Rano przed nowym gmachem gminy zbierają się ludzie, którzy czekają na przybycie pana Radcy i rozpoczęcie licytacji. Radca rozmawia w pobliskiej kawiarni z panem sędzią, po czym udaje się do pracy razem ze swoim seterem.
Punktualnie o dziewiątej rozpoczyna się licytacja. Dzięki odpowiednim ustawom, wszyscy biedacy, którzy nie mogą już pracować, mają zagwarantowaną pomoc ze strony gminy. W zamian za przyjęcie staruszka pod swój dach, gmina wypłaca danej osobie ustalone w drodze licytacji pieniądze. Jest to interes, na który wielu mieszkańców się decyduje.
Na licytacji jest obecny m.in. rzeźnik, rymarz, ślusarz, kotlarz. Wszyscy oni szukają taniej siły roboczej oraz niezłego zysku. Pewna wdowa wspomina, ile pieniędzy zostało jej znajomym po przyjęciu pod swój dach nędzarzy, którzy niedługo potem zmarli.
Pan radca jest młodym człowiekiem i przed rozpoczęciem licytacji przemawia, tłumacząc jakie to szlachetne względy kierowały gminą. Mówi o tym, jak daleko sięga jej dobroczynność i miłosierdzie, które wyeliminowały żebractwo w okolicy.
W końcu do sali zostaje wpuszczony stary tragarz Kuntz Wunderli. Jest ubrany w pożyczony kubrak i kurtkę, gdyż jego ubranie jest już tak połatane i zniszczone, że pan radca obawiał się, że gdyby Kuntz pokazał się w nim na licytacji, nikt by się nim nie zainteresował. Staruszek ma problemy z kolanami i jest bardzo chudy. Sala śmieje się, gdy starzec nie potrafi przejść sam kawałka drogi. Przybyli rzucają pod jego adresem różne uwagi.
Kuntz widzi wśród przybyłych jego syna, który nie może trzymać darmo swojego ojca, ale gdyby dostał dopłatę – poradziłby sobie jakoś. Wunderli bardzo się tego wstydzi, lecz – z drugiej strony – gdyby wylicytował go jego syn, mógłby umierać wśród swoich i codziennie oglądałby wnuki.
Zaczyna się licytacja. Pierwszy zgłasza się Sprüngli, który proponuje dopłatę w wysokości 200 franków. Piekarz Lorche proponuje 185 franków, pod warunkiem, że staremu nie trzeba będzie kupować ubrania na zimę. Po tym samym warunkiem Dödöli zgadza się zabrać Kuntza za 180 franków. Tödli Mayer zaproponował 175 franków. Do licytacji przystąpił także syn Kuntza, który zaproponował sumę 160 franków. Gdy suma dopłaty spadła do 145 franków, syn Kuntza wychodzi, ponieważ nie mógłby utrzymać ojca za niższą sumę. Mający nabyć Kuntza Mayer pyta go, czy ubranie, które ma na sobie, należy do niego. Gdy dowiaduje się, że zarówno kurtka, jak i chustka są pożyczone, wycofuje swoją propozycję.
Do sali wchodzi spóźniony mleczarz Probst. Jest on znany z tego, że bierze biedaków za bardzo niską dopłatą, lecz żaden z nich długo u niego nie wytrzymuje. Jeden z parobków po trzech miesiącach pracy u Probsta popełnił samobójstwo. Mleczarz całą dopłatę gminy zabiera dla siebie.
Stary Kuntz bał się tego, że trafi na służbę do Probsta i widząc go wchodzącego do sali, był przerażony. Probst przeprosił za swoje spóźnienie i zaproponował dopłatę w wysokości 125 funtów.
Wunderli został oddany Probstowi, gdyż brakowało chętnych do licytacji. Pan radca był zadowolony z obrotu sprawy, a Probst kazał Kuntzowi zaprząc się do jego wózka mleczarskiego, który odtąd starzec musiał ciągnąć wraz z psem mleczarza.