkiej sylwetce, o twarzy masywnej i porytej, zamkniętej szerokimi brwiami”. Camus czyni go drugim narratorem, przytaczając fragmenty jego zapisków. Sporo miejsca w tych notatkach poświęca Tarrou z pozoru błahym sprawom, obserwacjom ludzkich zachowań, czasem wzruszających, czasem zabawnych. Widać, że potrafił przyglądać się ludziom wnikliwie i z życzliwością. Czasem bywa ironiczny, ale w jego spojrzeniu na świat wiele jest ciepła i wyrozumiałości.

Bohater od początku przyjmuje postawę aktywną, stara się pomóc bliźnim, bo tak mu nakazuje sumienie. Jest dobrym organizatorem i charyzmatycznym przywódcą. Daje przykład swoją postawą pełną poświęcenia. Nie dba o swoje bezpieczeństwo, często zapomina stosować odpowiednie środki ostrożności, co ostatecznie kończy się jego zarażeniem i śmiercią.

Charakterystyka Raymonda Ramberta

Raymond Rambert był paryskim dziennikarzem, który nie mieszkał w Oranie, tylko przyjechał do tego miasta, aby zrealizować reportaż. Trudno było mu się pogodzić z zamkncięciem w zadżumionym mieście.

Jak wyglądał Raymond Rambert?

Raymond Rambert to dziennikarz, który niefortunnie trafił do Oranu tuż przed wybuchem epidemii dżumy. Autor tak przedstawia jego wygląd:

(…) Niski, w sportowym ubraniu, o szerokich ramionach, twarzy zdecydowanej, oczach jasnych i inteligentnych, robił wrażenie człowieka, któremu życie służy (...).

Pierwsza reakcja Raymonda Ramberta na wieść o epidemii

Jego pierwszą reakcją na wieść o epidemii jest chęć ucieczki. Uważa, że to nie jego sprawa – jest tylko przyjezdnym. Przyjmuje postawę obronną i egoistyczną. Dziennikarz jest gotów zapłacić za nielegalne przemycenie go z miasta. Szczęście jednostki i jej prawa stawia ponad dobrem ogółu.

Rambert jest energiczny, czasem nawet porywczy, ma potrzebę działania. Konieczność czekania stanowi dla niego trudną próbę. W przypadku dżumy niewiele można zrobić, ale dla niego ważne jest, aby robić cokolwiek. W swoich działaniach jest konsekwentny i zdeterminowany, podobnie jak w próbach wydostania się z miasta oraz – później – w walce z chorobą.

Zmiana postawy Ramberta

Zanim dziennikarzowi udaje się zdobyć odpowiednie kontakty i załatwić sobie wyjazd z miasta, jego postawa ulega stopniowej zmianie. Zaczyna rozumieć, że dżuma jest tak samo jego sprawą jak mieszkańców Oranu – nie może udawać, że jego to nie dotyczy. Jest tak samo narażony na zachorowanie jak wszyscy. Mimo początkowego oporu, decyduje się wstąpić do organizacji sanitarnych. Najpierw uważał to za niepotrzebne narażanie własnego życia, bohaterstwo bez sensu. Zmienia zdanie, kiedy dowiaduje się, że doktor Rieux, uważany przez niego za idealistę, podobnie jak on ma żonę, za którą tęskni, a mimo to nie ustaje w wysiłkach, nie skupia się na sobie, daje z siebie wszystko, by ulżyć innym.

Raymond bardzo tęskni za swoją ukochaną, którą nazywa żoną. Przedłużający się okres rozłąki sprawia mu ból. Bohater spędza godziny na dworcu kolejowym tylko po to, by zobaczyć plakaty z Paryżem. Obraz ukochanego miasta pomaga mu na chwilę rozproszyć uczucie wyobcowania.

Postawa doktora pomaga dziennikarzowi pojąć, że praca na rzecz drugiego człowieka nie musi oznaczać rezygnacji z własnych pragnień. Wtedy też decyduje się on przyłączyć do oddziałów sanitarnych, ale tylko do czasu, gdy uda mu się zorganizować ucieczkę, ale kiedy ta jest już możliwa – rezygnuje. Konkluduje to słowami: „Może być wstyd, że człowiek jest sam tylko szczęśliwy”. Szczęście ma wartość, kiedy dzieli się je z innymi. Osiągnięte kosztem drugiego człowieka ma gorzki smak.

Jak się kończą losy Raymonda Ramberta?

Rambert wyciąga z tego doświadczenia bardzo ważną naukę. Okazuje się człowiekiem otwartym, zdolnym do rewidowania swoich przekonań. Jego postawa zostaje nagrodzona przez los. Dziennikarz przetrwał okres epidemii, nie zachorował i w końcu wrócił do swojej ukochanej jako lepszy człowiek. Nie jako uciekinier ale jako bohater.

