Esej rozpoczyna się historią z 1941 roku, podczas apelu w Oświęcimiu. Essesmani dokonują wyboru więźniów, którzy zostaną skazani na śmierć głodową. Jednym z nich jest sierżant o nazwisku Gajowniczek, który bardzo przeżywa zbliżającą się śmierć. W tym momencie do jednego z esesmanów zgłasza się łysiejący mężczyzna Rajmund Kolbe – franciszkanin. Postanawia zająć miejsce ojca rodziny i samemu poddać się śmierci przez zagłodzenie. To wydarzenie staje się dla Jana Józefa Szczepańskiego inspiracją do rozważań na temat sensu powstawania obozów koncentracyjnych. Dochodzi do wniosku, że ich zdaniem było ukazanie fikcji ludzkiego braterstwa, zmuszając człowieka do poczucia nicości i beznadziei. Autor analizuje także postawę Firscha – esesmana odpowiedzialnego za wybór więźniów. Reprezentuje on stanowisko oprawcy, czyli jest przekonany o wyższości jednej rasy ludzkiej nad drugą.
Rajmund Kolbe konał przez dziesięć dni - na koniec podano mu zastrzyk karbolowy – autor widzi w tej śmierci znak odwagi, bohaterstwa i prawdziwego człowieczeństwa. Śmierć Kolbego nie poszła na marne – realnie uratował życie innego człowieka i to jest najważniejszych wyznacznikiem w sądzie nad sumieniem.
Kolbe został wywyższony do świętości, a współczesny świat bardzo takich świętych potrzebuje. Potrzebny mu jest kompromis duchowy, jakieś symbole. Szczepański analizuje postać świętego pod kątem kultu maryjnego oraz jako krzewiciela wiary w laickiej Europie. Kolbe wierzył bowiem, że ludzki umysł nie jest w stanie zgłębić wszystkich prawd wiary. A my jako współcześni tak bardzo potrzebujemy wiary, jak bardzo jesteśmy zagubieni. Śmierć świętego w obozie pisarz postrzega jako akt miłości postawiony w obliczu nienawiści, moment, w którym jednocześnie objawiły się dobro i zło.