pod potokami szumiących gwiazd,
pod sosen rzeką.
Jeszcze tu wczoraj słyszałem trzask:
salwa jak poklask wielkiej dłoni.
Był las. Pochłonął znowu las
kaski wysokie, kości i konie.
Czwartego pułku czapy i gwery
i jak obłoki — dymią armaty.
i usta znowu przylgną do ziemi,
będą całować długi świst kul.
Wisło pamiętasz? Lesie w twych kartach
widzę ich, stoją — synowie powstań
w rozdartych bluzach — ziemio uparta —
— jak drzewa prości.
Wiatr czas zawiewa. Miłość to? Życie?
Płatki ich oczu? Płatki zamieci?
twarze, mundury jak popiół święty.
Wnuków pamiętasz? Światła godzinę?
pługi szły, drogi w wielkim mozole,
zapominały.
i dymi ogniem każdy kęs chleba
i śmierć się stała.
Piasku, pamiętasz? Krew czarna w supły
związana — ciekła w wielkie mogiły
jak złe gałęzie wiły się trupy
dzieci — i batów skręcone żyły.
Piasku, to tobie szeptali leżąc
wracając w ciebie krwi nicią wąską
dzieci, kobiety, chłopi, żołnierze:
Polsko odezwij się, Polsko.
Piasku pamiętasz? Wisło, przepłyniesz
szorstkim swym suknem po płaszczu plemion.
Gdy w boju padnę — O daj mi imię
moja ty twarda żołnierska ziemio.