Rentier Cottard - charakterystyka

Rentier Cottard to „niewielki, korpulentny mężczyzna”, który najbardziej boi się aresztu. Jest przestępcą ściganym przez policję. W obawie przed uwięzieniem próbuje popełnić samobójstwo. Śmierć wydaje mu się lepsza niż pojmanie.

Cottard podaje się za przedstawiciela firmy produkującej wina i likiery. Jego motto wiele mówi o sposobie postrzegania świata: „Wielcy zawsze zjadają małych”. Nastawiony jest na rywalizację, w jego przekonaniu sukces zawsze oznacza czyjąś porażkę, dlatego nie waha się dążyć do własnych celów kosztem innych. Jak zauważa jego sąsiad: „(...) przedstawiciel był zawsze samotny i nieufny”.

Epidemia dżumy, nieszczęście, jakie ogarnia całe miasto, dla Cottarda jest chwilowym wybawieniem. Zamieszanie wokół choroby spycha jego sprawę  na dalszy plan. Potwierdza się jego przekonanie, że można zyskać na cudzym nieszczęściu. Nie ma współczucia dla umierających, przeciwnie – cieszą go oznaki nasilania się epidemii. Ma nawet nadzieję, że jeśli zaraza będzie trwała wystarczająco długo, przeszłość zostanie w cudowny sposób wymazana i wszystko zacznie się od nowa.

Niedoszły samobójca nie ma nic do stracenia. Korzysta z ostatnich dni wolności, jadając w drogich restauracjach i nie żałując sobie na rozrywki. Robi to, czego zawsze pragnął, ale musiał unikać ze strachu przed policją. Znów angażuje się w działalność przestępczą, zajmuje się przemytem i wyciąganiem ludzi z zarażonego miasta. Cieszy go powszechny strach, bo nie jest w nim samotny, choć jego obawy są innego rodzaju, narrator mówi o nim: „(...) dżuma mu dogadza. Z człowieka samotnego, który samotnym być nie chciał, czyni współwinowajcę”.

Koniec epidemii, który dla wszystkich jest wydarzeniem radosnym, dla niego oznacza koniec wolności. Zabarykadowany w swoim mieszkaniu wyciąga broń i strzela w stronę świętujących na ulicy ludzi. Ich szczęście go złości. W wyniku strzałów dwie osoby zostają ranne. Policja wkracza do jego mieszkania i aresztuje go.

Ojciec Paneloux - charakterystyka

(…) Był średniego wzrostu, ale krępy. Kiedy oparł się na poręczy ambony, ściskając drzewo wielkimi rękami, widać było tylko szeroki, czarny kształt z dwiema czerwonymi plamami policzków pod stalowymi okularami. Głos miał mocny, namiętny, który rozbrzmiewał daleko (...).

Dla ojca Paneloux, duchowego pasterza mieszkańców Oranu, jest oczywiste, że epidemia to kara zesłana przez Boga za grzechy mieszkańców. Z przekonaniem głosi, że to ludzie swoim postępowaniem świadczącym o moralnym zepsuciu rozgniewali Boga. Wszystko, co pochodzi od Boga, jest słuszne i dobre – dżuma także, ponieważ daje szansę poprawy, oczyszczenia. „Wojujący jezuita” jest w swoich przekonaniach niezachwiany. Wierzy w to, co głosi. Co więcej, odcina się od wiernych, kierując w ich stronę tego rodzaju jednoznacznie oskarżenia. Zwraca się do nich w drugiej osobie, mówiąc „wy”, przekonany o własnej prawości, a tym samym – bezpieczeństwie. Z jego kazania wynika, że na dżumę umierają tylko najwięksi grzesznicy, ci, którzy sobie na to zasłużyli.

Ta pewność daje ojcu błogie poczucie bezpieczeństwa. Pozwala mu zachować swoje przekonania, niezmąconą wiarę w porządek świata stworzonego przez sprawiedliwego Boga. Podczas gdy wszyscy zadają sobie pytanie, dlaczego ich to spotyka, on jeden nie ma wątpliwości. Nie boi się też choroby, nie znajdując na swoim sumieniu ciężkich przewinień.

To niezłomne przekonanie nie daje się jednak obronić w obliczu śmierci niewinnego dziecka. Ojciec Paneloux, który jest świadkiem cierpienia i śmierci synka pana Othona, pojmuje, że dobry Bóg nie może tak dotkliwie karać dziecka. Rieux stwierdza to dobitnie: „Ach, ten przynajmniej był niewinny, ksiądz wie o tym dobrze!”. Paneloux nie mógł temu zaprzeczyć. W jego przekonania wdarła się niepewność. Zaczął inaczej patrzeć na nieszczęście, które dotknęło jego parafian. W kolejnym kazaniu już zupełnie inaczej poucza swoich wiernych. W chorobie dostrzega próbę, jakiej Bóg poddaje wiernych. Nie mówi już o tym, co dobrego z niej wyniknie, ale zachęca do walki z nią. Czuje się znów członkiem wspólnoty, nie odcina się od swoich słuchaczy. Apeluje do mieszkańców, by wzajemnie sobie pomagali. Mówi o Bogu miłosiernym, w imię którego trzeba wyzbyć się egoizmu.

