Utwór Franciszka Karpińskiego to elegia, napisana na przełomie 1783 i 1784 roku, gdy poeta po kilku latach spędzonych w stolicy postanawia powrócić na Ukrainę.
Podmiot wyjeżdża z Warszawy pełen żalu i zawodu – miał bowiem nadzieję, że uda mu się pozyskać mecenat Stanisława Augusta Poniatowskiego i zrobić karierę literacką w „wielkim świecie”. Jego niezależna i twórcza postawa nie pozwoliły mu także wkupić się w dworskie środowisko. Elegia jest w pewnym sensie manifestem tej postawy.
Po zapoznaniu się z powodem decyzji o powrocie, otrzymujemy szereg aluzji autobiograficznych, z których łatwo wyprowadzić osobistą historię podmiotu:
Com zyskał na wysokie pańskie pnąc się progi!
Gdzie po śliskich ich stopniach obrażając nogi,
Nic się z moim lepszego nie zrobiło stanem,
Prócz marnego wspomnienia, że gadałem z panem […]
Podmiot liryczny w naturalny sposób dokonuje porównania dwóch światów, dwóch sposobów życia, których zaznał – jest to jednocześnie rozrachunek z tymi rzeczywistościami, w wyniku którego docenia on, pełen pięknych i prostych walorów, świat wartości, pełen ładu oraz szczerości. Były one szczególnie ważne dla twórców ceniących wolność i niezależność. Do wyrażenia swoich refleksji wykorzystał Karpiński motyw etosu ziemiańskiego, w nieco zmodyfikowanej wersji. Porzucił bowiem bezwarunkową sielankowość na rzecz solidnej i ciężkiej pracy na roli. W ten sposób chciał również przypomnieć i podkreślić wątek harmonijnej relacji między człowiekiem i naturą. W opozycji usytuował poeta miasto, jako przestrzeń skażoną przez cywilizację, w którym wszelkie dworskie zależności, pochlebstwa i intrygi oceniał jednoznacznie pejoratywnie:
Ale wszystkie godziny życia kupić chciano,
Żebym, wieczny niewolnik, nosił jarzmo czyje,
Żył cały komuś, a sam zapomniał, że żyję. […]