Wiersz „Pan Cogito o cnocie” ma budowę dwudzielną – pierwsza część przedstawia obraz cnoty we współczesnym świecie, druga zawiera pełne ironii spekulacje na temat tego, co musiałoby się stać, by owa cnota znalazła uznanie.
Choć ukazanie cnoty jako starej panny przynosi efekt komiczny, ogólna wymowa utworu jest gorzka. „Ta płaczliwa stara panna/ w okropnym kapeluszu Armii Zbawienia” obecnie budzi tylko śmiech, współczucie i politowanie. Można się domyślać, że kiedyś była młoda, piękna i szanowana. Dziś nic nie pozostało jednak z tamtej świetności. Żaden „prawdziwy mężczyzna” nie zwraca na cnotę uwagi, nie chce mieć z nią nic wspólnego.
Tworząc jej portret, poeta w rzeczywistości oddaje obraz współczesnych ludzi. To oni, kpiąc z cnoty, są godni politowania. Ci „prawdziwi mężczyźni/ generałowie/ atleci władzy, despoci” to ludzie pozbawieni zasad, kierujący się przemocą i pragnieniem władzy.
Atrybuty cnoty takie jak: „portret Sokratesa/ krzyżyk ulepiony z chleba/ stare słowa” symbolizują prawość, wiarę, poszanowanie dla tradycji, uczciwość, prawdę. Jednocześnie świadczą o tym, że cnota należy do przeszłości – na tle barwnego, wspaniałego życia tchnie starością, lamusem. Porównanie: „wokół huczy wspaniałe życie/ rumiane jak rzeźnia o poranku” zdradza jednoznacznie negatywną ocenę rzeczywistości, w której nie szanuje się dawnych wartości. Przywołanie rzeźni nasuwa skojarzenie ze śmiercią.
W drugiej części utworu ironia staje się jeszcze wyraźniejsza. Poeta wyraża pozorną troskę o powierzchowność cnoty:
(…) mój boże/ żeby ona była trochę młodsza/ trochę ładniejsza (…) żeby zadbała o siebie/ wyglądała po ludzku/ jak Liz Taylor/ albo Bogini Zwycięstwa (…).
Troska o cnotę jest pozorna, ponieważ to nie ona powinna się zmienić, ale ludzie, którzy utracili o niej pojęcie. Współcześnie dba się głównie o pozory, powierzchowność – stąd przypuszczenie, że gdyby cnota: „szła z duchem czasu/ kołysała się w biodrach/ w takt modnej muzyki”, może zdołałaby się ludziom przypodobać. W słowach Herberta widoczna jest nie tylko ironia, ale i negatywna ocena czasów, w których próbuje się odwrócić role, skłonić cnotę, by zbliżyła się do ludzi, podczas gdy to człowiek winien jej poszukiwać i doskonalić się w cnocie.
Cnota pozostaje jednak uparta, „powtarza wielkie Nie”. Musi pozostać niezmienna, bo taka jest jej natura. Wartości się nie zmieniają, nie ulegają modom ani kaprysom – dobro pozostaje takie samo w każdym czasie. To ludzie się zmieniają, bywają lepsi i gorsi, prawi i nieprawi.
Podobnie jak inne utwory z cyklu, „Pan Cogito o cnocie” jest wierszem wolnym, bezrymowym, pozbawionym znaków interpunkcyjnych i ubogim w środki artystyczne. Dominują w nim porównania („po ludzku/ jak Liz Taylor”, „jest coraz mniejsza/ jak włos w gardle/ jak brzęczenie w uchu”, śmieszna/ jak strach na wróble/ jak sen anarchisty/ jak żywoty świętych”), pojawiają się epitety (wspaniałe życie, srebrna szkatułka), powtórzenia („prawdziwi mężczyźni/ generałowie atleci władzy despoci”).