Ojciec Paneloux zmienia swoje przekonania pod wpływem doświadczeń. Nie jest fanatykiem niezdolnym do przemyśleń. Potrafi wyciągać wnioski z własnych przeżyć i obserwacji. Dzięki nim zbliża się do wiernych, staje się prawdziwym pasterzem.

Ksiądz również padł ofiarą choroby. Kiedy zauważył u siebe pierwsze objawy, nie zgodził się na wezwanie lekarza. Przyjął swój los godnie, umarł szczęśliwy i spokojny, wierny swoim przekonaniom. W szpitalu określono jego przypadek jako wątpliwy, nie ma pewności, czy padł ofiarą dżumy.

Dżuma - charakterystyka bohaterów drugoplanowych

Joseph Grand

Urzędnik pracujący z marne pieniądze w merostwie. „Był to mężczyzna pięćdziesięcioletni, o żółtym, długim i zagiętym wąsie, o wąskich ramionach i chudych członkach”, „Długi i chudy, pływał w ubraniach, które kupował zawsze zbyt wielkie, w złudzeniu, że będą się nosić dłużej”.

Stary znajomy doktora Rieux, w opinii lekarza prawdziwy bohater tego okresu:

(…) jeśli trzeba koniecznie, by jakiś bohater znalazł się w tym opowiadaniu, narrator proponuje właśnie tego nieefektownego i skromnego bohatera, który miał tylko dobre serce i pozornie śmieszny ideał (…).

Ów śmieszny ideał, tworząc książkę, tak bardzo dążył do perfekcji, że przez całą powieść, udało mu się napisać tylko jedno zdanie. Dobre serce Granda przejawia się w bezinteresownej pomocy, jaką gotów był nieść potrzebującym – to on ratuje Cottarda przed samobójstwem.

Jest człowiekiem skromnym, nieśmiałym, oddanym swojej pracy, którą wykonuje sumiennie. Należy do nielicznych, którym dane jest wyzdrowieć.

Michael

Mężczyzna w podeszłym wieku, oddany swojej pracy dozorcy kamienicy. Jako pierwszy pada ofiarą zarazy.

Othon

Sędzia śledczy, służbista, człowiek powściągliwy, nieokazujący emocji. Kiedy pojawia się z dwójką dzieci w restauracji,

(…) jest wysokim, chudym mężczyzną ubranym na czarno, w sztywnym kołnierzyku. Środek czaszki ma łysy, a z prawej i lewej kępki siwych włosów. Małe, okrągłe i ostre oczy, cienki nos i wąskie usta nadają mu wygląd dobrze wychowanej sowy (…).

Bohater nie budzi sympatii, doktorowi nie podoba się szczególnie jego stosunek do dzieci, które traktuje jak tresowane psy. Po śmierci syna popada w rozpacz, dopiero ta tragedia otwiera mu oczy na ogrom cierpienia. Mobilizuje się i dołącza do formacji sanitarnych. Jest jedną z ostatnich ofiar zarazy.

Filip

Syn Othona, dziecko, które mimo zastosowania serum Castela, umiera w szpitalnym łóżku, przeżywając wcześniej straszne cierpienia.

Stary astmatyk

Hiszpan, pacjent Rieux:

(…) z zawodu kramarz, mając pięćdziesiąt lat doszedł do wniosku, że dosyć już zrobił. Położył się i odtąd nie wstał więcej, choć pozycja stojąca nie pogarszała choroby. Przy pomocy niewielkiej renty dożył siedemdziesięciu pięciu lat, które dźwigał wesoło (…).

Całe dnie spędza w łóżku, a jednak jest świetnie poinformowany, ponieważ chętnie słucha wiadomości i plotek. Tarrou podejrzewał nawet, że może być świętym.

Pani Rieux

Matka doktora, Była to mała kobieta o włosach przyprószonych srebrem, o oczach czarnych i łagodnych”. Przybyła do syna, by opiekować się nim w czasie, gdy jego żona przebywała w sanatorium. Jej obecność i wewnętrzny spokój pomagały doktorowi przetrwać trudny okres.

Żona doktora Rieux

Kobieta około trzydziestoletnia, cierpi na ciężką chorobę, która skłania ją do wyjazdu do sanatorium. Umiera, zanim doktor może się z nią spotkać.

Doktor Richard

Sekretarz generalny syndykatu lekarzy w Oranie, uznany specjalista. Mimo ważnych sygnałów, nie chce przyznać, że na miasto spadła zaraza, zwleka z ogłoszeniem epidemii, choć ma największe możliwości przeciwdziałania jej skutkom. Umiera niedługo po tym, jak obwieszcza, że choroba ustępuje.

