„Pan Cogito a pop” to wiersz o charakterze refleksyjno-filozoficznym. Koncert – jak można się domyślać – rockowy jest pretekstem do rozważań na temat estetyki krzyku. Rozważania te, szczególnie w drugiej części, wykraczają poza samą muzykę.
Poeta wyraźnie podzielił swój wiersz na dwie części. W pierwszej wyraźnie zarysowano sytuację liryczną – Pan Cogito, bohater cyklu Herberta, jest uczestnikiem koncertu: „W czasie koncertu pop/ pan Cogito rozmyśla/ nad estetyką hałasu”.
Bohater nie daje się porwać muzyce, nie odbiera jej emocjonalnie, wydaje się wręcz nieobecny, zatopiony we własnych myślach. Muzyka nie robi na nim szczególnego wrażenia, kontempluje ją z wyraźnym dystansem: „sama idea owszem/ pociągająca”. Zdaniem Pana Cogito to, co głośne, zwraca uwagę, narzuca się. Donośne dźwięki kojarzą się z siłą, a nawet boskością („ciskanie gromów” to domena Zeusa). I choć nie pojawia się tutaj jednoznaczna ocena, nietrudno zauważyć, że autor nie jest zwolennikiem estetyki krzyku. Zastąpienie „Homera trzęsieniem ziemi” a „Horacego kamienną lawiną” nie jest, w jego mniemaniu, drogą do ukazania piękna. Klasyczne piękno zostaje zastąpione podczas koncertu żywiołem, posiadającym ogromną moc, ale pozbawionym ładu i harmonii.
Nowa estetyka to również obnażanie tego, co do tej pory nie mieściło się w granicach sztuki – fizjologii. Już samo użycie słowa „obnażanie” ma pejoratywne zabarwienie – obnaża się coś, co winno pozostać zakryte. Muzyka pop nie odkrywa piękna, ale obnaża to, co w człowieku cielesne, prymitywne, zwierzęce: „to co jest w trzewiach/ przerażenie i głód”, „drogi pokarmu” i „drogi pożądania”.
Druga część wiersza ma charakter bardziej ogólny – abstrahując od tej konkretnej sytuacji, Pan Cogito zastanawia się nad istotą krzyku. Dochodzi do wniosku, że jest on „uboższy od głosu”. Krzyk ma siłę, zdolność przykuwania uwagi, brak mu jednak precyzji wyrażania, „wymyka się formie”. Mówić można na wiele sposobów: głośno, ciszej, nawet szeptem. Krzyk jest natomiast zawsze głośny i gwałtowny, a przez to jednowymiarowy, „nie zna półtonów”, znajduje się na końcu pewnego kontinuum, na granicy, za którą nic już nie ma. Krzyk – który „jest jak ostrze wbite w tajemnicę/ lecz nie oplata się/ wokół tajemnicy” – nie jest zdolny docierać do złożonych prawd, przenikać do głębi. Krzykiem można wyrazić wyłącznie proste emocje, nie sposób zawrzeć w nim ironii czy humoru.
Wszystko to sprawia, że jest on krótkotrwały. Przykuwa uwagę, ale równie szybko traci zainteresowanie publiczność. Nie pozostawia trwałego śladu: „modli się o śmierć gwałtowną/ i ta mu zostanie przyznana”. To proroctwo wróżące szybki upadek nowej estetyki. Homer i Horacy symbolizują piękno klasyczne, które nie przemija od wieków, nieustannie budzi zachwyt. Krzyk to z kolei krótkotrwała moda, która – choć porywa tłumy – nie niesie prawdziwie uniwersalnych treści, nie odkrywa tajemnic i jako taka zostanie szybko zapomniana.
Utwór Herberta napisany jest wierszem nieregularnym, bezrymowym, pozbawionym interpunkcji. Dominującym środkiem artystycznym jest w nim metafora – właściwie cała druga część wiersza stanowi metaforę („krzyk dotyka ciszy”, „odrzucił łaskę humoru”, „jest jak ostrze wbite w tajemnicę”).