Władza i jednostka
Powieść przedstawia potężny i zbiurokratyzowany aparat władzy, który jest wszechobecny, bezduszny i pełen niezrozumiałych procedur. Władza zdaje się być absolutna i nieomylna, a jej prawa wobec jednostki w zasadzie są nieograniczone. Niesamowite są też powiązania władzy, choć sam jej aparat sądowy jest anonimowy, a miejsca, w których odbywają się sądy są bardzo dziwne.
Jednostka jest wobec tych praw i władzy bezsilna. Czuje się zagubiona w gąszczu powiązań władzy oraz pozbawiona jakichkolwiek informacji, odcięta od wszystkich wyższych urzędników, mających na cokolwiek wpływ. Sądy i władza działają poza jednostką. Jednostka nie może decydować o własnym losie, została ona bowiem zniewolona przez potężną machinę biurokratyczną, która nią manipuluje i ta staje się coraz bardziej zdehumanizowana i odarta z człowieczeństwa.
Najbardziej popularną interpretacją „Procesu”, jest porównanie wszechobecnego aparatu władzy do systemów totalitarnych, które pojawiły się w kilkanaście lat po ukończeniu dzieła. Można więc stwierdzić, iż Kafka antycypował w swojej powieści wydarzenia, które miały dopiero nadejść.
Wina i niewinność
Wydaje się, że Józef K. nie popełnił żadnego przestępstwa. Jest normalnym obywatelem. Sam również nie znajduje winy w sobie i do końca wierzy w swoją niewinność. Dopiero przed samą egzekucją dopatruje się jednak jakiegoś przewinienia i biernie poddaje się wykonaniu kary.
Przypatrując się bliżej sylwetce Józefa K. można odnaleźć kilka cech, które mogą stanowić o jego winie. Józef K. nie jest zdolny do jakichkolwiek ludzkich uczuć. Ma kochankę, ale nie wie, co to miłość. Wartości materialne i pęd do kariery przysłoniły mu cały świat. Odizolował się od rodziny i przyjaciół. Autorytetem stał się jego szef. Dążył do zdobycia awansu. Stał się egoistą i samotnikiem, niezdolnym do czynienia dobra.
Interpretację winy i kary z powieści można odnieść do Sądu Bożego. Człowiek jest skażony grzechem pierworodnym, a więc tym samym, już w jego istnieniu zasadza się wina. Bóg zaś jest najwyższym sędzią i ludziom nie są znane jego wyroki i motywy postępowania. To Bóg decyduje o życiu i śmierci. Człowiek nie jest w stanie walczyć z Jego wyrokami. Musi się im bezwzględnie podporządkować. Wszechobecny sąd można także odczytywać jako symbol sumienia ludzkiego.
Poszukiwanie prawdy i sprawiedliwości
Józef K. został pewnego dnia oskarżony. Nikt nie udzielił mu żadnych informacji, o co się go oskarża. Nie wiedział też, kto jest oskarżycielem. Nie miał wpływu na to, jak toczy się proces, bowiem właściwie toczył się on poza nim. Na początku Józef K. chciał się bronić. Szybko jednak przekonał się, iż nie będzie miał takiej możliwości, bo nikt z nim nie chciał o niczym rozmawiać. Urzędnicy, do których udało mu się dotrzeć, nie byli w stanie mu pomóc, jednak zawsze podkreślali, iż aparat jest nieomylny i jeśli sprawa nabrała toku, to za całą pewnością będzie wnikliwie zbadana. Nie miał dostępu do żadnego urzędnika, który mógłby załatwić jego sprawę lub chociaż udzielić kompletnych i stosownych informacji. Józef K. nie znając przedmiotu oskarżenia, nie mógł też przyznać się do ewentualnej winy. Sam nie potrafił jej dostrzec, a więc także możliwość złagodzenia kary została mu odebrana.
Samotność i alienacja
Józef K. był przykładem typowego karierowicza. Miał 30 lat. Żył samotnie. Nie utrzymywał kontaktów z rodziną. Nie miał też żadnych przyjaciół. Robiąc karierę, zatracił swoje człowieczeństwo. Materializm zdominował jego życie. Józef K. odrzucił wszelkie wartości, które stanowią sens ludzkiego życia. Nie szukał niczyjego towarzystwa i pomocy. Do wszystkiego dochodził sam, dlatego myślał, iż może sam bronić się przed oskarżeniami. Kiedy przyszło mu stawić czoła bezdusznemu aparatowi władzy, nie był w stanie tego dokonać, dlatego zapłacił tak wysoką cenę - stracił własne życie.
Postawa Józefa K. pokazuje, iż nie wolno odrzucać pomocy oferowanej przez innych, ponieważ „z życiem” nie powinno się zmagać w pojedynkę.