Dr Castel

Starszy kolega Rieux, ma odwagę nazywać rzeczy po imieniu. Jest przekonany, że miasto zostało zaatakowane przez dżumę i przygotowuje serum, które po wielu nieudanych próbach w końcu okazuje się skutecznym lekiem. On również pada ofiarą choroby.

Dżuma - problematyka

„Dżuma” - problematyka moralna

„Dżuma” to paraboliczna opowieść o walce człowieka ze złem. Camus ukazuje różne postawy w sytuacji zagrożenia życia, wskazując na słuszność tej opartej na aktywnej walce. Zło jest stale obecne w ludzkim życiu, a także w samym człowieku – „Bakcyl dżumy nie umiera nigdy”, zauważa jeden z bohaterów. Obowiązkiem człowieka jest sprzeciwiać się złu, szczególnie temu tkwiącemu w jego naturze.

Moralność nie jest kwestią religii, nie pochodzi od żadnej wyższej instancji, jest to siła tkwiąca w człowieku. Każdy jest odpowiedzialny za swoje postępowanie przed samym sobą i innymi ludźmi, ponieważ innego sądu nie będzie.

„Dżuma” - problematyka egzystencjalna

Człowiek jest samotny w absurdalnym świecie. Camus odrzuca istnienie Boga, jakiejkolwiek siły wyższej nadającej sens ludzkiemu istnieniu. Człowiek sam musi odnaleźć sens swojej egzystencji. Wiara w Boga daje poczucie pewności, ułatwia pogodzenie się ze złem, tymczasem ze złem godzić się nie wolno. Ociec Paneloux w swoim pierwszym kazaniu każe poddać się dżumie i tylko w modlitwie szukać ratunku. Autor przeciwstawia mu postawę doktora Rieux i Tarrou, którzy robią wszystko, co w ich mocy, by ulżyć cierpiącym, zwalczyć chorobę i nie pozwolić jej bardziej się rozprzestrzenić.

„Dżuma” - problem buntu

Z problematyką moralną łączy się także kwestia buntu. Człowiek ma obowiązek sprzeciwiać się rzeczywistości, która nie jest doskonała. Trzeba mieć odwagę głośno mówić „nie” nawet tam, gdzie większość jest na „tak”. Camus popiera bunt duchowy, moralną niezgodę na krzywdę drugiego człowieka, nie zbrojne rewolucje zmierzające do obalenia władzy. Taki bunt jest udziałem Tarrou, który poświęca swoje życie walce ze śmiercią. Bunt przeciwko złu motywuje też doktora Rieux.

„Dżuma” - problem cierpienia

Dżuma to nieszczęście, które dotyka wszystkich mieszkańców miasta. Nikt nie może czuć się bezpieczny, każdy boi się o swoich bliskich. Powieść przedstawia różne postawy wobec tego zagrożenia: od skrajnego egoizmu Cottarda, który w cudzym nieszczęściu upatruje swojej szansy na unikniecie kary, po pełne oddania postawy ludzi działających w oddziałach sanitarnych niejednokrotnie z narażeniem swojego życia. Zaraza przynosi cierpienie nagłe, niespodziewane i przez większość postrzegane jako niesprawiedliwe. Osoby głęboko wierzące, jak ojciec Paneloux, mogą w nim dostrzegać karę boską. Takie nastawienie pozwala widzieć sens w cierpieniu. Największe poruszenie budzi cierpienie i przedwczesna śmierć dzieci. Nawet surowy jezuita nie może się z nią pogodzić.

Dżuma - znaczenie tytułu

Zważywszy, że powieść opowiada o epidemii dżumy w Oranie, tytuł nie dziwi. W dosłownym odczytaniu dżuma oznacza po prostu chorobę, która ogarnia miasto.

W szerszym rozumieniu dżuma stanowi zagrożenie życia. To kataklizm atakujący ludzi bezlitośnie, bez ostrzeżenia, nagle i bez wyjątku. Nikt nie może pozostać wobec niego obojętnym, nikt nie może czuć się bezpiecznie. Jest to ślepa siła tak samo groźna dla młodych, starych i dzieci. Nie ma na nią lekarstwa, nie można się przed nią zabezpieczyć. Ojciec Paneloux, który początkowo widział w niej karę za grzechy, musiał zrewidować swoje poglądy. Dżuma nie jest narzędziem w rękach Boga, nie kieruje nią żadna rozumna siła.

W tym ogólnym rozumieniu dżuma może oznaczać każde zło płynące z zewnątrz. Ponieważ powieść Camusa ukazała się po II wojnie światowej, często interpretowana była jako metafora wojny, która – choć jest wynikiem ludzkich działań – ma podobny charakter  i podobny wpływ na losy jednostek. Camus celowo nie precyzuje czasu akcji, a sytuacja zamkniętego Oranu nasuwa skojarzenia z oblężeniem miasta, pociągającym za sobą rozłąkę bliskich osób, poczucie uwięzienia, nielegalny przemyt, segregację ludności itp.

