Stary Mostowiak wraca do domu ze złą wiadomością. Zlecenia na wożenie żwiru, jakie miał do tej pory, skończyły się,więc będzie woził już tylko piasek. Przygnębia to chorą żonę Mostowiaka. Ten wpada na pomysł, by sprzedać łóżko, na którym śpi trójka jego synów. Dzieci chętnie zgadzają się, gdyż będą teraz spać na sienniku, tak jak ich tata. Niestety łóżko jest podniszczone i brakuje mu elementów, skutkiem czego miejscowy Żyd nie chce go w ogóle odkupić. Później decyduje się na zakup, ale żąda poduszki. Anulka prosi handlarza, by zostawić chociaż poszewkę. Niestety, gdy zostaje ona zdjęta, okazuje się, że z poduszki leci pierze, toteż Żyd obniża jej cenę. Ostatecznie Mostowiakowie pozbywają się także kołdry. Chłopcy chwalą się przed innymi dziećmi na podwórku, że będą teraz spać na sienniku, na co jeden z kolegów mówi im, że to nic specjalnego, bo on śpi na podłodze już od dwóch lat i to w dodatku bez siennika.
Fundusze, które otrzymał Mostowiak od Żyda, pozwalają kupić mu lekarstwa dla żony i trochę jedzenia. Niestety Anulka jest coraz słabsza.
Wieczorem dzieci Mostowiaków bardzo chciały się ułożyć na nowym posłaniu. Pospiesznie odmawiały modlitwę, byle tylko znaleźć się już na swoim sienniku za piecem. Felek ułożył się od strony pieca, Piotruś w środku, a Wicek od strony ściany. Ojciec przykrył ich swoim płaszczem. Rano zrobiło się chłodno i chłopcy zaczęli ciągnąć płaszcz. Najmłodszy z nich, Piotruś, rozpłakał się i chora matka w końcu wstała z łóżka i wzięła dziecko do siebie.
W kolejnych dniach Mostowiaków odwiedził Żyd. Wprawdzie powiedział, że przyszedł tylko zapytać o zdrowie Anulki, w rzeczywistości jednak zaczął rozglądać się po izbie w poszukiwaniu interesujących go sprzętów. W końcu kupił od rodziny szafę. Po jej zniknięciu okazało się, że ściana w tym miejscu jej jaśniejsza od reszty izby, a za meblem było sporo śmieci. Dzieci poszły natychmiast oglądać te „skarby”. Znalazły tam guzik i nieżywą bożą krówkę. Ojciec wbił w miejscu, gdzie stała szafa, dwa gwoździe. Zawiesił tam sukienki mamy: jedną odświętną i drugą zwyczajną.
Anulka czuła się coraz gorzej. Lekarz zalecał jej rosół, toteż Mostowiak zmuszony był sprzedać kolejne sprzęty. Mimo protestów żony, sprzedał cztery krzesła, by zapewnić pieniądze na mięso do rosołu. Ponieważ „handel” nie umiał sam unieść czterech krzeseł, chłopcy mu pomogli. Za tę przysługę Żyd dał im trzy grosze.
Sprzedaże sprzętów bardzo spodobały się Felkowi. Zaczął on zastanawiać się, czego jeszcze można by się pozbyć. Uważał, że można by sprzedać garnek, balię i zegar. Ten entuzjazm syna do wydawania sprzętów domowych smucił rodziców. W końcu Felek wpadł na pomysł, by sprzedać żelazko, moździerz i rondel. Rodzina była tym pomysłem oburzona, ojciec był tylko smutny. Wiedział, że nie wystarcza już pieniędzy na mięso dla matki.
Któregoś dni Mostowiak wrócił do domu zadowolony, mówiąc, iż wkrótce powinny pojawić się nowe zlecenia, bo na Wiśle już puszczają lody. Anulka jednak widząc męża bez kożucha, aż podniosła się na łóżku. Ten jednak udawał, iż jest wesoły.
Lekarz kazał napalić w piecu, by chorej było ciepło. Filip napalił tak bardzo, iż tego dnia po raz pierwszy od dawna w domu Mostowiaków zrobiło się przyjemnie.
Niestety zima przedłużała się i mróz ciągle się utrzymywał. Zaczęło brakować jedzenia i opału. Najmłodszy z synów Mostowiaków przestał chodzić do ochronki. W szkatułce ubywało przedmiotów, które można by sprzedać. Na jej dnie pozostała w końcu tylko harmonijka. W końcu w domu zabrakło jedzenia. Nie było ani śniadania, ani obiadu, a głód zmusił matkę do sprzedaży kolejnych przedmiotów. Kobieta zdecydowała zaproponować kupno żelazka maglarce. Wysłała do niej Wicka. Gdy chłopak był już w drzwiach, poprosiła go, by zaproponował jej także zakup moździerza. Po chwili Anulka zdecydowała o sprzedaży rondla. Maglarka nie była jednak zainteresowana zakupem sprzętów, toteż sprowadzono Żyda, który zaproponował za całość 10 złotych. Ponieważ Mostowiakowie uznali, że cena jest niekorzystna, zdecydowali się spróbować sprzedać przedmioty innemu „handlowi”. Próbowali kilkukrotnie, lecz każdy następny dawał mniej pieniędzy od poprzedniego. Anulka była rozgoryczona. Ostatecznie Mostowiakowie zdecydowali, iż sprzedadzą wszystko Żydowi, który dawał 10 złotych. Ten, jak się okazało, czekał przed bramą, ale zaproponował już tylko 9 złotych. Felek postarał się, aby „handel” ich nie oszukał. Rodzice pochwalili za to chłopca.
