„Do króla” Krasickiego to satyra przewrotna, będąca w rzeczywistości panegirykiem. Ośmieszony zostaje nie król, choć podmiot liryczny nieustannie go gani i wytyka mu rozmaite przywary, ale właśnie – ci, którzy go krytykują.
W pierwszym wersie poeta przytacza przysłowie: „Im wyżej, tym widoczniej”, które stanowi pewne usprawiedliwienie dla podjętego tematu i umieszczenia go na początku całego zbioru satyr. Autor ostrze swojej satyry wymierza najpierw w najwyższy majestat, skoro to na króla skierowane są oczy całego narodu. A że krytykować władcę jest niebezpiecznie, poeta niejako zrzuca odpowiedzialność na satyrę, „która wyrzeka się względów”, jest z założenia prawdomówna i jako taka ma prawo sądzić ludzkie wady. Nie krytykuje ona króla, nie ośmiesza urzędu, a jedynie sądzi człowieka.
Konstrukcja utworu oparta została na wyliczaniu „przywar” władcy: jego pochodzenia, młodego wieku, wykształcenia i dobroci. Każdy kolejny zarzut służy ośmieszeniu stanowiska tego, kto go wygłasza. I tak – jako pierwsze pada oskarżenie:
(…) Jesteś królem, a czemu nie królewskim synem?/ To niedobrze; krew pańska jest zaszczyt przed gminem./ Kto się w zamku urodził, niech ten w zamku siedzi;/ (…) Bo natura na rządczych pokoleniach zna się,/ Inszym powietrzem żywi, inszą strawą pasie./ Stąd rozum bez nauki, stąd biegłość bez pracy (…).
Naiwność tego stwierdzenia to sygnał dla odbiorcy o tym, jakie faktycznie są przekonania autora. Krasicki celowo stara się ośmieszyć postawę polskiej szlachty, która wyrzucała królowi, że jest władcą elekcyjnym, a nie dynastycznym. Ironia zawarta pochwale dziedziczenia tronu jest bardzo wyraźna. Wiadomo, że mądrość, prawość, sprawiedliwość to przymioty, które się nabywa, a nie dziedziczy. Nawet królom nic nie przychodzi samo: ani „rozum bez nauki”, ani „biegłość bez pracy”.
W dalszej części utworu wyjaśnia się, dlaczego polscy możni mają królowi za złe jego pochodzenie:
(…) Tyś królem, czemu nie ja? Mówiąc między nami,/ Ja się nie będę chwalił, ale przymiotami/ Niezłymi się zaszczycam. Jestem Polak rodem,/ A do tego i szlachcic (...)
i dalej: „Jesteś królem - a byłeś przedtem mości panem;/ To grzech nieodpuszczony (...)”.
Poeta obnaża zawiść i butę szlachty, która nie może znieść, że niegdyś równy im „mości pan”, teraz każe tytułować się „najjaśniejszym panem”. Woleliby już na tronie obcego króla, byle z monarszej rodziny.
Kolejny zarzut dotyczy młodego wieku – król objął władzę w wieku 30 lat. Podobnie jak wcześniej, Krasicki posługuje się ironią twierdząc:
(…) Wszak siwizna zwyczajnie talenta posiada,/ Wszak w zmarszczkach rozum mieszka, a gdzie broda siwa,/ Tam wszelka doskonałość zwyczajnie przebywa (…).
Absurdalność powyższego stwierdzenia ma być dowodem na to, że nie sam wiek jest ważny, ale przymioty człowieka. Nie wystarczy długo żyć, by być mądrym. Zwłaszcza, że nieco dalej poeta dodaje:
(…) Poczekaj tylko, jeśli zstarzeć ci się damy,/ Jak cię tylko w zgrzybiałym wieku oglądamy,/ Będziem krzyczeć na starych, dlatego żeś stary (…).
Krytyka króla nie wynika więc z jego rzeczywistych wad, ale z nastawienia szlachty, która młodego władcę ocenia negatywnie, bo młody, a starego skrytykowałaby za to, że jest stary.
Obrona przed takimi zarzutami jest niemożliwa, dlatego autor wyraża swoje współczucie dla władcy: „(...) Pozwalam ci być królem, tronu nie zazdroszczę” i w dalszej części:
(…) Czyń, co możesz, i dziełmi sąsiadów zadziwiaj,/ Szczep nauki, wznoś handel i kraj uszczęśliwiaj -/ Choć wiedzą, chociaż czują, żeś jest tronu godny,/ Nie masz chrztu, co by zmazał twój grzech pierworodny (…).
Żadne zasługi króla nie zmienią zdania niezadowolonej szlachty. Z taką postawą nie sposób dyskutować, król z góry skazany jest na niepowodzenie.
Wreszcie poeta zarzuca królowi, że jest dobry. Wytykanie dobroci jako przywary stanowi apogeum ironii rozwijanej od początku satyry. Podmiot liryczny wyjaśnia królowi twarde prawa panujące w polskiej polityce: król musi być bezwzględny, surowy, zachłanny i budzić strach. Kiedy jest życzliwy i miłosierny, budzi zgorszenie: „Zdzieraj, a będziesz możnym, gnęb, a będziesz wielkim (...)”.
Do swojego panegiryku wplótł autor także kilka uwag o roli poety na królewskim dworze. Z ironią nazywa poetów „skarbem królestwa drogim”. Krasicki zauważa bowiem, że jako hojny mecenas król ma w swoim otoczeniu wielu pochlebców, którzy głoszą jego chwałę dla zysku, śmiejąc się z niego za plecami:
(…) Szedł chwalca za chwalonym, zysk niosąc w zdobyczy,/ A choć których fałsz postrzegł, kompana nie zdradził;/ Ten gardził, ale płacił, ów śmiał się, lecz kadził”.
Ignacy Krasicki umieścił utwór „Do króla” na początku pierwszego cyklu „Satyr”. Wiadomo, że władca czytał go przed publikacją, a nawet naniósł pewne poprawki.
Jak wskazuje tytuł, satyra jest przykładem liryki zwrotu do adresata. Podmiot liryczny zwraca się wprost do króla: „najjaśniejszy panie”. Wiersz napisany został regularnym trzynastozgłoskowcem o rymach parzystych, żeńskich, dokładnych.