W najbardziej ogólnym sensie można interpretować dżumę jako zło w ogóle, także to zło tkwiące w człowieku. Taką przenośnią posłużył się Tarrou mówiąc: „Każdy nosi w sobie dżumę, nikt bowiem na świecie nie jest od niej wolny, mikrob jest czymś naturalnym”. Ludzka natura jest złożona, w każdym tkwi pierwiastek zła, tylko od człowieka zależy, czy pozwoli mu zwyciężyć, czy będzie kierował się dobrem. Dobro to wymaga jednak wysiłku, jest nieustanną walką, ponieważ „bakcyl dżumy” nie umiera nigdy, każde zwycięstwo nad nim jest tylko chwilowe.

Wreszcie można uznać dżumę za metaforę absurdalnej rzeczywistości. W ujęciu Camusa życie nie ma innego sensu poza samym życiem: „Co to jednak znaczy dżuma? To życie ot i wszystko”. Pisarz nie wierzy w życie pozagrobowe ani sprawiedliwy sąd ostateczny. Człowiek jest w świecie samotny i zdany na własne siły. Nie czuwa nad nim żadna wyższa siła. To, co go spotyka, jest wynikiem jego działań, ale i przypadku – absurdalnej, ślepej siły, jaką jest dżuma.

Dżuma jako parabola

Historia epidemii dżumy w Oranie to opowieść o ludzkich zmaganiach ze złem. Postawy przedstawione w „Dżumie” można odnaleźć w różnych okolicznościach na każdej szerokości geograficznej. Wydarzenia przedstawione w powieści stanowią pretekst do ukazania pewnych ogólny prawd – dlatego utwór można określić mianem paraboli.

Mówiąc o „Dżumie” jako paraboli, należy zwrócić uwagę na następujące jej cechy:

- Motto: „Jest rzeczą równie rozsądną ukazać jakiś rodzaj uwięzienia przez inny, jak ukazać coś, co istnieje rzeczywiście, przez coś innego, co nie istnieje”. To słowa zaczerpnięte z „Dziennika zarazy” Daniela Defoe, będące wyraźną wskazówką do parabolicznego odczytania tekstu.

- Fabuła powieści jest raczej schematyczna, skupiona na głównym wątku walki z chorobą. Zdarzenia ukazane są w sposób klarowny, chronologiczny, bez epizodów i wątków pobocznych.

- Czas akcji nie jest sprecyzowany, autor celowo nie podaje ostatniej cyfry daty (194?). Wiemy tylko, że wydarzenia dzieją współcześnie, nie ma jednak większego znaczenia, kiedy dokładnie. Podobnie nie ma znaczenia miejsce akcji, ponieważ historia ta mogłaby wydarzyć się wszędzie.

- Miejsce akcji ograniczone zostało do granic miasta, wydarzenia toczą się więc w zamkniętej przestrzeni, w swego rodzaju mikroświecie. Co ważne, wiadomo, że w latach 40. w Oranie nie było epidemii, opisane wydarzenia obrazują ogólne treści, a nie konkretne zdarzenia.

- Dżuma to konkretyzacja zła, które może być rożnie rozumiane. Choroba dobrze oddaje jego naturę – spada nagle, bez wyraźnej przyczyny, budzi lęk, dezorganizuje życie i okazuje się próbą dla ludzkich charakterów. Podobnie jak wojna, powódź czy inne klęski.

- Postacie wykreowane przez Camusa to reprezentanci pewnych postaw. Ich indywidualne losy schodzą na drugi plan, najistotniejsze są ich poglądy i stanowisko zajmowane w obliczu zagrożenia. Sympatie autora są jednak łatwe do odczytania, postawa doktora czy Tarrou ukazana zostaje jako wzór do naśladowania, co nadaje utworowi charakter dydaktyczny.

- Powieść ma charakter filozoficzno-refleksyjny, autor sporo miejsca poświęcił rozważaniom na temat ludzkiego losu, sensu istnienia, właściwych postaw moralnych, znaczenia cierpienia, ludzkich słabości.

Egzystencjalizm w Dżumie

Egzystencjalizm ujmuje człowieka jako jednostkę wolną i samotną. Człowiek sam decyduje o swoim losie, jest więc odpowiedzialny za swoje życie. Poczucie tej odpowiedzialności rodzi lęk, konieczność dokonywania wyborów sprawia zaś, że człowiek jest na wolność skazany.

Camus jest zwolennikiem egzystencjalizmu ateistycznego. Nad światem, jego zdaniem, nie czuwa żaden miłosierny Stwórca, a ludzkie życie kończy się na ziemi. Stąd poczucie absurdu. Dżuma, podobnie jak każe inne cierpienie, nie ma wyższego sensu. ie jest ani karą, ani ostrzeżeniem, ani wynikiem działania człowieka – atakuje przypadkowe ofiary.