Za oknem robiło się coraz cieplej i lód na rzece puszczał, jednak w mieszkaniu trzeba było palić w piecu, gdyż było ono wilgotne. Powoli izba robiła się pusta. Mostowiakowie sprzedali balię, zegar, gorszą sukienkę Anulki oraz granatowy płaszcz Filipa. Chłopcy stracili wiarę w rzeczy, które ma się „raz na całe życie”.
Stan Anulki pogarszał się. Nie było już pieniędzy na lekarstwo. Któregoś dnia Mostowiak wyjął ze szkatułki swoją harmonijkę. Z początku grał wesołe melodie, razem z żoną wspominali wesołe chwile ze swojego życia: kiedy się poznali, jak dali na zapowiedzi. Kiedy Anulka zasnęła, Filip zaczął grać coraz smutniej. I on, i jego dzieci mieli łzy w oczach. W końcu Mostowiak zabrał harmonijkę i wyszedł z domu. Wrócił późno. Kupił lekarstwo, węgiel i herbatę.
Następnego ranka dzieci obudziły się w dobrych humorach. Wszyscy zauważyli, że Felek urósł. Ten jednak stwierdził, że specjalnie wciąga brzuch. Chce zostać pajacem, ponieważ potrafi dobrze robić fikołki. Zaproponował też, że połowę swojego chleba odda młodszemu bratu, bo ten ciągle jest głodny. Chłopcy zaczęli śmiać się z Piotrusia i Anulka w końcu wzięła go w obronę. Wesołość przerwał Filip, który stwierdził, że należy sprzedać szkapę, bo nie jest już ona żywicielką rodziny, natomiast jej utrzymanie stanowim zbyt duże obciążenie. Wszyscy byli zdruzgotani. Szkapa była nieodłączną częścią rodziny: „Szkapa należała do nas a my do niej (…). Kogo by tam brakowało w naszej gromadce, toby brakowało. Ale nigdy szkapy. Toć była cała nasza uciecha (...)”. Chłopcy bardzo lubili bawić się ze zwierzęciem, a szkapa szczególnie lubiła małego Piotrusia. Wszyscy się popłakali. Potem nikt już nie wspominał o sprzedaniu konia, a malcy zajęli się szkapą jeszcze troskliwiej.
Z dnia na dzień Anulka czuła się coraz gorzej. Mocno kaszlała i spała w ciągu dnia. Lekarz zalecił mięso, mleko i wino. Polecił też, by w izbie było ciepło. Mostowiak wyjął ze szkaplerza srebrny pieniążek i kupił za to, co było potrzebne.
Za kilka dni do Mostowiaków przyszedł Łukasz Smolik, dorożkarz z Pragi. Chłopcy widzieli, jak ogląda szkapę i wiedzieli, iż chce ją kupić. Smolik stwierdził, że zwierzę jest chude i nie widzi na jedno oko. Mostowiak zapewniał go, że szkapa jest zdrowa. W końcu dobito targu i Smolik zabrał konia. Odchodząc powiedział, że jeśli zajdzie taka potrzeba, za darmo zrobi kurs na cmentarz. Filip milczał.
Po sprzedaży szkapy chłopcy bardzo posmutnieli, a stan Anulki pogorszył się tak bardzo, iż Filip sprawdzał co rano, czy kobieta jeszcze żyje. Którejś nocy umarła i nawet śpiący obok niej Piotruś niczego nie usłyszał. Wszyscy sąsiedzi współczuli Mostowiakom. Litowali się nad sierotami. Sklepikarka dała im nawet po bułce. Dzieci płakały, lecz tak naprawdę nie odczuły tak bardzo straty matki, gdyż od pół roku leżała przykuta do łóżka. Wieczorem Filip siedział długo przy ciele żony, zaś Felek płakał w kącie.
Rankiem chłopcy usłyszeli rżenie ukochanej szkapy. Przyprowadził ją Smolik. Dzieci wybiegły na podwórze. Tymczasem z izby dobiegały odgłosy młotka, po chwili na podwórze wyniesiono trumnę. Filip szedł za trumną sam, chłopcy zaś szli wokół szkapy i wesoło podskakiwali, ciesząc się ze spotkania z ukochanym zwierzęciem. Ludzie przystawali i dziwili się. Smolik próbował krzyczeć na chłopców, oni jednak uparcie szli obok zwierzęcia. Gdy dotarli do cmentarza, okazało się, że grób nie został jeszcze wykopany i trzeba poczekać. Smolik i Filip zdjęli trumnę z wozu, a chłopcy zaczęli rwać trawę i karmili nią szkapę. Chociaż grób nie był gotowy, pojawił się ksiądz i kościelny. Ksiądz początkowo modlił się po łacinie, potem wszyscy odmawiali wspólnie „Ojcze nasz”. Felek modląc się, patrzył na szkapę. Nagle Piotruś krzyknął „O je, je”. Jak się okazało, szkapa jadła mu z ręki. Grabarz ciągle jeszcze kopał grób, gdyż trafił na glinę i ciężko było mu pracować. Smolik nie mogąc dłużej czekać, powiedział coś Filipowi na ucho i odszedł. Chłopcy przystroili szkapę i szli razem z nią. Piotruś deptał po grobach dzieci, dwaj starsi bracia szli obok szkapy. Za nimi stał ich ojciec, który ciągle się modlił. Na trumnę Anulki grabarz sypał ziemię.
Plan wydarzeń „Naszej szkapy”
1. Mostowiak traci zlecenia przy wożeniu żwiru.
2. Filip wyprzedaje kolejne sprzęty domowe.
3. Stan zdrowia Anulki pogarsza się.
4. Mostowiak sprzedaje szkapę.
5. Anulka umiera.
6. Szkapa wiezie trumnę Anulki na cmentarz.
7. Dzieci cieszą się widokiem szkapy.