Hymn Juliusza Słowackiego „Smutno mi Boże” powstał w 1836 roku podczas morskiej podróży poety do Aleksandrii. Wacław Kubacki nazwał wiersz realizacją charakterystycznej dla twórcy „religii smutku”. Mamy tu do czynienia z mistrzowskim połączeniem motywu modlitwy i romantycznej nostalgii.
Hymn
Istotnym zabiegiem zastosowanym przez Słowackiego jest wykorzystanie tradycyjnego gatunku hymnu w zupełnie nowej funkcji. Hymn to utwór o tonacji patetycznej, który dotyczy wydarzeń ważnych dla zbiorowości lub stanowi gloryfikację bóstwa. Tymczasem w wierszu Słowackiego, jak zaznacza Kubacki, mamy do czynienia ze złamaniem tych zasad. Utwór jest bowiem intymną rozmową pojedynczego człowieka z Bogiem. Poeta rezygnuje zatem z bohatera zbiorowego, doceniając tym samym wartość ludzkiej jednostki.
Ponadto główną postacią owego dialogu nie jest Bóg, ale podmiot tekstu wyrażający swoje najgłębsze lęki i pragnienia. Patos ustępuje tu miejsca tonacji spokojnego wyznania, a zachwyt nad dziełami Pana przeradza się w smutną refleksję nad własnym losem.
Ja – Bóg
Poeta niezwykle mocno eksponuje w tekście wagę własnej osoby. Mamy tu do czynienia z nagromadzeniem zaimka osobowego „ja” pojawiającego się w różnych odmianach:
(…) Dla mnie na zachodzie
Rozlałeś tęczę promienistą;
Przede mną gasisz w lazurowej wodzie
Gwiazdę ognistą…
Choć mi tak niebo ty złocisz i morze.
Poeta ma zatem świadomość, że w oczach Boga jest kimś wyjątkowym i zasługuje na Jego uwagę. Relacja podmiotu z Bogiem ma znacznie głębszy wymiar niż stosunki łączące go z innymi ludźmi. Poeta zdradza bowiem, że dla innych zachowuje:
(…) twarz jednakową
Ciszę błękitu.
Wyznaje zatem, że maskuje swoje prawdziwe uczucia. Przed Panem otworzy jednak głębię swojej duszy. Liryczny monolog staje się tu zatem swoistą spowiedzią. Jedynym grzechem podmiotu okazuje się jednak głęboki smutek, który sprawia, że nie potrafi on docenić piękna otaczającego go krajobrazu. Najważniejszym sformułowaniem tekstu jest zdanie „Smutno mi, Boże!”, które stanowi refren powtarzający się po każdej strofie. Oddaje on wewnętrzny stan bohatera lirycznego.
Bez domu i grobu
Głównym źródłem cierpienia poety jest oddalenie od ojczyzny i rodzinnego domu. Symbolicznym odzwierciedleniem owej bezdomności jest aktualne położenie podmiotu:
(…) sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem.
Poeta zwierza się, że widział niedawno sznur lecących bocianów, które boleśnie przypomniały mu polski krajobraz. Wyznanie to uruchamia intymne wspomnienia:
(…) Żem prawie nie znał rodzinnego domu,
Żem był jak pielgrzym, co się w drodze trudzi
Przy blaskach gromu,
Że nie wiem, gdzie się w mogiłę położę,
Smutno mi, Boże!
Sytuację egzystencjalną podmiotu najlepiej oddaje użyta przez niego nazwa „pielgrzym”. Jego wygnanie ma wymiar tragiczny, ponieważ oznacza również brak zwyczajnego grobu. Losem poety jest wieczna podróż bez znajomości ostatecznego celu i bez nadziei na odzyskanie domu.
Smutek – narzędzie buntu
W „Hymnie” pojawia się zatem wyrazisty kontrast pomiędzy tym, co Bóg ofiarowuje poecie, a jego rzeczywistymi potrzebami. Ponadto znamienną cechą utworu jest to, że podmiot nie prosi o nic Stwórcy, zupełnie jakby w jego mniemaniu był On Bogiem bezsilnym. W takim stosunku do Pana można dopatrywać się buntu poety wobec chrześcijańskiej wizji Boga – potężnego i wszechmocnego. Co więcej, poeta podkreśla, że z pewnością pokolenia ludzi, którzy nadejdą po nim, będą przeżywały podobny smutek z powodu okrutnych i bezdusznych praw tego świata.
W kontekście buntu niezwykle interesujące wydaje się zakończenie tekstu. Wynika bowiem z niego, że to właśnie smutek stanowi najważniejsze narzędzie duchowego buntu przeciw Bogu. Smutek wyraża bowiem niezgodę na świat, który w zamyśle Stwórcy miał być piękny i dobry. Smutek stanowi akt odwagi stworzenia, które nie godzi się z ustanowionym przez Boga porządkiem:
Nim się przed moją nicością ukorzę,
Smutno mi Boże.