Człowiek nie może pojąć świata, stawia sobie wiele pytań, na które nie znajduje odpowiedzi. Jest zagubiony w poszukiwaniu sensu swojego istnienia, sprawiedliwości, celu, do jakiego zmierza świat. Tarrou, który szuka na świecie świętości, zastanawia się, czy świętość może istnieć bez Boga. Świętość w tym rozumieniu to realizacja idei człowieczeństwa, heroiczna postawa wobec przeciwności, wytrwała miłość bliźniego.

W ujęciu Camusa człowiek nie jest bytem raz ukształtowanym, ale cały czas „stającym się”, zmiennym, skazanym na wolność. Jednostka nieustannie decyduje o sobie, sama się tworzy i sama nadaje sens swojemu życiu. Taką postawę przyjmuje m.in. Rieux, skupiony na swoich obowiązkach. Lekarz stara się zrobić wszystko, co w jego mocy, ponieważ uważa to za swój obowiązek, nie oczekuje nagrody ani na tym świecie, ani na żadnym innym. Nie wierzy w Boga, nie pragnie być ani bohaterem, ani męczennikiem. Nie wnika w kwestie eschatologiczne:

(…) Zbawienie człowieka to zbyt wielkie słowo dla mnie. Nie idę tak daleko. Interesuje mnie jego zdrowie, przede wszystkim zdrowie (…).

„Dżuma” jest też pochwałą buntu. Skoro nie ma Boga, nie istnieje żadna prawda objawiona, nie ma jednej absolutnej racji, człowiek sam musi odróżnić dobro od zła. Pisarz pochwala bunt przeciwko ideologiom, które tłumią indywidualizm jednostki, są pewnym uproszczeniem, często  niebezpiecznym. Człowiek nie może pozwolić sobie na komfort pewności. Ojciec Paneloux traci pewność pod wpływem jednego doświadczenia. Jako osoba głęboko wierząca nie ma wątpliwości, że choroba pochodzi od Boga i jako taka jest słuszna i nie należy z nią walczyć inaczej niżtylko za pomocą modlitwy. Uważa ją za karę za grzechy, słusznie dotykającą tych, którzy sprzeniewierzyli się Bogu. Takie przekonanie daje kaznodziei poczucie bezpieczeństwa, dzięki niemu świat wydaje się uporządkowany, cierpienie jest zasłużoną karą, ma więc sens. Co więcej, sprawiedliwi mogą czuć się pewnie. Jednak śmierć małego dziecka burzy tę wiarę. Cierpienie, jakie jest jego udziałem, nie może być zasłużone. Takie działanie kłóci się z przekonaniem o sprawiedliwości i miłosierdziu Boga. Ojciec Paneloux zaczyna inaczej oceniać sytuację, ale przede wszystkim dopuszcza do siebie wątpliwości, na które wcześniej nie było miejsca.

Paneloux nie jest postacią negatywną, pisarz nie krytykuje jego wiary, dzięki niej duchowny może pogodzić się ze śmiercią. Nie wykluczone też, że ją przyspiesza, odmawiając pomocy medycznej. Jego przypadek pozostaje wątpliwy, nie wiadomo, czy to była dżuma. Pozostaje niepewność, czy w jego przypadku medycyna nie mogłaby przedłużyć życia.

Camus opowiada się po stronie aktywnych, tych którzy działają mimo świadomości, że efekty ich pracy są niepewne i nietrwałe. Kiedy Tarrou zwraca uwagę: „Ale pańskie zwycięstwa zawsze będą tymczasowe, tylko tyle”, Rieux odpowiada: „Zawsze, wiem o tym! Ale to nie powód, żeby zaniechać walki”. Pisząc o doktorze: „(...) gdyby wierzył we wszechmogącego Boga, przestałby leczyć ludzi, zostawiając Bogu tę troskę”, Camus w pełni wyraża swój ateistyczny egzystencjalizm.

Człowiek powinien sam o sobie decydować, świadomie i odpowiedzialnie kształtować swój los. Taką postawę reprezentuje Tarrou, który ma odwagę opuścić dom zamożnych rodziców i sprzeciwiać się śmierci. Nie boi się ciężkiej pracy, nie zgadza się na kompromisy. Podobnie jak doktor – nie szuka uznania, nie oczekuje nagrody. Robi to, co uważa za konieczne.

Podsumowując, warto przytoczyć słowa S. Fiuta na temat egzystencjalizmu w „Dżumie”:

(…) Świadomość śmierci stanowi najistotniejszy problem w antropologii filozoficznej Camusa, konieczny do poprawnego rozumienia bytu ludzkiego. Każdy bowiem człowiek winien posiąść świadomość własnej śmierci jako nieodłącznego składnika istnienia (…) Świadomość śmierci, życie pełne wyborów dają poczucie porzucenia w świecie oraz bezsensu życia. Rozwinięta filozofia absurdu natomiast oraz świadomość śmierci, połączone z buntowniczością, winny – wedle Camusa – nadawać pożądany życiu sens istnienia (…).

Bakcyl dżumy nigdy nie umiera (...) - interpretacja słów Bernarda Rieux

Mówiąc, że „Bakcyl dżumy nigdy nie umiera”, doktor Rieux ma na myśli nie tylko bakterie wywołujące dżumę, ale przede wszystkim zło zawsze obecne na świecie. Kiedy wszyscy świętują zakończenie epidemii, on pozostaje czujny, wie, że jak każde zwycięstwo, ma ono charakter chwilowy. Dlatego trzeba być ostrożnym.

W rozmowie z Tarrou padają następujące słowa: „Ale pańskie zwycięstwa zawsze będą tymczasowe, tylko tyle. - Zawsze, wiem o tym! Ale to nie powód, żeby zaniechać walki”. Postawa lekarza to ciągła walka. Walka, której nie można wygrać ostatecznie – każdy pacjent w końcu umrze, mimo to trzeba robić wszystko, by ten moment odwlec. Rieux reprezentuje postawę aktywną, wynikającą z poczucia obowiązku.

Słowa „Każdy nosi w sobie dżumę, nikt bowiem na świecie nie jest od niej wolny, mikrob jest czymś naturalnym”, wskazują na dżumę jako na zło tkwiące w człowieku. Tak rozumiany bakcyl również nigdy nie umiera. Zło jest nieodłącznym elementem człowieczeństwa, z którym – podobnie jak z chorobą – toczymy w sobie nieustanną walkę. Słowa Rieux odnoszą się więc do postawy moralnej. Zło jest ciągle obecne w naszym życiu, ma tendencję do rozprzestrzeniania się, jeśli tylko znajdzie sprzyjające warunki. Zadaniem człowieka jest mu przeciwdziałać: „(...) trzeba czuwać nad sobą nieustannie, żeby w chwili roztargnienia nie tchnąć dżumy w twarz drugiego człowieka i żeby go nie zakazić”.

Analogie między złem i dżumą są wielorakie – podobnie jak dżuma, zło nie ma jasnego źródła, nie jest biczem Bożym, nie przychodzi w określonym celu. I choć człowiek nie może go całkiem zwalczyć, tak jak lekarz nie może opanować epidemii, nie jest wobec niego całkiem bezsilny:

(…) Zło na świecie płynie niemal zawsze z niewiedzy, dobra zaś wola może wyrządzić tyleż szkód, co niegodziwość, jeśli nie jest oświecona (...) najbardziej rozpaczliwym występkiem jest niewiedza, która mniema, że wie wszystko i czuje się wówczas upoważniona do zabijania (…).

Człowiek świadomie decyduje o swoim losie i ma wpływ na losy innych. Dlatego trzeba postępować odpowiedzialnie. Niewiedza to właśnie podatny grunt dla bakcyla dżumy. Ukazując różne postawy wobec epidemii, autor negatywnie ocenia przede wszystkim bierność i zwłokę. Gdyby wcześniej podjęto odpowiednie środki ostrożności, nie byłoby tylu ofiar, podobnie – można byłoby oszczędzić wielu istnień, gdyby więcej osób włączyło się w pracę oddziałów sanitarnych i przestrzegało zaleceń lekarzy. Tarrou jest przykładem człowieka wytrwale dążącego do celu, kształtującego świadomie swoje życie:

(…) Zło jest w każdym z nas i w relacjach międzyludzkich nieustannie zarażamy się od innych. Przez głupotę, lekkomyślność i skłonność do łatwego życia prowokujemy mroczne siły, które wyzwalają się w nas i między nami. Możemy stawić im czoła, ryzykując życie, albo poddać się bez walki (…).

Walka ze złem to walka z niewiedzą: „Wszystko, co człowiek może wygrać w grze dżumy i życia, to wiedza i pamięć”. Jedynym celem zła jest nauka. Nie wystarczy zażegnać niebezpieczeństwo, trzeba je poddać refleksji i wyciągnąć z niego wnioski. Zło nigdy nie umiera, dlatego trzeba być przygotowanym na jego ponowny atak.

Kazania ojca Paneloux - interpretacja

W czasie epidemii dżumy niektórzy mieszkańcy Oranu poszukiwali pokrzepienia w kościele. Ojciec Paneloux wygłosił dwa kazania, które dzielił dość krótki czas, a jednak bardzo się od siebie różniły. Różnica ta wynikała z osobistego doświadczenia księdza, który stał się świadkiem śmierci dziecka.

Pierwsze kazanie ojca Paneloux ma bardzo wyraźne przesłanie: dżuma to kara za grzechy. Całą winą za nieszczęście obarcza on mieszkańców: „Bracia moi, doścignęło was nieszczęście, bracia moi, zasłużyliście na nie”. To ich grzechy sprowadziły zarazę – sprawiedliwy Bóg karze ich za moralne zepsucie. Ksiądz głosi te słowa z absolutną pewnością. Dla niego takie tłumaczenie jest oczywiste. Paneloux mocno wierzy w Boga, nie ma wątpliwości, że wszystko, co się dzieje, dzieje się z jego woli, a ta zawsze jest dobra. Stąd prosty wniosek, że choroba też jest dobra. Jest to narzędzie w rękach Stwórcy, który w ten sposób skłania ludzi do poprawy, do opamiętania się i odwrócenia od grzechu. Tak pojmowana zaraza przynosi oczyszczenie.

Kaznodzieja głosi swe kazanie ex cathedra, poucza wiernych, zwracając się do nich „wy”. Tym samym odcina się od wspólnoty, tak, jakby jego ta kara nie dotyczyła. Wszak sprawiedliwy Bóg doświadcza tylko tych, którzy przeciwko niemu zawinili. Pojmując epidemię jako sprawiedliwe cierpienie zesłane od Boga, Paneloux każe „upaść przed nią na kolana”, poddać się boskim wyrokom, przyjąć je z pokorą. Jedyną formą walki z dżumą może być gorliwa modlitwa. Cierpienie ma zmusić człowieka do refleksji nad własnym życiem i do żalu za grzechy.

Na potwierdzenie swoich słów ojciec przywołuje przykłady ze Starego Testamentu, gdzie nieszczęścia zsyłane na ludzi były bezpośrednią konsekwencją nieposłuszeństwa. Przywołuje historię plag egipskich spadających na Faraona i wszystkich, którzy ośmielili się sprzeciwić woli Boga. Kaznodzieja dobrze przygotował swoje wystąpienie, jego mowa jest wyszukana, kunsztowna i czasem trudna do zrozumienia.

Pierwsze kazanie sprawiło, że na kolejne przyszło już znacznie mniej wiernych. Ludzie potrzebowali wsparcia, tymczasem otrzymali reprymendę i ani słowa pocieszenia. Tym większe musiało być ich zaskoczenie, kiedy ojciec Paneloux zupełnie zmienił ton. Przestał mówić „wy”, a zaczął się zwracać do wiernych „my”, podkreślając wspólnotę z nimi. Nie mówił już o karze i grzechach, ale o potrzebie wzajemnej pomocy i wierze w boską opatrzność. Zwracał się do zgromadzonych, by w imię Bożej miłości wyrzekli się egoizmu, by byli dla siebie opoką. Ojciec Paneloux mówi, że „(...) trzeba tylko iść naprzód w ciemnościach, trochę na oślep i próbować czynić dobrze”.

Tym razem kaznodzieja postuluje postawę aktywną. Przedstawia dżumę jako wyzwanie, zło, któremu trzeba się przeciwstawić miłością. Nie mówi już o zasłużonej karze, ale o trudnej miłości do Boga. Chwilami ksiądz ociera się o herezję, ale niewątpliwie przynosi ludziom pocieszenie. Przyznaje, że w niektórych przypadkach nie znajduje uzasadnienia dla zła. Zupełnie nie potrafi pojąć, dlaczego niewinne dziecko musi dotkliwie cierpieć i umierać, zanim poznało życie. Nie wątpi jednak, że każde cierpienie ma swój sens, a każdy chory „musi znaleźć jakieś dobrodziejstwo” w swojej chorobie.

W drugim kazaniu ksiądz powołuje się na opowieść o Hiobie, który cierpiał, choć w niczym nie zawinił. I choć dotknęły go najgorsze nieszczęścia, nie utracił wiary w Boga, pozostał mu wierny i zasłużył sobie na wielką nagrodę. Zmianie ulega też ton wypowiedzi ojca – w jego słowach pojawia się nuta wątpliwości. Ksiądz przemawia jak ktoś, kto poszukuje prawdy.

Polecamy również:

Komentarze (1)
Wynik działania 3 + 1 =
Ja-Kub
2018-10-24 19:46:42
Uważam, że jest to dobrze opracowane streszczenie. Mimo to posiada kilka "niedomówień", które mają wpływ na interpretację tegoż utworu literackiego. Warto byłoby dodać na początku streszczenia opis miasta Oran (położenie, atmosfera jaka tam panuje itp.). Zbyt mało jest też opisu uczuć i emocji mieszkańców Oranu, które są głównym motywem tej książki. Brak również informacji o bohaterach epizodycznych np.stary astmatyk,Gonzales itp. Moim zdaniem streszczenie jest warte uwagi, lecz jako pomoc w powtórce treści. Nie zastąpi ono lektury, którą warto koniecznie przeczytać.
Ostatnio komentowane
Brakowało mi rozwinięcia „przyjaciele momo” w bohaterach, ale tak to super.
anonim • 2025-06-16 20:16:00
spoko dostałem 5
anonim • 2025-06-16 18:47:01
slabe nic prawie nie ma
anonim • 2025-06-12 19:20:21
fajnie streszcnone bardzo pomocne
anonim • 2025-06-11 15:52:32
fajny
anonim • 2025-06-09 17:45:57